Oj, ciśnienie lekko mi skoczyło. Jakoś od 2-3 dni natrafiam w internecie na portalach informacyjnych na podawaną w różnej formie wiadomość odnośnie sondażu zleconego przez Pracodawców RP oraz Związek Przedsiębiorców i Pracodawców. Badanie miało sprawdzić, kogo Polki najchętniej szukałyby sobie i swoim córkom na męża. Wytypowano 8 grup zawodowych: lekarzy, prawników, przedsiębiorców, żołnierzy, nauczycieli, urzędników, związkowców i polityków… Gdzie się podziali w tym badaniu informatycy, ja się pytam? Ale mniejsza o to.Pytano o prestiż wykonywanego zawodu i pożytek dla społeczeństwa wynikający z takiej, a nie innej funkcji. Wśród 535 poddanych badaniu kobiet, większość wskazywała na przedsiębiorców, niewiele gorzej wypadli lekarze i prawnicy. Jadnak w całej tej ankiecie ubodło mnie jedno. Zaczynam się zastanawiać, jaki główny cel jej przyświecał?
Niezależność finansowa kobiet a panujące stereotypy…
Coś, co mnie specjalnie po publikacji tego sondażu nie zaskoczyło, to fakt, że bardzo szybko wyniki badania zostały ostro skomentowane przez internetowych pieniaczy. Głównie przez mężczyzn pokrzywdzonych przez “złe, próżne, łase na kasę baby”. Kobieta jawiła się w nich jako pasożyt, który żeruje na dobrym sercu partnera, wykorzystuje jego naiwność i korzysta z zasobnego portfela męża. Dowodzono, że kobiety kierują się nie miłością, tylko wyrachowaniem w wyborze partnera. Bo liczy się dla nich tylko JEGO kasa, kasa, kasa…
Jakże taki osąd jest niesprawiedliwy, jak bardzo szufladkuje wszystkie panie!
Bo co z kobietami, na których głównie spoczywa ciężar utrzymania domu? Co z kobietami, które zaniedbują życie rodzinne, by mieć za co swoim pociechom kupić coś na obiad? Co z kobietami, które dzielnie, samotnie wychowują dzieci? I co z tymi, które w ogóle nie decydują się na zakładanie rodzin, bo wolały wybrać ścieżkę kariery?
Czy można je również wrzucić do worka z naszywką “wyzyskiwaczki mężczyzn”? Nie sądzę. Tak samo nie uważam, by głównym kryterium wyboru mężczyzny, z którym chcemy spędzić resztę życia, była ilość zer na jego koncie. Oczywiście, pewnie są takie osobniczki płci pięknej. Nie da się temu zaprzeczyć – tak samo, jak i są tacy panowie…
Jest to kolejny powód, dla którego moim zdaniem kobiety powinny większą wagę przykładać do tematyki finansów osobistych. Powinnyśmy świadomie dążyć do niezależności finansowej kobiet – by nie być niesprawiedliwie posądzanymi o wyrachowanie i żerowanie na kasie innych. W dzisiejszych, nowoczesnych, wyzwolonych, “równouprownionych” czasach nie możemy liczyć tylko i wyłącznie na to, że mężczyzna zadba o finansową przyszłość naszą i naszych dzieci. Ta rola należy do obojga partnerów.
Odpowiedz sobie na szereg pytań…
Doga internautko, być może trafiłaś tu przypadkiem, być może czytasz ten blog od dłuższego czasu… Niezależnie jednak od tego, proszę Ciebie o jedno.
Odpowiedz sobie na pytanie, na jakim poziomie jest Twoja wiedza finansowa?
Czy śledzisz wiadomości ekonomicznie i wiesz, jak wygląda sytuacja polskich banków? Który jest w jakiej kondycji, kto został ostatnio przez kogo przejęty, jakie produkty finansowe oferują konkurenci, jakie mają plany na najbliższe miesiące?
Jakie kroki podjęła ostatnio Rada Polityki Pieniężnej i jak one wpłyną na nasze środki ulokowane na kontach bankowych?
Jak dobrze wypełniać deklaracje podatkowe? Jak poprawnie wyliczyć raty kredytowe?
I w końcu – kto prowadzi u Was budżet domowy? Ty, tylko Twój partner, czy oboje? A może nie prowadzicie go w ogóle, bo nie macie pojęcia, jak się do tego zabrać? Nie wiecie, jakim cudem i kiedy kasa przecieka Wam przez palce? Dlaczego w zeszłym miesiącu rachunek za prąd wyszedł tak niebotycznie wysoki? I jak to się dzieje, że w każdym kolejnym miesiącu borykacie się odwiecznie z tym samym problemem – po 20-stym zaczyna Wam brakować środków do życia?
