Dlaczego sprzedaliśmy się za grosze? Transformacja gospodarcza i skutki likwidacji zakładów przemysłowych

Od pewnego czasu dręczy mnie przygnębienie. Związane jest ono z tym, co obserwuję dookoła. Nie dziwię się, że ostatnie wybory wygrał PiS. Obecna partia rządząca zdobyła poparcie społeczeństwa, bo doskonale wczuła się w panujące wśród ludzi nastroje – poczucie, że przegrali. Poczucie, że Polska faktycznie jest w ruinie, a naród został skrzywdzony, a powodem tego stanu rzeczy jest likwidacja zakładów przemysłowych po 1989 roku. Mieszkańcy dużych miast być może aż tak boleśnie nie odczuli skutków transformacji i tego na co dzień nie dostrzegają, ale na tzw. prowincji zmiany gospodarcze dały popalić. Wystarczyło obiecać, że za rządów Prawa i Sprawiedliwości Polska podniesie się z kolan, że Polacy znów będą u siebie – i odnieśli sukces.

Likwidacja zakładów przemysłowych po 1989 i jej skutki – przykład Góry

Małe miejscowości faktycznie nie przędą zbyt dobrze. Opowiem Wam historię.

Bardzo dużą część mojego dzieciństwa spędziłam w niewielkiej miejscowości o nazwie Góra Śląska, obecnie nazywanej po prostu Górą. Jeździłam tam do babci praktycznie na wszystkie ferie i wakacje. Mieścinę traktowałam w zasadzie jak drugi dom. Mam do niej równie duży sentyment, co do Głogowa.

Góra położona jest w bardzo malowniczej okolicy, otoczona lasami i polami. Do tego rzut beretem stąd do Ryczenia, gdzie urządzone było kąpielisko nad brzegiem rzeki Barycz, przy lokalnej tamie. Łowiłam w Baryczy raki i małże, a w lesie zbierałam szyszki… Dojechać tam można m.in. leśną ścieżką rowerową. W zamierzchłych czasach PRLu dojeżdżał tam nawet autobus. Teraz teren kąpieliska i domków letniskowych jest w większej części porośnięty chaszczami.

Góra kiedyś rozwijała się prężnie. Lokalna gospodarka opierała się na leśnictwie, rolnictwie i przetwórstwie rolnym: nieopodal rynku był olbrzymi młyn, tartak pracował pełną parą, a z cukrowni wyjeżdżały kolejne pakunki ze słodkimi kryształkami. Na cały Dolny Śląsk rozwożono pyszny nabiał z mleczarni Demi. Dwa lata temu wychwalałam jej produkty w tym wpisie. I w zasadzie mleczarnia i zakład spożywczy Runoland to jedyni tutejsi producenci żywności, o których wiem, że ich wyroby można spotkać w sklepach na Dolnym Śląsku.

Po upadku socjalizmu w Górze jeden po drugim padały różne zakłady pracy. Nie uchroniło się nawet miejscowe kino, które przerobiono na salon meblowy. Wizualnie Góra też podupadła. Odrapane kamieniczki spotkać można na każdym kroku. Leśna ścieżka zdrowia jest zaniedbana. Zlikwidowano piękny plac zabaw z licznymi huśtawkami usytuowany nieopodal basenu, przy leśniczówce.

Ilekroć odwiedzam Górę, to wszystko sprawia na mnie bardzo przygnębiające wrażenie

Jednak czara goryczy została przelana, gdy dowiedziałam się, że zamknięto w Górze…. Szpital! W 2013 r. Polskie Centrum Zdrowia kupiło szpital od starostwa powiatowego i zobowiązało się prowadzić cztery oddziały. Były to: ginekologiczno-położniczy, wewnętrzny, chirurgii ogólnej i pediatrii przez okres 10 lat (do 2023 roku). 30 września 2015 PCZ zakończyło działalność z długiem, nie płacąc starostwu całości należności. Spółka zapłaciła tylko 1 mln 250 tys. zł z należnych 5 mln zł.

