Jedzenie stanowi jedną z największych – jeśli nawet nie największą – grupę wydatków w budżecie domowym. Ile wydajemy na jedzenie? Według danych GUS, kwota przeznaczana przez Polaków na jedzenie to średnio ok. 25% ich budżetu. Dlatego warto dokładnie przemyśleć, jak rejestrować wydatki na żywność. Czy rozbić ją na mniejsze kategorie? Jeśli tak, to według jakich wytycznych je budować? Tak naprawdę wszystko zależy od tego, na jakich danych szczególnie nam zależy i czy budżet prowadzimy w pojedynkę, w parze, czy też dla kilkuosobowej rodziny.
Wydatki gospodarstw domowych – żywność w budżecie domowym
Najłatwiej wszelkie wydatki żywnościowe wrzucić do jednej kategorii pt. JEDZENIE. Ten sposób spisywania wydatków nie daje nam co prawda przekrojowego obrazu, gdzie i na co wydajemy najwięcej, jest jednak najłatwiejszy w prowadzeniu. Wszystkie kwoty z paragonów sklepowych, restauracji, pubów itd. lądują w jednym miejscu. Takie podejście z pewnością pozwala oszczędzić czas, który normalnie musiałybyśmy przeznaczyć na szczegółową analizę.
Rozwiązanie te prawdopodobnie byłoby najbardziej satysfakcjonujące dla młodzieży, która przeważnie jest na utrzymaniu rodziców. Wydatki poniesione samodzielnie na artykuły spożywcze są w przypadku nastolatków niewielkie i raczej okazjonalne (wycieczka, wyjście ze znajomymi na pizzę, drożdżówka w sklepiku szkolnym), ponieważ zaopatrzenie w żywność całej rodziny spoczywa na barkach mamy i taty. Rozbijanie więc tych wydatków na mniejsze kategorie raczej mija się z celem – świeciłyby pustkami.
Podobnie rzecz się ma z tymi studentami, którzy do samodzielnego przygotowywania sobie posiłków się nie kwapią i raz w tygodniu udają się z wizytą do domu rodzinnego, by wrócić z niego z całą torbą maminych obiadków, mrożonek, przetworów i wypieków 😉
Jedzenie w budżecie domowym – jak można podzielić tę kategorię?
Jednak dla osób utrzymujących się samodzielnie, takie uproszczenie byłoby już raczej niezbyt satysfakcjonujące, szczególnie, gdy same mają gromadkę dzieciaków do wykarmienia. Teraz warto się zastanowić, według jakiej metodologii podzielimy główną kategorię JEDZENIE.
W moim wpisie o planowaniu budżetu domowego w 2014 roku przedstawiłam jedną z nich, która dla uzyskującego własne dochody singla lub pary jest moim zdaniem idealna. Sprawdzi się też w przypadku rodzin z dziećmi. Podstawowym kryterium jest u mnie miejsce spożywania posiłków. Dlatego stosuję podział na żywność kupowaną w sklepach oraz żywność kupowaną w restauracjach, stołówkach, barach itp., natomiast wydatki poczynione podczas wyjazdów wrzucam do zupełnie innej kategorii pt. URLOP.
Obie podkategorie rozbiłam z kolei na lokalizacje, w których zaopatruję się w jedzenie. I tak prowadzę jedną tabelę z wypunktowanymi sklepami, w których najczęściej robię zakupy oraz drugą z jadłodajniami, które najczęściej odwiedzam. Dzięki temu wiem co, gdzie, za ile kupuję i w których miejscach wydaję miesięcznie najwięcej (i czy mi się to opłaca).
Moim zdaniem jest to bardzo przejrzysty podział, dzięki któremu uzyskujemy dużo informacji o naszych wydatkach na artykuły spożywcze, a przy tym nadal jest nieskomplikowany w prowadzeniu. Jego bardziej rozbudowaną wersją w przypadku rodzin wielodzietnych jest zastosowanie powyższej metody kilkukrotnie. Tworzy się wtedy oddzielne tabele dla wszystkich domowników, których wydatki ostatecznie sumowane byłyby w jednej tabeli poglądowej.
Tutaj jednak pojawia się pytanie o to, kto te wszystkie wydatki miałby zapisywać. Każdy za siebie? Czy też należałoby wyznaczyć jednego “strażnika budżetu”, który raz w tygodniu spisywałaby wyniki dla całej rodziny? To jest już sprawa do indywidualnego rozpatrzenia.