Czas najwyższy rozpocząć samodzielnie edukację w tym temacie, by nie obudzić się pewnego dnia z przysłowiową ręką w nocniku.
Dlaczego niezależność finansowa kobiet jest potrzebna – garść faktów
Oto i garść faktów, dlaczego umiejętność zarządzania własnymi pieniędzmi powinna obchodzić każdą z nas.
Rozpada się co trzecie małżeństwo w Polsce. Jeszcze do niedawna mówiono o co czwartym. Tendencja niekorzystna, ale ostatnio nieco przystopowała. Co i tak jet mało optymistyczne, ponieważ głównie wiąże się z faktem, że i liczba zawieranych małżeństw nieszczególnie rośnie.
Każdy rozwód w mniejszym czy większym stopniu wiąże się z “wojną finansową” między małżonkami i kwestiami podziału majątku. Czy jesteś na taką ewentualność przygotowana?
O wiele istotniejsze jest jednak, co potem – czy masz plan na dalsze życie, po rozwodzie… Przede wszystkim, czy masz za co żyć, czy może było tak, że to mąż przynosił pieniądze do domu, a Ty tylko zajmowałaś się dziećmi…
W konsekwencji możesz się stać kobietą samotnie wychowującą dzieci. Czy zawczasu zabezpieczyłaś się finansowo na taki scenariusz? Czy masz w banku jakieś rezerwy finansowe, fundusz awaryjny?
To nie przelewki – według badań, odsetek kobiet pozostających na utrzymaniu partnera wynosi 52% ogółu osób, u których tylko jeden partner przynosi pieniądze do domu.
A może jednak było tak, że masz “jakąś” własną pracę? Zastanów się jednak – czy lubisz to, co robisz? Jakie korzyści czerpiesz z tej pracy? Czy przypadkiem Twoi koledzy płci męskiej nie są lepiej wynagradzani za tą samą pracę? Godzisz się na taką sytuację i milczysz, bo boisz się zwolnienia?
To też kolejny problem, nad którym MUSISZ się pochylić i zastanowić, dokąd idziesz. Bo jeśli nie jesteś sprawiedliwie wynagradzana, to i Twoje poczucie własnej wartości leci na łeb, na szyję. Po co tkwić w robocie, której szczerze nienawidzisz – zmień ją!
To wcale nie takie trudne. Być może jedyne, co Ciebie w niej trzyma, to wygoda. Przyzwyczaiłaś się do takiego stanu rzeczy i tkwisz w swojej strefie komfortu… Która wcale nie jest dla Ciebie komfortowa na dłuższą metę!
A jeśli nadal upierasz się przy swoim i chcesz dalej obejmować obecne stanowisko… Pomyśl nad alternatywnymi źródłami dochodu. Na blogu sukcesywnie podpowiadam możliwe sposoby. Poza etatem też możesz przecież zarabiać pieniądze, a kto wie, może odnajdziesz w ten sposób swoje powołanie i otworzysz własny biznes? Coraz więcej kobiet decyduje się na taki krok i zdobywa niezależność finansową.
Drogie Panie, pamiętajcie też o jeszcze jednej, bardzo ważnej rzeczy, którą sobie zazwyczaj uświadamiamy, gdy jest już nieco za późno… W Polsce kobiety żyją średnio 9 lat dłużej niż mężczyźni. To oznacza, że kiedyś i tak, czy nam się to podoba i nas interesuje, czy nie, zostaniemy skonfrontowane z tematem samodzielnego zarządzania pieniędzmi…
O tym, jak ważna jest niezależność finansowa kobiet, pisała Kim Kiyosaki
Znaczący jest fakt, że 80% kobiet, które obecnie żyją w nędzy, nie zaznało biedy za życia mężów. Pamiętajcie, 90% kobiet będzie prędzej czy później, bez niczyjej pomocy, zajmować się swoimi finansami. Gdy umiera mąż, a kobieta nie ma doświadczenia lub umiejętności w dziedzinie finansów, to albo podejmuje złe decyzje, albo prosi Pana Pomocną Dłoń – doradcę finansowego, maklera, pośrednika lub agenta nieruchomości – żeby przyszedł jej z pomocą.
~Kim Kiyosaki, “Bogata Kobieta”.