Miasto powiatowe bez własnego szpitala! W głowie mi się to nie mieści. Teraz pacjenci są przewożeni do Leszna, Głogowa, Wschowy czy Lubina. Ludzie skarżą się, że są traktowani jak pacjenci drugiej kategorii. Wszystkie strony są niezadowolone, wszystkim utrudniono w ten sposób życie…

To niejedyny problem miasta. Góra posiadała kiedyś również własne połączenia kolejowe: do Głogowa i Bojanowa (Linia kolejowa nr 372 – odsyłam tutaj do pooglądania zdjęć i filmów). Z powodu opieszałości władz samorządowych, linia na odcinku Góra – Bojanowo została na dobre zamknięta w 2011 r. Przewozy pasażerskie z Głogowa do Góry zostały zawieszone wiele lat wcześniej, w 1992. Później jeździły tamtędy tylko składy towarowe. Obecnie nie jeździ już nic.

Linia jest nieprzejezdna, gdyż część torów trzeba było rozebrać pod budowę trasy S5, a część biegnącą do Głogowa też zdemontowano. Na początku 2015 roku zrobiła się z tego głośna afera, ponieważ PKP Polskie Linie Kolejowe wystąpiły wobec gminy Szlichtyngowa z pozwem dotyczącym sprzedaży przez gminę złomu. Twierdzono, że samorządowcy nabyli od PKP tylko grunt (prawo do użytkowania wieczystego), a nie prawo do sprzedaży leżącego na nim majątku, np. szyn.

Góra pozbawiona dużych zakładów i połączeń kolejowych stała się pod względem gospodarczym martwym punktem na mapie

Wielu inwestorów się stamtąd ewakuowało, około 1/5 mieszkańców nie ma pracy. Według danych GUS stopa bezrobocia w powiecie górowskim na koniec grudnia 2015 r. wynosiła 22,3%. Danych z grudnia zeszłego roku na stronie górowskiego PUP nie znalazłam, ale pewnie niebawem będą opublikowane.

Dla mnie osobiście jednak symbolem zamierania miasteczka są właśnie okolice nieczynnej stacji kolejowej.

W 1889 roku w jej pobliżu wzniesiono największy zakład przemysłowy Góry – cukrownię. Jeszcze pod koniec zeszłego wieku, w 1990 roku, wybudowano przy niej nowoczesny silos do magazynowania cukru o wysokości 48 metrów i pojemności 15 tysięcy ton. W tamtym okresie był to jeden z największych silosów tego typu w Polsce.

Kilka lat później cukrownię górowską, podobnie jak kilka innych z ówczesnego województwa leszczyńskiego, sprzedano niemieckiemu koncernowi Pfeiffer & Langen. A ten po ponad 100 latach działania cukrowni postanowił ją zamknąć, co zostało ogłoszone w styczniu 2006 r. Pracę straciły 132 osoby, zostawiono tylko ekipę odpowiedzialną za proces magazynowania i pakowania cukru. A potem i oni zostali odprawieni.

Cukrownia od tamtego czasu stała się upiornym widmem. Niszczejące budynki zamkniętej cukrowni oraz stacji kolejowej utrwaliłam na zdjęciach podczas mojej wycieczki rowerowej z Głogowa do Góry we wrześniu 2015 roku.

Gdy w listopadzie zeszłego roku pojechałam na górowski cmentarz, położony po drugiej stronie cukrowni, ogarnęło mnie zdumienie. Bardzo dużo budynków zostało wyburzonych. Pod tym linkiem możecie zobaczyć zdjęcia z rozbiórki. Podobno ma w tym miejscu powstać teren górowskiego inkubatora przedsiębiorczości. Brzmi ambitnie, ale na razie konkretów brak…

Tymczasem gmina Góra, której około 60% mieszkańców mieszka w samej Górze, wyludnia się

Zanotowała co prawda skok liczby ludności w 2010 roku, co nie zmieniło jednak ogólnego trendu, było jedynie zjawiskiem chwilowym. W 2010 zamieszkiwało gminę 21 010 osób, w 2013 było ich 20 694, rok później – 20 554. Na koniec 2015 wskaźnik wynosił 20 476 osób.

Liczba ludności w gminie Góra w latach 2004-2014
Liczba ludności w gminie Góra w latach 2004-2014, dane GUS/BDL. Źródło: “Program Rewitalizacji dla Gminy Góra na lata 2016 – 2020”, Instytut Badawczy IPC Sp. z o.o. kwiecień 2016

Góra doświadcza również zjawiska starzenia się społeczeństwa. Rośnie liczba ludności w wieku poprodukcyjnym. W 2014 roku 19% mieszkańców miasta, w 2010 wskaźnik był o 4% niższy. Od 2013 roku odsetek ten jest ponadto wyższy niż odsetek ludności w wieku przedprodukcyjnym. Dane dotyczące zameldowań i wymeldowań wskazują, że z gminy Góra więcej osób wyjeżdża niż do niej przyjeżdża. Saldo migracji ciągle jest ujemne. 

