Ciut za mocno… Ale było warto. Podsumowanie wyjazdu w Alpy.

2185,50 zł – dokładnie o taką kwotę zeszczuplał mój portfel w pierwszym kwartale w związku z wyjazdem w Alpy. Po raz pierwszy w życiu pojechałam na narty w tak odległe (i wysokie, hehe) miejsce i po przybyciu doznałam tzw. efektu WOW. Ze względu na wszystko: ceny, widoki, oraz wycisk, jaki zafundowałam sobie na stoku. Jazdy przewidziane przez 6 dni od godziny 9 do 16, istny obóz kondycyjny; ostatniego dnia już totalnie wymiękłam i zjechałam tylko dwa razy, a resztę dnia przeznaczyłam na robienie zdjęć i regenerację. Do Polski wróciłam zmęczona w pozytywnym tego słowa znaczeniu oraz opalona. Biedniejsza o te dwa tysiące, ale za to bogatsza w niezwykłe wspomnienia, formę i… 3 kilogramy lżejsza 😉

Czy 2185,50 to dużo, czy mało? Co się złożyło na tę kwotę? Dlaczego na miejscu przeraziły mnie ceny? Spieszę z odpowiedzią na te i inne pytania.

Kurort, do którego trafiliśmy, leży we Francji i nosi nazwę Alpe d’Huez. Wyjazd w góry zorganizowany został przez ekipę SnowMotion – teoretycznie ich wyjazdy noszą miano wypadów studenckich, w praktyce uczestnikiem może zostać każdy, komu bliskie są sporty zimowe. Wśród uczestników nie zabrakło panów z siwizną 😉 Aczkolwiek najwięcej było osób w przedziale wiekowym 20-35 lat.

Cena samego wyjazdu wynosiła 1549,00 zł, a wraz z nią otrzymało się w pakiecie:

  • Przejazd do/z dwupiętrowym, komfortowym autokarem.
    Podziękowania dla firmy Sindbad za przewiezienie nas całych i zdrowych oraz kino podczas jazdy, tym bardziej, że podróż w jedną stronę zabierała ok. 22 godzin.
  • Zakwaterowanie w apartamentach 4-7 osobowych, z własną toaletą, łazienką, aneksem kuchennym i balkonem.
    My trafiliśmy do pokoju 4-osobowego, podzielonego na dwa mniejsze pomieszczenia za pomocą przesuwanych drzwi. Wyposażenie naprawdę spoko. W aneksie stała gigantyczna kuchenka mikrofalowa, była zmywarka, pralka, lodówka, ekspres do kawy, toster (który jednak miał paskudną tendencję do zbyt mocnego przypiekania – kilka grzanek spaliło mi się na czerń, zanim naregulowałam to ustrojstwo). Multum talerzy, kubków, szklanek, kieliszków, lampek do wina, sztućców, patelni i garów. W łazience szafka, półki i wanna. Jedyny minus to kondycja łóżek (koledze notorycznie odpadały listwy, z moim łóżkiem na szczęście wszystko było w porządku) i zepsute kaloryfery (jak na złość tylko w naszym pokoju) oraz jedno rozwalone gniazdko elektryczne. Dało się przeżyć. Budynek, w którym nocowaliśmy, miał świetną lokalizację, 5 minut drogi pieszo do wyciągów. Miodzio.
  • 6 dniowy SKIPASS.
    Czyli karnet na wyciągi. Ceny za skipass normalnie były kosmiczne, ale jako że na cały wyjazd zebrała się grupa 450 osób, dostaliśmy spory rabat grupowy.
  • Możliwość skorzystania z darmowych ski busów kursujących po miasteczku.
    Czyli w praktyce miejski transport zbiorowy za free.
  • Ubezpieczenie SKI pełny pakiet (KL, NNW, pakiet narciarski SKI, ratownictwo) wraz z opieką pilotów i organizatorów.
    Tu chyba nie trzeba tłumaczyć, poza tym o ubezpieczeniach pisałam w osobnym wpisie. Ubezpieczenie zapewniła firma INTER Polska.
  • Testy najnowszego sprzętu SB oraz SKI.
    W sumie rzecz, z której kompletnie nie skorzystałam – nie zarezerwowałam i nie wypożyczyłam żadnego sprzętu, jeździłam na własnym. Aż takim freakiem narciarskim nie jestem, dopiero zaczynam, ale gdyby kogoś interesowało, to do dyspozycji organizatorzy dostarczyli sprzęt: NITRO, Bataleon, Santa Cruz, Lobster, Head, Rough Snowboards oraz kamery GoPro HERO3 i HERO 3+ Black Edition.
  • Jeden wstęp na basen, lodowisko i do centrum sportowego.
    Kolejna rzecz, z której nie skorzystałam! Za dnia nie było czasu, bo ciągle na nartach, wieczorem byłam przeważnie “martwa” i nie miałam już sił, a jeśli już gdzieś szłam, to na imprezy organizowane specjalnie dla uczestników wyjazdu.
  • Opaskę SnowMotion, która umożliwiała zniżki w klubach, darmowe wejścia na imprezy.
    Imprez organizatorzy zapewnili sporo. Impreza przebierana suto zakrapiana, zajęcia z ZUMBY, siatkówka na śniegu (nie żartuję 😉 ), potańcówki w klubach. Gdy jedna impreza dobiegała końca, zaczynała się druga. Do tego konkursy z nagrodami i darmowa butelka Ballentines czekająca w pokoju w ramach przywitania.
  • Jednodniową wycieczkę do zaprzyjaźnionego kurortu Les 2 Alpes.