A to oznacza naszą przegraną i uzależnienie się finansowo od kolejnej – obcej – osoby… Czego żadnej z nas nie życzę 🙂
Tak więc Moje Drogie – do dzieła, zawalczmy o niezależność finansową kobiet. Czas zakasać rękawy i aktywnie uczyć się obchodzenia z pieniędzmi, umiejętnego nimi zarządzania, oszczędzania, inwestowania. Pora zacząć pilnować miesięcznych wpływów i wydatków, prowadzić budżet domowy w wygodny dla nas sposób. Myśleć w szerszej, dalszej perspektywie, nie najbliższych dni czy miesięcy, ale i lat.
Wierzę, że wcale nie jesteśmy gorsze w tej dziedzinie od mężczyzn i jest nas więcej niż pokaźna grupa. A także, że sondaże tego typu, jak przytoczony we wstępie, stanowić będą dla nas wszystkich tylko ciekawostkę. Trzymam kciuki za powodzenie!
Podobał Ci się ten wpis? Uważasz go za przydatny? Chcesz mnie wesprzeć? Będzie mi niezmiernie miło, jeśli podzielisz się nim ze znajomymi! Nieco niżej znajdziesz przyciski do udostępniania artykułu w różnych serwisach internetowych. Dla Ciebie to jeden klik, który trwa chwilę, a dla mnie szansa na dotarcie z wartościowymi treściami do nowych odbiorców 🙂 DZIĘKUJĘ! Zapraszam Cię też do polubienia bloga Kobiece Finanse na Facebooku oraz śledzenia go na Twitterze lub obserwowania na Instagramie. Jestem również obecna na platformie Pinterest. Najbardziej zachęcam jednak do zapisania się na mój newsletter. Wtedy zawsze będziesz na bieżąco z nowymi wpisami, ciekawostkami, wartymi odnotowania wydarzeniami i poradami 🙂 |
Sondaż równie stereotypowy i tendencyjny jak byłby sondaż badający, czy panowie chcą ładnej partnerki, a rodzice bezpiecznej przyszłości dla dzieci 😀
Wiesz, trochę to dziwne podejście, zakładanie iż utrzymanie i dobrobyt rodziny/związków należy tylko do mężczyzny. Owszem, przez wieki mieli znacznie więcej możliwości i praw niż my, ale przecież oczekiwanie od kobiety że wniesie ‘wartość dodaną’ nie jest wymysłem ostatnich lat. Myślę też, że nigdy nie zniknie taka opcja dla obojga płci, że związek wyciągnie i zabezpieczy materialnie drugą osobę. I nie mam tu na myśli małżeństw dla pieniędzy, tylko wpływ drugiej osoby na własne finanse. Jakkolwiek każdy jest kowalem własnego losu, to przecież będąc w związku zawsze wpływa się na drugą stronę i ona wpływa na nas.
Kobiety powinny dążyć do niezależności, ale co prawd to prawda, mężczyźni się trochę rozleniwili. Ale i kobiety i meżczyźni źle podchodzą do “tego całego równouprawnienia”.
Problem jest znacznie glebszy, nie chodzi tylko o to, zeby zadbac o swoja sytuacje finansowa czy raczej byc gotowa na sytuacje, gdy jest sie zdana wylacznie na siebie. Chodzi tez o to, jak na przyklad o to zadbac, jednoczesnie radzac sobie z wypelnieniem roli matki (o zonie nie wspominajac, poniewaz jednoczesnie trzeba by sie zajac rola meza 😉 Kobiety, ktore spelniaja sie “jakby bardziej” jako matki, maja znacznie mniejsze mozliwosci, aby sie przygotowac (jesli to w ogole mozliwe) do roli kogos, kto poradzi sobie samemu (takze) finansowo. Nie czas tu rozstrzygac, co lepsze czy wazniejsze – rola matki/zony vs autorealizacja zawodowa. Na pewno zbawienne dla psychiki kobiety jest sprawdzenie sie i utwierdzenie w przekonaniu, ze w razie czego poradzi sobie takze sama – mowa caly czas o tych, ktore bardziej zajmuja sie dziecmi i domem, niz wykonywaniem wyuczonego zawodu. Tylko jak (i kiedy) to zrobic?..
Wg mnie trudno osiągnąć niezależnośc finansową , znam osoby całkowicie niezależne teraz ale w przeszłosci pozyczały one pieniadze na np zakup mieszkania czy rozpoczecie firmy, znam takie którym pomagano rodzina czy ich znajomi i nawet do dziś ale one twierdzą że są niezależne bo takie by chiały byc widziane , za silne niezależne więc żyją we własnym kłamstwie. Na pewno dla mnie kobiety ważne jest teraz własne mieszkanie , mieć pracę godną , kiedys miesiac byłam sprzataczką i znalazły się osoby które bardzo się cieszyły z mojej porażki ,więc dokształcanie się dla lepszej pracy jest ważne.
Zdołowała mnie informacja o tym, że co trzecie małżeństwo się rozpada. 😦
Artykuł straszy i straszy. Jeżeli motywacją do działania ma być strach, to ja nie chcę całe życie bać się, że nie jestem samodzielna finansowo i z tego powodu pracować w strachu. Strach o byt niszczy miłość i niszczy relacje, niszczy nasze pasje. Przede wszystkim zaufałabym Bogu gdyż on jest naszym najlepszym Ubezpieczycielem. Różne są sytuacje, w których postawi nas życie. Gdybym bała się, że mąż w przyszłości mnie porzuci, to jak czułabym się na ślubnym kobiercu? Trzeba podchodzić do życia z wiarą i nadzieją w siebie i w ludzi. Nie rozumiem jaki sens ma w życiu przeciętnej kobiety śledzenie akcji bankowych czy giełdowych i bycie na bieżąco z polityką. Trzeba w życiu podejmować ryzyko pomimo tego, że ludzkie jest to, że się boimy. Wszystko jest ryzykiem, małżeństwo, urodzenie dziecka, podjęcie pracy, zawieranie znajomości, jazda na nartach. Ale życie jest przygodą i to jest właśnie piękne. Ja namawiam właśnie do życia bez zabezpieczeń, życia odważnego, pięknego, szczerych relacji, bez kalkulacji z kim się opłaca a z kim nie. Jestem samotną mamą trójki małych dzieci, w tym jednego z autyzmem. Zapewniam, że Bóg daje nam wszystko, czego potrzebujemy a ja o nic nie zabiegam. Zaufałam Bogu całkowicie. Dzięki temu mam elastyczną pracę (pracuję w domu , jestem architektem), mam czas na dzieci i przyjaciół. Nie mamy może wiele pieniędzy, ale wychowuję dzieci zgodnie z wyznawanymi wartościami, mamy przyjaciół, rodzinę i znajomych. Można powiedzieć, że jestem szczęśliwa. Dlatego namawiam, żyjcie tym czasem, który jest wam dany. Cieszcie się życiem i bliskimi i tym co macie. Jeżeli chcecie i sprawia wam to radość, pracujcie, jeżeli chcecie wychowywać dzieci i zajmować się domem, róbcie to i nie miejcie obaw ani wyrzutów sumienia. Wybierzcie taką pracę, która daje wam szczęście a nie taką, która da bezpieczeństwo i pewną emeryturę, a w której będziecie się męczyć.
Nie myślcie, co by było gdyby. Jeżeli coś się stanie, znajdziecie rozwiązanie. Kochajcie siebie i dbajcie o siebie!
Cześć rene – na początek dzięki za komentarz, dokopałaś się do starego artykułu. Cieszę się, że znalazłaś czas i chęć, by go przeczytać i się do niego ustosunkować 🙂
Hmm, według mnie nie chodzi w tym wszystkim o strach. To raczej bazowanie na twardych danych i faktach. Liczby dotyczące rozwodów nie są przyjemne, jednak wydaje mi się, że warto znać skalę zjawiska. Nie dlatego, że miałoby to od razu oznaczać, że nie ufamy swojej drugiej połówce, bo tak to by pewnie w ogóle nie dochodziło w dużym stopniu do ślubów. Po prostu, warto pomyśleć, czy i jak przygotować się na taką ewentualność. Uważam, że bardziej przygnębiające jest w tym wszystkim to, że dużo osób składa ślubne przysięgi i ma je później za nic, traktuje jak niezobowiązującą, ładnie brzmiącą i romantyczną formułkę, niż to, że przed ślubem para wspólnie ustali, czy ma rozdzielność majątkową, czy nie, kto i jak będzie dysponować pieniędzmi i na co będą je odkładać itp.
Piszesz, że “nie rozumiem jaki sens ma w życiu przeciętnej kobiety śledzenie akcji bankowych czy giełdowych i bycie na bieżąco z polityką” – moim zdaniem ma sens w takim samym stopniu, jak w przypadku mężczyzn. Nie chodzi o to, by być ekspertem finansowym, ale by w ogóle się orientować, jak funkcjonuje rynek i obecny model rozwiniętych społeczeństw. Nie żyjemy w bańce, to, co się dzieje w gospodarce i polityce, prędzej czy później będzie miało jakieś przełożenie na naszą sytuację finansową (i nie tylko). Niezorientowanym tłumem łatwiej manipulować.
Cyt. “Ja namawiam właśnie do życia bez zabezpieczeń, (…) bez kalkulacji z kim się opłaca a z kim nie.” – kompletnie nie o to mi chodziło w artykule, by kalkulować opłacalność związku 🙂 Właśnie takie podejście (tj. myślenie typu: “wyjdę za niego, bo ma dużo pieniędzy, będę opływała w luksusy i sama nie będę musiała kiwnąć palcem, by mieć pieniądze”) jest dla mnie trudne do zrozumienia.
Cyt. “Jestem samotną mamą trójki małych dzieci, w tym jednego z autyzmem. Zapewniam, że Bóg daje nam wszystko, czego potrzebujemy a ja o nic nie zabiegam. Zaufałam Bogu całkowicie. Dzięki temu mam elastyczną pracę (pracuję w domu , jestem architektem), mam czas na dzieci i przyjaciół. ” Widzisz, nie każdy jest wierzący 😉 A nawet jeśli, to nie każdy wierzący ma tyle szczęścia, co Ty. Jak wytłumaczysz niepowodzenia tych, którzy szczerze się modlą i wierzą, kierują się nadzieją, a i tak dostają kolejne ciosy od życia? Bóg ich mniej ukochał? Za mało gorliwie się modlili? Nie zrozum mnie źle, ale dla mnie to, co przytaczasz, to dowód anegdotyczny.
Pozdrawiam 🙂
Basiu, nie widzę niczego niegodnego w pracy sprzątaczki.
Nie można się przygotować . Na pewno nie da się pogodzić roli matki z efektywną pracą zawodową, bo będzie kulało jedno albo drugie. Po prostu należy od dziecka budować wiarę w siebie i w swoje możliwości i wierzyć w to, że sobie poradzę.Wg mnie trzeba żyć tu i teraz a w sytuacji kryzysowej zawinąć rękawy i nie poddawać się. Wiem to po sobie, że tak się da. Także pomimo najlepszych zabezpieczeń, nie zawsze się może udać, bo na przykład zachorujemy i na co nam wtedy nasze przygotowanie. Może się zdarzyć, że będziemy mieć niepełnosprawne dziecko, którym trzeba będzie się non stop opiekować i na co nasze orientacje w sprawach bankowych. Moja ciotka po stracie męża w latach 50 została sama z piątką małych dzieci. I Bóg znalazł rozwiązanie i dał jej męża, który ją utrzymał. Bądźmy pewne, że i my sobie damy radę, gdy przyjdzie czas próby. Moja znajoma została porzucona przez męża w wieku 45 lat. Została sama z dwoma dorastającymi synami. Na dodatek zbiegło się to z utratą pracy (pracowała jako muzyk w filharmoni, jej stanowisko zajęła osoba ze znajomościami). Nie miała pojęcia o życiu, nie wiedziała nawet jak używa się karty bankomatowej, bo utrzymywał ją mąż, pracy w swoim zawodzie nie znalazła. Przekwalifikowała się, została sekretarką, zrobiła kurs grafiki komputerowej. Żyli bardzo skromnie, ale wyedukowała synów, obaj skończyli szkoły muzyczne. Obecnie jeden z nich pracuje w Szwecji, drugiemu także się powiodło. Ona zmieniła pracę na lepiej płatną. Tak więc, jak mawiała moja ciotka lingwistka. „Języka należy się uczyć wtedy gdy jest on potrzebny a nie wcześniej”. I to dotyczy wszystkich dziedzin życia. Należy po prostu żyć tu i teraz.
Mam odmienne zdanie 🙂 Wyznaję zasadę “lepiej zapobiegać, niż leczyć” – o wiele mniej stresu w sytuacji kryzysowej.
Co do: “Także pomimo najlepszych zabezpieczeń, nie zawsze się może udać, bo na przykład zachorujemy i na co nam wtedy nasze przygotowanie. Może się zdarzyć, że będziemy mieć niepełnosprawne dziecko, którym trzeba będzie się non stop opiekować i na co nasze orientacje w sprawach bankowych.”
I znów – zależy, jak na to spojrzeć. Zarówno na czas choroby jak i opieki nad niepełnosprawnym członkiem rodziny możemy mieć dzięki “orientacji w sprawach bankowych” zgromadzoną odpowiednią ilość środków, by zapewnić sobie leczenie, rehabilitację itp.
Pozdrawiam 🙂