Góra, saldo migracji - liczba zameldowań i wymeldowań.
Saldo migracji w gminie Góra w latach 2010-2014, dane GUS/BDL. Źródło: “Program Rewitalizacji dla Gminy Góra na lata 2016 – 2020”, Instytut Badawczy IPC Sp. z o.o. kwiecień 2016

Na ile Góra jest odzwierciedleniem tego, co się dzieje w całym kraju?

Ile jest w całej Polsce niegdyś samowystarczalnych miejscowości, w których obecnie gospodarka doświadcza stagnacji? Które nie są się w stanie podnieść po likwidacji zakładów przemysłowych?

W których nie ma perspektyw na rozwój, na znalezienie dobrej pracy?

Gdzie ruiny starych zakładów produkcyjnych zarastają samosiejkami i chwastami…

Smutne nachodzą mnie refleksje. Jako kraj sprzedaliśmy zagranicznym koncernom większość naszych flagowych zakładów pracy ZA GROSZE.

Deindustrializacja i likwidacja zakładów przemysłowych po 1989 roku - przykład Góry

Góra jest tu tylko przykładem, ale przecież podobny los spotkał zakłady w innych miastach, choćby w moim rodzinnym Głogowie – tu również np. niemiecki moloch najpierw wykupił, a potem zamknął cukrownię.

Ciarki mnie przechodzą po plecach na samą myśl o tym, że w 1992 roku o mały włos, a sprzedalibyśmy KGHM amerykańskiemu koncernowi miedziowemu Asarco. Po śmiesznej cenie 400 mln USD. Protesty pracowników były na tyle skuteczne, że z decyzji się wycofano.

Dlaczego napychamy kieszenie zagranicznym koncernom?

Czemu nie inwestujemy w rodzimy przemysł?

Dlaczego nie inwestujemy w innowacje?

Mamy jeden z najniższych wskaźników rejestrowanych patentów w Europie…

Młodzi ludzie uciekają z podupadłych mieścin do wielkich aglomeracji – Warszawy, Wrocławia, Poznania, Krakowa… A tam czeka na nich głównie – znowu! – zagraniczny kapitał. Światowe korporacje, które prędzej czy później przeniosą swoje centra rozwoju i serwisu bardziej na wschód, gdzie jest jeszcze taniej. Co wtedy? Jaki mamy przepis jako kraj na taki scenariusz?

Podobał Ci się ten wpis? Uważasz go za przydatny? Chcesz mnie wesprzeć?
Będzie mi niezmiernie miło, jeśli podzielisz się nim ze znajomymi!
Nieco niżej znajdziesz przyciski do udostępniania artykułu w różnych serwisach internetowych. Dla Ciebie to jeden klik, który trwa chwilę, a dla mnie szansa na dotarcie z wartościowymi treściami do nowych odbiorców 🙂 DZIĘKUJĘ!

Zapraszam Cię też do polubienia bloga Kobiece Finanse na Facebooku oraz śledzenia go na Twitterze lub obserwowania na Instagramie. Jestem również obecna na platformie Pinterest.

Najbardziej zachęcam jednak do zapisania się na mój newsletter. Wtedy zawsze będziesz na bieżąco z nowymi wpisami, ciekawostkami, wartymi odnotowania wydarzeniami i poradami 🙂

Absolwentka germanistyki oraz informatyki i ekonometrii. Propagatorka idei edukacji finansowej. Pomaga kobietom zdobyć pewność siebie w obchodzeniu się z pieniędzmi, wspiera je w budowaniu własnej stabilności i niezależności finansowej. Autorka poradników "Pieniądze dla Pań" oraz "Kariera dla Pań". Zawodowo związana z branżą IT, gdzie pracowała jako twórczyni stron internetowych, kierowniczka projektów, scrum master i dyrektorka finansowa.