Do tego zapłaciłam:

  • Taksę klimatyczną – 10€ /osoba
  • Opłatę za szkolenie narciarskie (codziennie po 2h jazdy z instruktorem w 6 osobowej grupie) – 50€
  • Kaucję zwrotną za apartament  – 50€ (niczego nie zepsuliśmy w pokoju, więc każdy dostał swoją kaucję bez problemu).

Po przybyciu na miejsce okazało się, że naszykowanie prowiantu z Polski było strzałem w dziesiątkę. Z kraju przywieźliśmy ogółem konserwę, pasztet, kabanosy, ogórki konserwowe, kakao, herbatę, niezliczoną ilość batonów Corny (przydały się na stoku), dwie czekolady, kilka kanapek, kaszę kuskus, 6 zupek chińskich i 2 dania w pięć minut, biszkopty.

Pod bokiem mieliśmy market INTERMARCHE i w nim zaopatrzyliśmy się w podstawową żywność, tj. mleko, chleb tostowy, sos boloński, jogurty, jajka. Ceny żywności były dość powalające. Bardziej opłacało się kupić np. gotową, mrożoną pizzę (cena ok. 3-6€), niż kilka plastrów szynki (6€ i więcej…). Żywiliśmy się głównie tym, co przywieźliśmy i sami szykowaliśmy sobie posiłki; skoro aneks tak dobrze wyposażony, to aż się o to prosiło. Raz zaszaleliśmy i kupiliśmy dwa opakowania Cordon Bleu oraz mrożone frytki, a i tak wyszliśmy na tym lepiej, niż gdybyśmy zjedli gotowy obiad w jednej z pobliskich restauracji.

Dwa razy zdarzyło się nam zjeść poza apartamentem – 12€ kosztowała pizza na stoku, 10,50€ z kolei zapłaciłam za spaghetti. Zdecydowanie najdroższe spaghetti w moim życiu 😉 Kupiliśmy też 4 piwa Kriek, ale cena nie była w ich przypadku zbyt wyśrubowana. Za to za alkohole w pubach już tak. 7€ lub więcej za 0,5 litra złotego trunku wprowadzało w lekką konsternację – ja zrezygnowałam z tej “przyjemności”; piwo klubowe okazało się “sikaczem”, więc w sumie nic nie straciłam. Dwukrotnie za to kupiłam sobie po jeździe naprawdę pysznego grzańca oraz raz gorącą czekoladę. Cena od sztuki wynosiła 4,50€.

