Ktoś powie: najlepszym lekarstwem na impulsywne zakupy jest kryzys. Hmm, nie do końca… Impulsywne kupowanie – czyli zakupy dokonywane nagle, bez planu i zastanowienia, w wyniku silnej potrzeby kupienia czegoś, co akurat kupującemu się spodobało i czego nie potrafi on sobie odmówić – często są pokłosiem nawyków, które trudno zmienić. Nawet wtedy, gdy wiemy, że kupienie czegoś pod wpływem impulsu nie jest dobre dla naszego portfela. Takie zakupy często są także objawem natręctw czy nerwic. Wtedy bez wsparcia psychologa może być trudno ich się wyzbyć. Jeśli w porę nie rozwiąże się problemu, zachowania te mogą się przerodzić np. w patologiczne zbieractwo. Dzisiaj podpowiem, czego można spróbować, by przechytrzyć wewnętrzny “zew nabywania”.
1. Listy zakupów vs impulsywne zakupy
Próby pokonania nawyku impulsywnego kupowania warto rozpocząć od zwyczaju tworzenia list zakupów przed każdym wyjściem do osiedlowego sklepu, marketu czy galerii handlowej. Tyle, że przy impulsywnych zakupach długość listy zakupowej nie ma znaczenia. Jeśli chcemy, by sprawdziła się w roli strażnika pożądanych zachowań, trzeba ją spisać nawet wtedy, gdy idziemy do sklepu tylko po jedną czy dwie rzeczy!
Do pomocy w sporządzeniu takiej listy możemy wykorzystać aplikację Listonic, jednak w przypadku walki z impulsywnym kupowaniem polecam tradycyjną kartkę i papier.
Dlaczego? Odręczne spisanie listy ma także aspekt psychologiczny: zwykle pisemnie sporządzamy różne umowy. Taka ręcznie spisana lista zakupów w naszej podświadomości funkcjonuje więc trochę jak zawarty kontrakt. Dzięki temu mamy większe szanse, że po wyciągnięciu go z torby podczas przechadzki po sklepie, nie złamiemy go.
2. Prokrastynacja – tutaj to pozytywne zjawisko
Co masz zrobić dziś, zrób jutro – będziesz mieć jeden dzień wolnego więcej… Takie memy krążą po internecie.
Samo zjawisko prokrastynacji, czyli odkładania realizacji ważnych spraw i obowiązków na “święte kiedyś”, nie jest pozytywnym zjawiskiem. Są jednak małe wyjątki, a do jednego z nich bez wątpienia należy walka z impulsywnym kupowaniem.
Jak wykorzystać prokrastynację do tego celu? Otóż gdy podczas zakupów pojawi się u nas myśl, aby kupić “tę cudowną bluzkę”, obejrzyjmy towar, dotknijmy go, przymierzmy itd… I odłóżmy na swoje miejsce. Powiedzmy sobie na głos: “to jest naprawdę świetny ciuch, ale muszę tę sprawę przemyśleć. Jeśli uznam, że to jest to, czego naprawdę potrzebuję, przyjdę po niego jutro”.
Na koniec dnia, zadajmy sobie pytanie, czy nadal myślimy o tej bluzce? Czy nadal uważamy, że jej potrzebujemy? Otwórzmy szafę, spójrzmy, czy nie posiadamy już podobnej odzieży. Jeśli tak, to odpowiedzmy sobie na pytanie, jak często ją nosimy? Jeśli rzadko lub wcale, to czy nie szkoda wydawać nam pieniędzy na kolejny zapychacz szafy?
Nawet, jeśli potrafimy sobie racjonalnie uzasadnić, czemu nie musimy dokonywać tego zakupu, nogi ponownie mogą nas zanieść do stoiska z kuszącą bluzką. Powtarzamy więc całą procedurę, tylko tym razem mówimy: sprawdzę za tydzień, czy nadal jej potrzebuję.
Jeśli potrzeba zakupu nie była dostatecznie uzasadniona, istnieją spore szanse, że na przestrzeni całego tygodnia ochota na nowy ciuch nam przejdzie lub… zapomnimy o nim. Co dobitnie nam pokaże, że wcale jego zakup nie był palącą potrzebą.
3. Zadawanie pytań zwiększa świadomość
Sposób, który proponuję, jest trochę niczym sesja z psychoterapeutą. Polega na dojściu do przyczyny naszych impulsywnych zakupów poprzez zadawanie sobie szeregu pytań. Zarówno pytania, jak i odpowiedzi na nie, spisujemy na kartce.
Zastanówmy się nam ostatnim impulsywnym zakupem, którego dokonaliśmy. Pytaniami, na które powinniśmy udzielić odpowiedzi, są np.:
- Dlaczego kupiłam XYZ?
- Jakie emocje towarzyszyły mi podczas zakupów?
- Czy zakup miał mi coś zrekompensować? Byłam zła, smutna, podekscytowana?
- Co wydarzyło się tego dnia przed zakupami? Czy to wydarzenie miało wpływ na moje emocje?
- Jak następnym razem mogłabym się zachować w tej sytuacji?
- Co wydarzyło się w tym tygodniu, co mogło wpłynąć na moje zachowanie konsumpcyjne?
- Kiedy zazwyczaj dochodzi u mnie do kompulsywnych zakupów?
- Czy zakup tej rzeczy wpłynął później na moje samopoczucie, samoocenę? W jaki sposób?
- Co dają mi takie impulsywne zakupy?
- Jak się czuję kilka godzin i dni po dokonaniu impulsywnego zakupu? Jak wolałabym się czuć?
- Co następnym razem mogę zrobić, by nie doszło do impulsywnego zakupu?
- Jakim zachowaniem lub aktywnością mogę zastąpić potrzebę impulsywnych zakupów? Co sprawia mi przyjemność, poprawia humor, interesuje mnie?
- Na realizację jakiego marzenia mogłabym przeznaczyć pieniądze, jeśli nie uległabym tej zakupowej zachciance?
Możemy też stosować powyższe pytania jako listę kontrolną, którą nosimy przy sobie. W momencie, gdy chcemy dokonać niezaplanowanego zakupu, warto rzucić na nią okiem i spróbować sobie odpowiedzieć na te pytania. Odpowiedź na nie w sklepie zabierze nam nieco czasu. Może to być przyczynkiem do tego, że zniechęcimy się do zakupu, gdy zobaczymy, ile energii musimy włożyć w podjęcie decyzji i na ile aspektów naszego życia ma ona wpływ.
4. Zakupy w parze
Sposobem na ograniczenie impulsywnych zakupów jest poproszenie bliskiej, zaufanej osoby o towarzyszenie nam podczas wypadów do punktów handlowych.
Osobie takiej należy szczerze przedstawić problem impulsywnych zakupów i zapytać, czy mogłaby się podjąć roli naszego osobistego strażnika. Należy ją uczulić, że mogą się pojawić z naszej strony protesty, próby zbagatelizowania sprawy (“a to tylko jednorazowy skok, “obiecuję, że to ostatni raz, gdy kupuję pod wpływem chwili” itp.), jednak powinna być nieugięta.
Takiej osobie możemy wręczyć np. kopię naszej listy zakupów lub listę pytań kontrolnych. W kryzysowych sytuacjach powinna nam przypomnieć o naszych postanowieniach. Musimy mieć zaufanie do takiej osoby i pewność, że będzie konsekwentnie egzekwować nasze postanowienia dotyczące ograniczenia zakupów.
5. Stosowanie metody kopertowej
Nawyki zakupowe można poddać rygorowi metody kopertowej. Jest to prosty sposób na planowanie wydatków, a przy tym nie zajmuje dużo czasu.
Gdy mamy przyporządkowane w danym miesiącu kwoty do danej koperty wydatków, zadecydujmy, z jakiej koperty musimy zmniejszyć kwotę do naszej dyspozycji, by zrekompensować nieplanowany zakup.
Najlepiej, by była to bardzo istotna kategoria, np. rachunki. Wtedy zobaczymy, że impulsywne zakupy sprawiają, że pali nam się grunt pod nogami. Zmusi nas to następnym razem do głębokiego zastanowienia się, czy z powodu kaprysu chcemy fundować sobie finansowe kłopoty.
Więcej o praktycznym zastosowaniu metody kopertowej przeczytasz w moim artykule: Metoda kopertowa w planowaniu wydatków.
6. Ustawiony dzienny limit na karcie płatniczej
Od strony technicznej możemy spróbować ograniczyć dostęp do pieniędzy.
Można to osiągnąć poprzez ustalenie niskiego limitu dziennych płatności na karcie bankowej. Oprócz tego możemy rozważyć w ogóle wyrobienie sobie karty prepaidowej, którą będziemy doładowywać co tydzień niewielką kwotą, np. 40 zł.
Tak, by kwota ta starczyła na wydatki podstawowej potrzeby i nie było dzięki temu miejsca na nieplanowane zakupy.
Pilnujemy tego, żeby w razie dokonania impulsywnego zakupu, nie podbijać w danym tygodniu limitu na karcie. W założeniu ta metoda ma sprawiać, że odczujemy dyskomfort, gdy ulegniemy pokusie – bo będziemy wiedzieć, że przez to może nam zabraknąć pieniędzy na zakup np. żywności w danym tygodniu.
Ćwiczymy więc silną wolę i dokonywanie wyboru: albo kaprys, albo problem z zaspokojeniem najważniejszych potrzeb. Uczy to ponoszenia konsekwencji za swoje wybory.
7. Zamiast karty płatniczej – odliczona gotówka
Metoda podobna do poprzedniej, jednak bardziej restrykcyjna. Mianowicie albo oddajemy swoje karty płatnicze pod pieczę małżonka i nie ma zmiłuj! Dysponujemy tylko wyliczoną gotówką. Jeszcze bardziej restrykcyjnym krokiem będzie złożenie w banku dyspozycji zamknięcia kart. Potrzebujemy gotówki? Musimy skierować swe kroki do kasy bankowej. Prawdopodobnie z uwagi na stratę czasu i poczucie wstydu, odejdzie nam na to ochota.
Operowanie gotówką ma te zalety, że wtedy na własne oczy widzimy, jaką kwotą dysponujemy. Dla wielu osób pieniądze na karcie to rzecz abstrakcyjna. Wirtualny pieniądz może dawać złudne wrażenie, że jest źródłem, z którego fundusze płyną bez końca. Więcej o zaletach płacenia gotówką przeczytasz tutaj.
8. Metoda “coś za coś”
To metoda, która wymaga prawdziwych poświęceń. Mianowicie za każdym razem, gdy poddajemy się zachciance kupienia czegoś – i jej ulegniemy – w zamian musimy pozbyć się z domu jakiejś rzeczy ZA DARMO. Np. wystawiając taki przedmiot w OLX lub wrzucając ogłoszenie w aplikacji mobilnej Oddam za darmo.
Możemy też zrobić dobry uczynek i oddać taki przedmiot na jakiś cel charytatywny. Kilka podpowiedzi znaleźć można w tym wpisie.
Aby ta metoda działała na nas jak straszak i odniosła skutek, to oddawany przedmiot nie może być przypadkowy. Nie może być to mało wartościowa dla nas rzecz, której straty nie odczujemy. Wręcz przeciwnie: powinien być to przedmiot, którego używamy i którego utrata nas zaboli.
Jak to egzekwować? Można podpisać ze sobą kontrakt o np. treści: “jeżeli kolejny raz ulegnę zakupowemu szaleństwu, zobowiązuję się do oddania za darmo ulubionej pary butów / płyty muzycznej / książki / zestawu porcelany.” Plus poświadczamy tę deklarację własnoręcznym podpisem.
Gdy będziemy dysponować takim zobowiązaniem na piśmie, bardziej będzie ono do nas przemawiać. Najlepiej, gdy nosić je będziemy przy sobie. Warto trzymać je w portfelu. Gdy kolejny raz najdzie nas ochota na nowy gadżet… Wyciągamy kartkę i czytamy ją na głos.
Konsekwencja impulsywnego kupowania musi w nas uderzyć, musi powiać grozą. Świadomość tego zobowiązania ma nas powstrzymać przed bezsensownym, spontanicznym wydaniem pieniędzy.
Jeśli stosujemy równolegle metodę chodzenia na zakupy w parze, możemy wręczyć naszej towarzyszce bądź towarzyszowi ów kontrakt, by w awaryjnej sytuacji nam o nim przypomnieli i odczytali. Zwiększamy tak szanse na jego respektowanie.
Jak powstrzymać się przed impulsywnym kupowaniem?
Nie warto bagatelizować problemu. Jak wspomniałam we wstępie, może być to zachowanie mające swe korzenie w niezdiagnozowanych nerwicach. Jeśli więc widzisz, że żadna z powyższych technik nie pomaga zapanować nad pokusą impulsywnego zakupu, rozważ konsultację u specjalisty.
Podpowiedzcie, jakie jeszcze można spróbować zastosować taktyki, by ograniczyć impulsywne zakupy?
Podobał Ci się ten wpis? Uważasz go za przydatny? Chcesz mnie wesprzeć? Będzie mi niezmiernie miło, jeśli podzielisz się nim ze znajomymi! Nieco niżej znajdziesz przyciski do udostępniania artykułu w różnych serwisach internetowych. Dla Ciebie to jeden klik, który trwa chwilę, a dla mnie szansa na dotarcie z wartościowymi treściami do nowych odbiorców 🙂 DZIĘKUJĘ! Zapraszam Cię też do polubienia bloga Kobiece Finanse na Facebooku oraz śledzenia go na Twitterze lub obserwowania na Instagramie. Jestem również obecna na platformie Pinterest. Najbardziej zachęcam jednak do zapisania się na mój newsletter. Wtedy zawsze będziesz na bieżąco z nowymi wpisami, ciekawostkami, wartymi odnotowania wydarzeniami i poradami 🙂 |
Na szczęście ten problem mam już za sobą 🙂 Listy zakupów, pytania ,,Czy mi to rzeczywiście potrzebne?” i pilnowanie budżetu – bardzo mocno pomagają poradzić sobie z takim impulsem. Myślę, że bardzo wartościowy wpis, dla wszystkich szukających wsparcia 🙂
Dzięki, głosy takie, jak Twój, są jak miód na moje serce 😉
Bardzo ciekawe rady, chociaż my nigdy nie robimy listy. Najczęściej jemy to co akurat było na dobrej promocji 🙂
Niestety mam problem z takimi impulsywnymi zakupami, ale walczę z nim podobnymi metodami do tych we wpisie 🙂 Pozwalam sobie na impulsywne zakupy do 50 zł miesięcznie, w co zazwyczaj wlicza się po prostu jakaś ozdoba do domu albo kosmetyk i tych zakupów raczej nie żałuję, ale wszystko inne wpisuję na listę i pod koniec miesiąca weryfikuję, czy dalej chcę kupić daną rzecz. I wtedy większość pozycji wypada z listy, a ja mogę sobie zaplanować konkretny wydatek w budżecie 🙂
Brawo, gratuluję samokontroli 🙂 To, że zdajesz sobie sprawę z problemu i podejmujesz kroki, aby z nim walczyć, świadczy o podejmowaniu świadomych wyborów i dużej dyscyplinie. Trzymam kciuki, na pewno się uda!
Nawet podczas zakupów spożywczych nie kupuję pod wpływem impulsu. Zawsze mam przygotowaną listę i tylko w wyjątkowych sytuacjach wkładam do koszyka produkty, których na niej nie ma
Często korzystam na kompulsywnym kupowaniu, bo trafiają mi się rzeczy, które są wyjątkowe, oryginalne czy potrzebne. Gdyby nie to, nie miałabym ich wcale.
Jeśli kupione przedmioty niosą dla Ciebie konkretną wartość i z nich korzystasz, to nie ma problemu. Gorzej, gdyby były zapychaczami przestrzeni, o których człowiek zapomina krótko po zakupieniu. Z takimi impulsywnymi zakupami warto byłoby już walczyć. Pozdrawiam 🙂
Ja w sumie chyba nie mam problemu z kompulsywnością, choć budżet planuję raczej swobodnie 😉
Zdarzało mi się w przeszłości robić kompulsywne zakupy, ale gdy zaczęłam zapisywać swoje wydatki i bardziej je planować, nawyk ten na szczęście zniknął. Nie znaczy to, że od czasu do czasu nie kupię sobie czegoś spontanicznie, ale nie jest to już na tak dużą skalę, jak wcześniej.
Twoje sposoby wydają się dobre, tylko mam wrażenie, że coraz łatwiej ulegać zakupom online. W takim wypadku zastanawiam się, na ile wymienione sposoby zadziałają…
W przypadku zakupów online polecam:
a) nie zaznaczać zgód marketingowych na przesyłkę materiałów handlowych przy np. zapisywaniu się na newsletter;
b) nie wyrażać zgód na stronach internetowych na cookies służące do profilowania reklam;
c) korzystać z programów blokujących wyskakujące pop-upy i reklamy bannerowe, np. AdBlocker;
d) pozwalać sobie na buszowanie po sklepach online tylko w określony dzień tygodnia i przez określony czas, zapisując wcześniej, co konkretnie chcemy znaleźć (czyli podobnie, jak przy zwykłych zakupach – tworzymy sobie listę);
e) przy bardzo kompulsywnych nawykach online, warto włączyć tzw. kontrolę rodzicielską i poprosić partnera, by zablokował nam dostęp do konkretnych stron.
Pozdrawiam! 🙂
Nigdy nie miałam problemu z kupowaniem, ale znam osoby, które nie mogą się powstrzymać i wydaje z tego powodu dużo pieniędzy. Pozdrawiam serdecznie!
U mnie naprawdę lista działa cuda. Wcześniej jak wybierałam się na zakupy bez listy to przychodziłam do domu z kilkoma dodatkowymi rzeczami, a tak nie chodzę po sklepie, nie rozglądam się po wszystkim i nie zastanawiam czy „może
Się przyda”, tylko jasno i konkretnie wiem po co przyszłam i z tym wychodzę. Nie znaczy to oczywiście, że nigdy nie kupuje niczego dodatkowego, ale zdecydowanie rzadziej się to zdarza 😉
kiedyś miałam problem z kupowaniem ciuchów na wyprzedażach. na szczęście się opamiętałam… teraz mam co sprzedawać na vinted 😀
Ostatnio na Instagramie trafiłem na konto, które prowadziła osoba na co dzień używająca systemu kopertowego. Pisała, że właśnie dzięki niemu udało jej się wyeliminować impulsywne zakupy i ograniczyć niepotrzebne wydatki 🙂 Niby taki archaiczny sposób a czasami sprawdza się lepiej niż niejeden współczesny system 🙂
Pandemia wyrobiła u nas w domu doskonały nawyk z punktu widzenia ograniczenia impulsywnych zakupów – szczegółowa lista i duże zakupy raz w tygodniu.
Według budżetu, dzięki temu, wydatki spadły o ok. 15%.
Nam pomagają ostatnio wspólne zakupy. Często się pilnujemy i powstrzymujemy wzajemnie przed pewnymi zakupami. I łatwiej nam wcześniej przygotować listę i się jej trzymać 🙂
Jeśli chodzi o zakupy stacjonarne to nigdy nie miałam problemów z impulsywnymi zakupami. Nie lubię tłumów, więc na zakupy szłam zawsze z listą, kupowałam to co miałam kupić i jak najszybciej wychodziłam ze sklepu.
Zakupy internetowe jednak to dopiero bajka. Najwięcej kasy wydawałam na ciuchy i kosmetyki. Teraz w dobie pandemii ograniczyłam na szczęście kupowanie ubrań, bo nie oszukujmy się, jak siedzimy w domu to po co nam 3 pary nowych sandałków? 😀
To co pomaga mi najbardziej w opanowaniu chęci robienia niepotrzebnych zakupów to wypisanie sięze wszystkich newsletterów, zainstalowanie adblocka i odinstalowanie wszystkich możliwych aplikacji zakupowych. No i ograniczenie oglądania kanałów na youtubie i blogów recenzujących ciuchy i kosmetyki też znacznie ograniczyły moją chęć na “coś nowego”.
Zdobyłaś się na radykalne kroki 🙂 Najważniejsze, ze odnoszą skutek!
Ciekawe, bo ja mam zgoła odwrotnie: przy zakupach online zawsze trzymam się listy, przy zakupach w sklepie czasem coś wpadnie mi w oko, coś podniosę, poczytam etykietę, powącham itd… I czasem się skuszę na nieplanowany wydatek. Przy zakupach online odpada” organoleptyczne” zapoznanie się z produktem, więc mniej mnie kusi, by wrzucić coś extra do koszyka.
Niestety wiele osób robi zakupy pod wpływem impulsu, co niestety ma kiepski koniec. Z wielką ciekawością przeczytałam Twój tekst, świetnie jest napisany!