35 komentarzy do “Dlaczego sprzedaliśmy się za grosze? Transformacja gospodarcza i skutki likwidacji zakładów przemysłowych”

  1. Dawno nie czytałem tak trafnie określającego rzeczywistość polska artykułu zauważ tez ze najgorsze co jest w tym wszystkim to odmóżdżone społeczeństwo które niestety ma wciśnięte przez media zdanie . Jakich dyskusji czasem bywam światkiem to aż odechciewa mis ie żyć ludzie nie myślą są jak roboty. Ale rośnie bardziej świadome nowe pokolenie tylko w nich jest nadzieja czas pokaże , nie na daremno mówią że dzisiejsze młode pokolenie 20 latków to najlepsze pokolenie po wojnie.
    Smutne jest ze tak daliśmy się jako naród zmanipulować rozkraść i zniewolić ale ludzie się budzą powoli ale jednak.

    Odpowiedz
  2. Młodzi ludzie dziś są wygodni, niestabilni i wydaje im się, że cwani – oczekują gotowych, podanych na tacy rozwiązań w życiu. Rodzice takich osób na wsiach i w małych miejscowościach poją swoje dzieci od najmłodszych lat przekonaniem, że jedyną szansą dla nich jest wyjechać do miasta, zdobyć wykształcenie i wepchać się na dobrą, najlepiej państwową posadę. Młodzi znajdują alternatywy w korporacjach, które wchłaniają każde ilości naładowanego energią do walki mięsa roboczego. Tak degraduje się demografia poza dużymi miastami. Czym różnimy się w tej kwestii od rozwiniętych wcześniej krajów?: polecam wycieczkę np. po niemieckich małych miasteczkach, wsiach, odwiedziny w kilku gospodarstwach rolnych i szkołach technicznych.
    Druga sprawa to geografia. Tamte rejony, czyli “ziemie pozyskane” cały czas “pachną” prawowitym właścicielem. Ich obecni mieszkańcy chyba to czują, dlatego ograniczają się do zużywania tego, co otrzymali w prezencie po wojnie i nie są skorzy do inwestowania. Podobna sytuacja jest na mazurach, kaszubach. To przykre, bo Niemcy wybudowali mnóstwo obiektów, które fantastycznie organizowały życie i zdobiły te tereny, a my potrafimy je tylko dewastować.
    Akurat jutro wybieram się w oklice Kłodzka (narty w Czarnej Górze) – będę miał okazję kolejny raz zachwycić się pięknem tego regionu, błądząc – celowo – po małych miejscowościach.

    Odpowiedz
  3. Takie miejscowości podupadają jedna po drugiej 🙁 to przykre, nawet w Polskim mieście uzdrowiskowym Ciechocinku nie ma się czym zachwycać ( byłam jakiś czas temu) to smutne

    Odpowiedz
  4. Dobry tekst, mam nadzieję, że trafi np. na wykop i wywoła jakąś szerszą dyskusję i polemiki.
    Ja myślę, że mamy słabą klasę polityków, także tych lokalnych, którzy nie patrzą dalekowzrocznie i z pożytkiem dla ogółu, ale aby maksymalnie wykorzystać stanowisko, kiedy są u władzy i za różne łapówki itp. od zagraniczniaków zbijają majątek dla siebie i rodziny, zabezpieczają się w ten sposób a po nich choćby potop…

    Odpowiedz
    • Mam podobne przemyślenia. Zastanawia mnie jednak, skąd w nas, tak ogólnie, ta krótkowzroczność, to dbanie tylko o własny interes? Jako naród, który doznał nieszczęścia rozbiorów, powinniśmy być raczej szczególnie wyczuleni na takie postawy – bo to one m.in. właśnie doprowadziły wówczas do naszego upadku. A tutaj, wręcz przeciwnie -“tradycja” jest pielęgnowana. Pozdrawiam!

      Odpowiedz
  5. Bardzo dobry tekst. Ja też pochodzę z małego miasta na pograniczu Mazowsza i Podlasia i z nim stało się to samo. Była cukrownia i nie ma cukrowni. Była kolej i nie ma kolei a tym samym połączeń z Warszawą. Oczywiście za komuny wszystko działało. Szpital jeszcze w moim mieście jeszcze działa. A to co mówił poprzedni rząd, że trzeba prywatyzować szpitale, gdyż samorządy nie radzą sobie z długami, pokazuje jak nie miał racji skoro w ten sposób w Górze lecznica upadła. U nas w kraju nie ma żadnego rodzimego przemysłu i to jest przykre.