W sumie jednak oboje na żywność nie wydaliśmy wiele. Pojawiły się jednak nieoczekiwane wydatki. Okazało się, że moje gogle uległy uszkodzeniu i musiałam na gwałt szukać nowych. Udało mi się kupić najtańsze za 35€ (ok. 147 zł). Jako że słońce przygrzewało tam mocno, musieliśmy też kupić coś łagodzącego na podrażnioną skórę – pożyczone mleczko SPF 15 oraz mój krem SPF 20 poległy w starciu z promieniami w wysokich górach. Na sklepowych półkach do wyboru były kremy głównie o faktorze 30 i 50, ale już ich nie kupowaliśmy. Nauczka na przyszłość. Poparzone policzki posmarowaliśmy po prostu kremem NIVEA Soft.

Podsumowując, kilka praktycznych rad na tak dalekie wojaże:

  • Zorganizowane wyjazdy grupowe wychodzą taniej, niż szukanie, rezerwowanie i opłacanie takiej podróży w pojedynkę, parą lub małą grupą. Grupa kilkuset osób ma po prostu większą szansę na uzyskanie rabatów i wynegocjowanie korzystnych cen. W ten sposób oszczędza się też bardzo deficytowy dziś towar – czas. Firm organizujących tego typu wyjazdy jest całkiem sporo (SnowMotion to tylko jedna firma, słyszałam też o SnowShow, ale nie miałam okazji skorzystać).
  • Gdy decydujemy się na wyjazd grupowy, uważnie trzeba przeczytać opis oferty i sprawdzić, co obejmuje cena. Im więcej w pakiecie, tym lepiej (i oszczędniej). Ubezpieczenie, przejazd, nocleg, skipass – to podstawa, reszta to już tylko miły dodatek i gest ze strony organizatora.
  • Zabranie ze sobą dużej ilości suchego, nie ulegającego szybko zepsuciu prowiantu skutecznie ratuje sakiewkę turysty przed spustoszeniem.
  • Warto sprawdzić zawczasu w internecie, jak kształtują się ceny w miejscowości, do której wyjeżdżamy. Można na tej podstawie łatwo oszacować, ile należy w kantorze wymienić pieniędzy i zabrać ze sobą oszczędności. Nie będzie przykrych niespodzianek i stresu. Awaryjną sumę trzeba mieć też na koncie, do którego kartę płatniczą zabieramy ze sobą na wycieczkę.
  • Przed wyjazdem nie należy zapomnieć o aktywacji roamingu i wykupieniu specjalnego pakietu zniżkowego. My dużo do siebie dzwoniliśmy. “A gdzie teraz jesteś, którą trasą pojechałeś, o której mamy zbiórkę i gdzie” – tego typu telefony wykonywaliśmy codziennie. Wolę nie myśleć, ile bym zapłaciła, gdybym u mnie w Plusie nie uaktywniła w porę promocji “Wszędzie w Unii” – minuta połączenia wyniosła dzięki temu 0,39 zł. Tyle samo opłata za SMS. Koszt aktywacji usługi w promocji to 24 zł.
  • Tuż przed wyjazdem należy jeszcze kilka razy sprawdzić, czy wszystko zostało spakowane. Mój luby dopiero na miejscu zorientował się, że nie wziął maszynki do golenia i zostawił w Polsce klapki pod prysznic. W sklepach klapki kosztowały po kilkadziesiąt euro (sic!), dopiero w markecie zdobyliśmy jakieś liche i tandetne za 5€ – szczęście w nieszczęściu! A co, gdyby zapomniał jakiejś innej równie potrzebnej, ale bardziej wartościowej rzeczy…?
  • Warto również przed wyjazdem sprawdzić stan swojego sprzętu – czy narty są odpowiednio naostrzone, nawoskowane, a buty skalibrowane z nartami. Na miejscu ceny za tego typu usługi serwisowe były nie z tej galaktyki. Jeśli ktoś cierpi na nadmiar kasy, to proszę bardzo 😉

Pieniądze na ten wyjazd gromadziłam od sierpnia, nie odczułam go więc dotkliwie; nie było płaczu i zgrzytania zębami pt. “skąd ja wezmę na to forsę?”. Wszystko sobie ładnie zaplanowałam, cel zrealizowałam, może za dwa lata znów się skuszę. Tymczasem zaciskam pasa i następny mój urlop planuję znacznie tańszy 🙂

Absolwentka germanistyki oraz informatyki i ekonometrii. Propagatorka idei edukacji finansowej. Pomaga kobietom zdobyć pewność siebie w obchodzeniu się z pieniędzmi, wspiera je w budowaniu własnej stabilności i niezależności finansowej. Autorka poradników "Pieniądze dla Pań" oraz "Kariera dla Pań". Zawodowo związana z branżą IT, gdzie pracowała jako twórczyni stron internetowych, kierowniczka projektów, scrum master i dyrektorka finansowa.