Wydatki na jedzenie w budżecie domowym – podział według rodzaju produktów spożywczych
Im więcej osób jest w gospodarstwie domowym, tym bardziej pragniemy dokopać się do szczegółów. Dlatego wiele osób decyduje dzielić wydatki na żywność według rodzaju produktów spożywczych. I tak wydzielają oni takie podkategorie, jak:
- warzywa i owoce,
- dania gotowe (zarówno te kupowane w sklepach i gotowe do spożycia po podgrzaniu, jak i dania spożywane w restauracjach),
- nabiał,
- pieczywo,
- wyroby cukiernicze,
- przyprawy, sosy i dodatki,
- mięso i wędliny,
- ryby,
- przetwory, konserwy i mrożonki,
- woda, soki i napoje,
- alkohol,
- przekąski (na produkty typu: chipsy, paluszki solone, popcorn, krakersy, orzeszki itp.)
Można połączyć obie opisane tu metody, jednak ich równoległe stosowanie jest bardziej absorbującym zadaniem. Przede wszystkim zaś wymagającym od nas prawdziwej cierpliwości. Warunkiem, by wytrwać w praktykowaniu tego modelu, jest dysponowanie odpowiednią ilością czasu wolnego. Jeśli nie masz go zbyt wiele, ogranicz się do jednego rozwiązania – albo według miejsca zakupu, albo według rodzaju produktów. W przeciwnym wypadku możesz szybko się zniechęcić i zaniechasz prowadzenia budżetu w ogóle, a tego raczej chcemy uniknąć. Na pewno łatwiej kontrolować budżet w takim podwójnym modelu, jeśli do prowadzenia budżetu domowego wykorzystujesz program komputerowy.
Czy stosujecie podobny podział na kategorie w przypadku żywności? A może prowadzicie budżet według kompletnie innego podejścia? Jak rejestrować wydatki na jedzenie według Waszych pomysłów? Zachęcam do komentowania 🙂
Podobał Ci się ten wpis? Uważasz go za przydatny? Będzie mi niezmiernie miło, jeśli podzielisz się nim ze znajomymi! Możesz też polubić Kobiece Finanse na Facebooku, zaobserwować mnie na Instagramie lub śledzić na Twitterze! Wtedy zawsze będziesz na bieżąco z nowymi wpisami, ciekawostkami, wartymi odnotowania wydarzeniami i poradami 🙂 |
---|
U nas wydatki na żywność dzielimy na dwie kategorie: Jedzenie i Rozrywka. Do jedzenia zaliczamy wszystko, co kupujemy i jemy w domu, a jeśli jemy na mieście, traktujemy to jako rozrywkę. A ponieważ zawsze też szczegółowo zapisujemy w tabelce, skąd jest dany wydatek i co się mniej więcej na niego składa (np. pozycje: zakupy Lidl albo obiad restauracja XXY), to łatwo potem sprawdzić, jak się te wydatki układają.
A że kategoria Rozrywka w naszym domowym budżecie obejmuje także np. alkohol i kino i ma limit wyznaczony w miesiącu, to zawsze jest dodatkowa motywacja, by ograniczać jedzenie na mieście – bo czasem limit się kończy i jest albo kino, albo obiad na mieście 😉
Hej Agnieszka, gdy ktoś pracuje z domu, to raczej nie ma problemu jadania na mieście obiadów. Sam je sobie przygotowuje. Powiedzmy, że etatowcy nie zawsze zdążą coś uszykować do roboty w domu – wiem po sobie. Wtedy taki podział, że jedzenie na poza domem wiąże się z rozrywką, raczej się nie sprawdzi 🙂 Ale dla freelancera jest ona jak najbardziej logiczny. Ciekawa metoda, pozdrawiam!
Nigdy tego nie sprawdzałam, ale na jedzenie zawsze wychodzi spora sumka. Muszę sobie zrobić taką tabelkę i ocenić czy coś da sięzaoszczędzić.
Do kontrolowania wydatków używam aplikacji na telefonie. Ja mam anglojęzyczny MoneyWise. Sama mogę tworzyc podgrupy i grupy. Wpisuję zakupiony towar i wybieram podgrupę. Wydatki można zobaczyć na grafie i jest od razu podsumowana wydana kwota. Obsługa jest prosta i dzięki niej wiem ile pieniędzy wydaję. Nie miałabym cierpliwości do zbierania i podliczania paragonów. Poza tym smartphona mam zawsze ze sobą i jak mam sekundkę to wpisuję wydatki i przychody. Prosto i przyjemnie.
Produkty typu np. mąka, kawa do jakiej kategorii dodać?
Np. Produkty sypkie 🙂