    Odpowiedz
  6. To niestety jest prawda, ale sami jesteśmy sobie winni – po PRL też chcieliśmy żeby było “czy się stoi czy się leży 1500 się należy” a że to było mało to okradanie zakładu pracy było popularne. Z poszanowaniem publicznej własności do dziś jest problem. W takich warunkach żadna firma nie przetrwa i będzie sprzedana…

    Odpowiedz
    • Przykre, ale coś w tym jest – ci najniżej usytuowani na drabince wynoszą długopisy i inne artykuły biurowe, ci u szczytu – dokonują wielomilionowych machlojek na akcjach spółek… Wierzę jednak, że nie jest to nagminne zjawisko. Pozdrawiam!

      Odpowiedz
        • Szczerze? Ograniczając się tylko do Góry i jej historii, to nie widzę poprawy. Jest też zbyt wcześnie, by oceniać skutki ekonomiczne np. programu 500+ (to już w skali całego kraju).

          Ogólnie tak sobie myślę, że zmiany w ludzkiej mentalności to nie jest szybki proces, nie zadzieje się on z miesiąca na miesiąc, ani nawet z roku na rok. Czasami musi dojść wręcz do wymiany pokoleniowej, a i to nie jest gwarantem zmiany postawy: w końcu to przede wszystkim rodzice przekazują swoim dzieciom całą paletę przekonań, wzorców zachowań itd.

          Takie “kalki” zostały nam po PRL, ale także mają i jeszcze dawniejsze korzenie – o nich z kolei wspomniał w komantarzach Piotr.

          Odpowiedz
  7. Taki problem dotyczy bardzo wielu małych miejscowości w Polsce i to jest bardzo przykre, owszem kiedyś było inaczej, w wielu miejscowościach dobrze funkcjonowały polskie zakłady produkcyjne, była mleczarnia, cukrownia, szewc, krawiec a nawet fabryka czekolady, teraz nie ma nic, wszystko zamknięte, zero zakładów produkcyjnych, zero perspektyw na zatrudnienie, małe szanse na rozwój turystyki, rolniczo też nie bardzo, ogólnie lepiej się spakować i wyjechać czym prędzej bo przecież z czegoś trzeba żyć. Odpowiedzialność za taką sytuację ponosimy wszyscy, od oficjeli na najwyższych stanowiskach państwowych, którzy bardzo konsekwentnie dążą do tego żeby za pomocą przepisów prawa jak najszybciej “wybić” małych i średnich przedsiębiorców i nie dopuścić do ich ewentualnego rozwoju (a co za tym idzie wzrostu zatrudnienia) [duże przedesiębiorstwa już dawno zostały wyprzedane za grosze lub doprowadzone do ruiny], poprzez władze lokalne, które ciągle przedkładają własne interesy i finanse nad dobro i rozwój miejscowości w gminach po przeciętnego wyjadacza chleba, który masowo kupuje wszechobecną chińszczyznę nie zadając sobie trudu żeby sprawdzić na metce skąd pochodzi dany produkt, a zakupy robi w lidlach, ikeach i biedronkach bo tak jest najprościej, w końcu kto by się trudził żeby szukać polskich firm, producentów i wytwórców i kogo w ogóle obchodzi wspieranie naszej rodzimej produkcji?

    Odpowiedz
    • Dzięki, że poruszasz ten temat – dokonując codziennych, świadomych wyborów w sklepie jako konsumenci możemy kształtować rynek i promować krajowe, a nawet lokalne produkty. Co może być jednak faktycznie trudne w dobie marketów zagranicznych sieci, które spotkać można niemal na każdym kroku. Pozdrawiam 🙂

      Odpowiedz
    • Nasza rodzima produkcja ma się świetnie – proponuję zagłębić się w ten temat, jeżeli ciekawi Cię to, lub planujesz głosić takie poglądy. Świat się zmienia, jesteśmy tego świadkami, ale nie powinniśmy ciągle narzekać, że dziś nie jest tak jak było wczoraj. Kiedyś w miasteczku była 1 fabryka i 70% ludzi szło tam do roboty. Dojeżdżali PKS-em albo na rowerach. Dziś w takim miasteczku jest kilkadziesiąt (set) małych firm, każdy może taką otworzyć (spróbuj za komuny), a wychodząc z domu zastanawiasz się: jechać małym, dużym czy skuterem.

      Odpowiedz
  8. czyli wszystkiemu winni ci paskudni Niemcy którzy wpierw na bezcen wykupują nasze klejnoty rodzinne po to by je zniszczyć i zamknąć. No i Balcerowicz i jego złodziejska prywatyzacja.

    Świetna diagnoza, proszę się szybko zapisać do PiS, widzę świetlaną przyszłość.

    Odpowiedz
    • Hanys, nigdzie nie napisałam, że winni temu są Niemcy 🙂 akurat Niemców bardzo cenię, wielu rzeczy moglibyśmy się od nich nauczyć. Jako naród mnie fascynują, dlatego ukończyłam germanistykę.

      PiS to dla mnie populiści, tłumaczę tylko, jak moim zdaniem udało im się sięgnąć po władzę – wykorzystując nastroje społeczne.
      Kto jest winny opisywanej sytuacji? Sami sobie jesteśmy winni. Brak gospodarności, krótkowzroczność, prywata – to jest to, co nas trawi jako kraj od środka. Pozdrawiam!

      Odpowiedz
  9. Właśnie wróciłem z wycieczki w tamte okolice. Do tego co napisałem wcześniej dodam nowe spostrzeżenie: ludzie są tam chciwi i leniwi. Górale (nasi, małopolscy) słyną ze swojej miłości do dutków, są pazerni i nieprzyjemni, ale jedno trzeba im przyznać – chce im się schylić po te dutki: pensjonaty, knajpy, sklepy, stragany z wyrobami regionalnymi, imprezy/kuligi, pola połączone pod wyciągi i parkingi – widać zaangażowanie lokalnych ludzi. Dolny Śląsk: uchylić furtkę (najlepiej domu wybudowanego przed wojną przez niemca) i kasować średnią krajową x2 za nocleg, bo znaleźć trudno. Błoto na podwórku, mury odrapane, wnętrze oryginał + pozostałości z prl. Knajp jak na lekarstwo, część w niedziele nieczynne. Poprzednia wycieczka (maj 2016), z Wałbrzychem przywołuje podobne wspomnienia. Można oczywiście biadolić: władza taka czy s..aka, ale żeby żyć na sensownym poziomie trzeba rękawy podwinąć i schylić się po pieniędze, a nie oczekiwać darmochy od NICH, bo tych onych już dziś nie ma…

    Odpowiedz
  10. Bardzo trafne.
    Tak nawiasem, PCZ trafiła się Górze niczym tornado. Szef firmy został aresztowany jakiś czas temu.
    http://www.gazetawroclawska.pl/wiadomosci/a/szefowie-polskiego-centrum-zdrowia-aresztowani-wsrod-nich-jeden-z-najbogatszych-polakow,11553434/

    A w gararzu miał spory majątek, inwestorów oszukał na miliony. Popatrz na fotki
    http://pk.gov.pl/aktualnosci-prokuratury-krajowej/wielomilionowe-zabezpieczania-majatkowe-w-interesie-pokrzywdzonych.html#.WMmYpjvhBPb

    Odpowiedz
  11. Na wygraną PiS nie tylko miało wpływ hasło “podnoszenia Polski z kolan”, ale również wiele innych, zewnętrznych czynników. Prawdą jest, że beneficjenci ostatnich 25 lat chwalą zmiany, które zaszły w Polsce, ale jest, i to spora grupa ludzi, która straciła na tych zmianach. Generalnie jednak bilans zmian – moim zdaniem – jest na plus, ale i tak jeszcze zostało wiele do zrobienia.

    Odpowiedz
  12. Podobne zjawisko obserwuję w swojej rodzinnej miejscowości. I choć wydaje się nie być na pierwszy rzut oka tak źle jak u Ciebie, po rozmowach z ludźmi widać, że jest niestety coraz gorzej. Strasznie to smutne!

    Odpowiedz
    • Czy ja wiem, czy coraz gorzej? Mimo wszystko w ogólnym bilansie poczyniliśmy jako kraj postępy. Raczej patrzę na to z tej strony: po upadku PRL otworzyły się przed nami nowe możliwości, których niestety nie wykorzystaliśmy w pełni. Co nie znaczy, że nie da się ich już wykorzystać – da się 🙂 Pozdrawiam!

      Odpowiedz
  13. Jesteście po kolei niewidomi, czy tylko udajecie? Przypomnijcie sobie (kto nie może, niech spyta starsze pokolenie) co było w lodówkach, w mieszkaniach, na parkingach, jak spędzało się wolny czas, gdzie jeździło na wakacje, w co ubierało, czego uczyło w szkołach, gdzie można było pracować (w tym wyjechać do innego kraju), jak wyglądało leczenie i z jakich powodów ludzie umierali, ile i jakich było dróg, dokąd i jak często dojeżdżały autobusy … 25 lat temu i wcześniej. Zróbcie to, a potem się zastanówcie nad takim biadoleniem. A dla porównania zapraszam dziś na czeską albo slowacką prowincję, które w tamtych czasach były raczej wzorem dla polaków.

    Odpowiedz
    • Hmm. Chyba nikt tutaj nie wychwalał minionego ustroju. Od tamtych czasów ogólnie zrobiliśmy postęp, co nie zmienia faktu, że zmiany pociągnęły za sobą też ofiary – na tzw. prowincji różowo nie jest i o tym tutaj debatujemy. Opisujemy, co dzieje się dzisiaj. Pozdrawiam 😉

      Odpowiedz
  14. W wyjazdach za granicę tak na prawdę nie ma nic złego o ile ma się sprecyzowany cel. Ja wyjechałam do Wielkiej Brytanii w wieku 19 lat przez 4 lata odłożyłam pewna kwotę i zdobyłam doświadczenie. Po powrocie starałam się jeszcze o dotację z urzędu pracy na rozpoczęcie działalności, która była dodatkowym zastrzykiem gotówki. W tej chwili po 8 latach zatrudniam 2 osoby i sądzę ze włożony trud się opłacał. Zgadzam się z Piotrem ze górale lubią pieniądze ale są też bardzo zaradni sama jestem góralką. Każdego dnia w swojej drogerii staram się promować wśród swoich klientów polskie produkty.

    Odpowiedz
  15. Mieszkałem bardzo długo w Katowicach, a teraz w miejscowości 50 tyś osób. Faktycznie jest tak jak mówisz w małych miastach, gdzie trudno o pracę. Taka już magia kapitalizmu.

    Jednak w dużych miastach zmiana jest olbrzymia. Jeśli teraz Pani powiem, że w mieście za nic nie robienie z dobrym wykształceniem dostaje się pensję to nie skłamię… Jest naprawdę dobrze.

    Co innego małe miejscowości. To wygląda tak, jakby to co tracą z czasem małe miejscowości przeszło x2 na duże miasta.

    Nie ma co też narzekać, bo w małych miejscowościach jest wiele biznesów, które można założyć. Szkoda tylko, że nie ma tam przedsiębiorców i każdy myśli, że DUŻE miasto zapewni im sukces. Tu jest największy problem, w sposobie myślenia Polaków :/

    Odpowiedz
    • Cześć Grzegorz! Racja, problemem nie jest obecność zachodnich koncernów – w końcu one też dają miejsca pracy, a udziału zachodniego kapitału w zglobalizowanej gospodarce nie da się uniknąć – ale właśnie słaby rozwój rodzimej przedsiębiorczości. Polacy nie chcą zakładać własnej działalności gospodarczej i rozkręcać lokalnych biznesów. I tutaj należy poszukać powodu – dlaczego tak się dzieje? Może brak ludziom wiedzy dotyczącej prowadzenia firmy? Może większy nacisk należy w szkolnictwie kłaść na podstawy przedsiębiorczości? Może powrót szkół zawodowych i zdobycie przez część społeczeństwa konkretnego fachu zbalansowałby lokalny rynek? A może przyczyny leżą jeszcze gdzie indziej – w rozrośniętej biurokracji, zawiłym prawie? Pozdrawiam!

      Odpowiedz
  16. Jest źle i co gorsza nie zapowiada się żeby miało być lepiej. Byłem ostatnio na wschodzie Polski i tam niektóre miejscowości naprawdę wręcz straszą. Mamy w perspektywie wyjście z Unii, a jeśli to nastąpi to dopiero zacznie się dramat.

    Odpowiedz
    • Mnie ciekawi, czy częściowo nie oberwiemy rykoszetem jeszcze wcześniej w związku z Brexitem. Działa u nas teraz sporo brytyjskich firm, po wyjściu z Unii będziemy dla Brytyjczyków drożsi, a i podróże służbowe czy wymiana handlowa obarczone będą dodatkowymi procedurami. A każda kolejna procedura do dodatkowy koszt dla biznesu. Pozdrawiam!

      Odpowiedz
  17. Dana ten artykul czytam po raz kolejny ,bo jest tak prawdziwy ze az boli…….napisalas cala prawde i tylko prawde!!!!!!i.plakac sie chce gdy spojrzymy na miasta zombi….mieszkam od urodzenia w koscianie.pamietam.ze byla tu cukrownia.byla wytwornia wyrobow tytoniowych.byla koscianska rzeznia.byla koscianska spoldzielnia mleczarska…..itd…a zostala mleczarnia sprzedana mlekovicie a poza nielicznymi zakladami caly koscian jezdzi do pracy poza koscian.glownie do poznania .leszna i okolic i smutne jest to straszliwie….bo zostalo nam miasto prawie nierozwojowe.prawie bo iles prywatnych firm dziala ale one nie zatrudni wszystkich mieszkancow a wieczorem o 22-23 nic sie nie dzieje nawet w weekendy bo kazdy zmotoryzowany zmyka wydac pieniadz poza granice.miasta niestety…..p.s.Twoj blog jest the best.

    Odpowiedz
  18. Trzeba się Balcerowicza i spółki zapytać co się stało z majątkiem z początku lat 90-tych, w kolejce są też nasi top miliarderzy a oni to na pewno wiedzą jaki to był biznes wtedy kupować majątek narodowy za grosze.

    Odpowiedz
  19. Informacja ze wczoraj, jakże pasująca do opisywanego przeze mnie zjawiska: http://www.polsatnews.pl/wiadomosc/2017-08-10/lista-122-polskich-miast-ktorym-grozi-zapasc-czarne-prognozy-pan/

    “Spadek liczby ludności, w tym osób młodych i dobrze wykształconych, zachwianie na rynku pracy i patologie – to niektóre z problemów dotyczących średnich polskich miast. Naukowcy z Polskiej Akademii Nauk opracowali listę miejscowości o największym nasileniu problemów społeczno-gospodarczych. Pierwsze miejsce w niechlubnym zestawieniu zajął Prudnik w woj. opolskim.”

    Odpowiedz
  20. Hej Dana, swietny Artykul i twoje spostrzezenia co do naszych wad narodowych. Tez mozna powiedziec, ze ukonczylam Germanistyke ( panstwowe egzaminy niemieckiego w Goethe Instytut) i dlatego tez ze mieszkam w Niemczech juz ponad 20 lat. Cenie Niemcow i po swoim przykladzie moge powiedziec ze mozna tutaj dojsc do czegos ale tylko wlasna praca. Ja zaczynalam tu jako sprzataczka w Hotelu (pracowalam nie dlugo ) i praktycznie wszystkiego sie lapalam by zarobic na mnie i mala coreczke. Maz wtedy jeszcze mial businens w PL ale tez chcial byc w Niemczech. Dzieki temu, ze bylam zona Niemca dostalam sporo roznych kursow by mnie „wyresocjalizowac ” na pracownika w tym kraju. Tak sie dba tutaj o ludzi, ktrorzy chca sie uczyc. A Niemcow Nierobow na Socjalu jest pelno! Praktycznie pierwsze 10 lat to byla walka o przetrwanie, nauka wciaz na nowych kursach. Nie moge zle powiedziec o Niemcach bo gdy widza, ze ktos sie chce ksztalcic ( tak jak mnie zauwazono na ktoryms bezsensownym kursie) to daja mu te przez niego wybrane kursy. A pracowitoscia to mozna daleko zajsc. W tej chwili nie tylko znam super Niemiecki ( Praxis) ale takze ukonczylam egzaminy ksiegowosci /Glowny Ksiegowy / z programem wyksztalcenia na poziomie Uczelni Ekonomicznych, Finansowych a nawet wyzszym z ta roznica, ze ten program w Pl jest po polsku, a ja opanowalam po niemiecku. I to sie tu liczy. Od tego momentu nie mam problemow z praca, bo nawet jezeli sie komus ( szefowa, szef ) nie spodobam ( chemia sympatii, antypatii) to zaraz znajde nastepna prace. Takze nie Niemcy okradli nasz kraj tylko Polacy, Rzad, rozni business Men dali sie okrasc, czy za mniejsza cene sprzedali Aktywa. Inne cechy naszych wad narodowych nie chce tu poruszac ale tez bym mogla napisac o nich spory wpis. Teresa

    Odpowiedz

Dodaj komentarz