12 komentarzy do “Ciut za mocno… Ale było warto. Podsumowanie wyjazdu w Alpy.”

  1. Wyjazdy grupowe moga rzeczywiscie byc duzo korzystniejsze jesli jedzie sie na aktywny urlop. Najwieksza oszczednoscia w tym przypadku jest chyba skipass. Nie jest to jednak regula, ze zorganizowane wyjazdy wychodza taniej. Ja za 3 tygodnie w Chinach, ktore zorganizowalam sobie sama wydalam ok. 4 tys lacznie ze sporymi zakupami, podczas gdy wycieczki z biur podrozy kosztowaly wtedy kolo 5-6k za 10 dni.
    Mimo wszystko bardzo przydatny wpis dla wszystkich wybierajacych sie na narty 🙂

    Odpowiedz
  2. Tak tak, chodzi głównie o wyjazdy sportowe 🙂 inne swoje wojaże załatwiam sama i sprawia mi to dużą przyjemność. Przy okazji, gratuluję zamknięcia się w 4 tys.zł podczas wyjazdu do Chin! Pozdrawiam 🙂

    Odpowiedz
  3. Świetnie, że dobrze się bawiłaś! I dobry pomysł z wyliczeniem kosztów 😉

    Sama byłam w zeszłym tygodniu wielką grupą w Budapeszcie i myślałam o tym, żeby napisać o swoich kosztach, ale jakoś się nie złożyło.

    Trzeba to obgadać przy piwie 🙂

    Odpowiedz
  4. Gratuluję udanego wyjazdu 🙂

    Jeśli chodzi o gapiostwo przy pakowaniu to chyba właśnie to kosztuje przy takich wyjazdach najwięcej (pieniędzy, ale i czasu).
    Dobrze, że wróciłaś!

    Odpowiedz
  5. 2 tys. zł to świetny wynik jak na narty w Alpach. Nigdy nie pojechałam w Alpy bo obawiałam się, że za drogo. Jakby to jednak policzyć, to chyba mój pobyt w Zieleńcu 2 lata temu wyszedł drożej…
    Ale mogę się też pochwalić wyjazdem studenckim, który organizowaliśmy sami z grupą znajomych. Rzym samolotem, 5 noclegów, 700 zł total:) Nie muszę chyba dodawać, że lecieliśmy tanimi liniami za 200 zł, mieliśmy tylko 2 walizki bagażu na 10 osób i głównie były to konserwy:)

    Odpowiedz
    • No tak, studentowi wiele do szczęścia nie trzeba, byleby było nieco miejsca do spania i cokolwiek do jedzenia, choćby miało w składnikach więcej “E” niż samego mięsa 😉 pozdrawiam 🙂

      Odpowiedz
  6. Moim zdaniem trochę ponad 2 tysiące za wyjazd w Alpy to dobra cena. Podobają mi się uwagi na koniec. Znam je bardzo dokładnie z własnego doświadczenia :] widzę, że ludzie popełniają te same lub bardzo podobne błędy. Przed wyjazdem watro dokładnie przemyśleć co może pójść nie tak i w miarę możliwości się na to przygotować. Co do cen musimy pamiętać, że jedziemy na bogaty zachód europy i 7€ za piwo to w tamtych realiach norma.

    Odpowiedz
  7. niestety albo stety zalezy od zamoznosci portfela wyjazd w Alpy na tydzien – 6 dni jazdy organizowany nawet super hiper sprytnie nie wyniesie mniej niz 2000 z haczykiem, glownym kosztem calego wyjazdu jest skipass – niekiedy nawet ponad polowa kosztow choc ostatnio wprowadzaja rodzinne skipasy ktore wychodza duzo taniej. Czy warto na wyjazdy grupowe – ano kiedy nie ma grupy znajomych z ktorymi mozna pojechac to nie ma wyjscia ale w przeciwnym wypadku lepiej zorganizowac cos samemu.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz