Jak się okazało, drastyczne obniżenie stóp procentowych z marca bieżącego roku to nie koniec – Rada Polityki Pieniężnej ogłosiła w ubiegłą środę kolejną obniżkę, a specjaliści nie wykluczają, że następne tego typu posunięcie prawdopodobnie będzie miało miejsce w czerwcu lub lipcu.
Przypomnę, że na początku marca RPP obniżyła referencyjną stopę procentową o 50 punktów bazowych, wynosiła ona 3,25%. Stopa lombardowa wyniosła 4,75%, depozytowa 1,75%, a redyskonta weksli 3,5% w skali rocznej. Obecna zmiana polega na obcięciu głównej stopy procentowej o 25 pb. W tej chwili wynosi ona zatem już tylko 3% w skali rocznej; pozostałe stopy też uległy zmianie i wynoszą: lombardowa 4,5%., depozytowa 1,5%, redyskonta weksli 3,25%.
W sumie więc od listopada 2012 roku, gdy RPP zaczęła pierwsze większe cięcia stóp procentowych, łączna ich skala wynosi 175 pb. Sporo jak na nieco ponad pół roku.
RPP na swoim ostatnim posiedzeniu ogłosiło, że “decyzje RPP w kolejnych miesiącach będą uzależnione od oceny napływających danych z punktu widzenia prawdopodobieństwa utrzymania się inflacji w średnim okresie wyraźnie poniżej celu NBP” (cel ten oscyluje natomiast między 1,5% a 3,5%; dane o obecnej inflacji można znaleźć bezpośrednio na stronie Narodowego Banku Polskiego).
Co to wszystko oznacza z perspektywy zwykłego zjadacza chleba? Nie są to zbyt dobre wieści dla osób zainteresowanych bezpiecznym oszczędzaniem. Spadek stóp procentowych bezpośrednio przekłada się bowiem na oprocentowanie rachunków oszczędnościowych, lokat oraz obligacji skarbowych.
O ile fundusze inwestycyjne bazujące na papierach skarbowych w zeszłym roku pozwoliły zarobić nawet 15%, to w związku z obecnymi obniżeniami stóp, 2013 rok będzie dużo słabszy. Spadek rentowności obligacji zawsze oznacza wzrost ich cen. Nie inaczej dzieje się z lokatami. Sama wspomniana obniżka stóp procentowych z marca poskutkowała tym, że odpływ z depozytów terminowych wyniósł ponad 3 mld zł!
Podobnie w przypadku rachunków oszczędnościowych – można powiedzieć, że aktualne posunięcia RPP oznaczają koniec promocyjnych i kuszących oprocentowań. Przekonuję się o tym boleśnie, obserwując komunikaty moich banków. I tak np. dostałam wczoraj wieczorem mail z Informacją z banku BGŻ Optima, że od 11 lipca 2013 r. zmianie ulega wysokość oprocentowania środków pieniężnych zgromadzonych na Rachunku Głównym oraz Rachunkach Celowych z 3,6% do 3,0% w skali roku (obecne oprocentowanie promocyjne wynosi 4%).
Podobnie Deutsche Bank ogłosił jakiś czas temu obniżkę oprocentowania – zapomnieć można o czasach, gdy wynosiło ono 8,1%. Od 20.06.2013 wyniesie ono 4% (aktualnie wciąż jeszcze 6%) dla db Konta Oszczędnościowego 24h otwartego w Pakiecie dbNET z saldem poniżej 10 000.
Czy ktokolwiek może jednak zyskać na obniżkach stóp? Teoretycznie – tak. Ich cięcia są korzystne dla osób z kredytem na głowie – zadłużonych w polskiej walucie oraz wszystkich tych, którzy dopiero przymierzają się do zaciągnięcia kredytu. Również przedsiębiorcy, którzy szukają taniego kapitału na inwestycje, zacierają ręce. Najwięcej zaoszczędzą na kredycie wszyscy ci, których raty aktualizowane są raz do roku – zapłacą oni o 19,7% niższe raty kredytowe.
Przykładowo, w przełożeniu na konkretne liczby. Przed zmianą, przy kredycie na 100 000 zł zaciągniętym na 30 lat, rocznym okresie aktualizacji i oprocentowaniu 7,91% płaciliśmy ratę w wysokości 727zł (przy założeniu, że mamy raty równe, a marża to 1pkt ponad WIBOR). Po zmianie: oprocentowanie spada do 5,75% i nasza rata wynosi 584zł (według symulacji specjalistów z Open Finance).
Jednak moim zdaniem te “zyski kredytowe” są bardzo złudne i mogą ludzi zaprowadzić na manowce. Banki korzystając z okazji, że łatwiej klientów da się namówić na kredyt przy takim układzie stóp procentowych, prowadzą już od pewnego czasu agresywne kampanie pro-kredytowe. Jeśli Kowalski da się im przekonać, istnieje duże ryzyko, że podejmie błędną decyzję kredytową. Czyli np. weźmie na siebie kredyt hipoteczny zbyt duży, by go spłacić, gdy sytuacja ze stopami procentowymi się unormuje i pójdą one w górę (=również i raty zaciągniętego kredytu podskoczą). Umówmy się, że obecne stopy procentowe się rekordowo niskie i stanowią na polskim rynku pieniężnym pewne zaskoczenie, anomalię. W dłuższej perspektywie na pewno się nie utrzymają!
Zbytnie zmniejszenie stóp stanowi groźbę zmniejszenia się oszczędności. Jak pisałam – rachunki oszczędnościowe i lokaty nie będą dla ludzi tak korzystne, jak wcześniej, więc istnieje prawdopodobieństwo, że zaczną oni te pieniądze z nich wybierać – co zasadniczo już ma miejsce.
Powodują więc też zmniejszenie rezerw bankowych. To może oznaczać konieczność dodrukowania pieniędzy. Czyli efekt może się okazać inny od zamierzonego przez NBP. Inflacja pójdzie w górę i uderzy w konsumentów i firmy. Dla przypomnienia więcej pieniędzy na rynku oznacza, że są one realnie mniej warte, czyli ich siła nabywcza słabnie.
Co zrobić w obliczu zaistniałej sytuacji? Osobiście coraz poważniej rozważam odkładaną w czasie decyzję odnośnie przesunięcia moich środków pieniężnych z rachunków oszczędnościowych do funduszy inwestycyjnych. Również i banki stawiają na tę formę oszczędzania i zaczęły ją aktywnie reklamować. Daje ona im szansę na zatrzymanie rezerw i powstrzymanie odpływu pieniądza (co grozi opisanymi w poprzednim akapicie, negatywnymi skutkami dla wszystkich), a także pozwoli dodatkowo zarobić na prowizjach pobieranych ze sprzedaży jednostek uczestnictwa.
BGŻ Optima zachęca do otwarcia lokaty z funduszem (gdzie trzymiesięczna stawka lokaty jest bardzo wysoka i wynosi 7%). Warunkiem skorzystania z oferty jest aktywne Konto BGŻOptima Indywidualne. Również bank Millennium zrobił krok naprzód i oferuje obniżone o połowę opłaty manipulacyjne w Millennium TFI. Zakładam, że to nie koniec i że na dniach będziemy mogli zaobserwować wysyp tego typu promocji na rynku bankowym.
Osobom zainteresowanym tą formą pomnażania oszczędności polecam poniższe publikacje. Niezdecydowanych i sceptycznych też zachęcam – może zmienicie zdanie.
Wydaje mi się, że “zyski kredytowe” nie są wcale złudne, są jak najbardziej realne. Jeśli ktoś ma kredyt, na niższych stopach po prostu zyskuje. Niskie stopy mogą natomiast faktycznie wpływać na złudzenie u osób stojących przed wzięciem kredytu, że raty będą odpowiednio niskie (zgodnie z aktualnie faktycznie niską stopą), to może nieco mylić, gdyż po prawdopodobnym wzroście stóp także raty pójdą w górę. Ale, jak przy każdej decyzji finansowej – najpierw myślimy, potem podejmujemy decyzje, nigdy odwrotnie 😉