Witajcie moje miłe i moi mili po dłuższej przerwie! Wracam do Was prosto z działki – dosłownie i w przenośni. Bo to właśnie nabycie własnego ogródka działkowego w pobliskim ROD było jedną z głównych przyczyn, czemu “wszelkie życie na blogu zamarło”. Nie będę ukrywać, że żyję teraz tym tematem i chodzę z uśmiechniętą gębusią, pomimo urobienia po pachy w ziemi i robactwie. Mam frajdę, jakiej mi od dawna brakowało. Gdyby tak nie było, to rzuciłabym to zajęcie szybko w diabły. Z tego względu postanowiłam przybliżyć Wam temat, jak kupić ogródek działkowy.
Rodzinne ogródki działkowe – jak wylądowałam na własnym “RODOS”
RODOS (dowcipny skrót od: Rodzinne Ogródki Działkowe Ogrodzone Siatką) w czasach koronawirusa stały się bardzo popularne, chociaż boom na nie rozpoczął się jeszcze przed pandemią.
Nic dziwnego: pomimo początkowych perturbacji i sporów o to, czy po ogłoszeniu przez rząd narodowej kwarantanny można przebywać na swojej działce, czy nie, dla wielu ludzi okazały się one jedyną ostoją normalności i azylem. Namiastką życia sprzed pandemii, gdzie nie trzeba się martwić noszeniem maseczki i gdzie można oderwać myśli od tego całego koronaszaleństwa.
Myśl o posiadaniu działki chodziła za mną już od dawna. Pojawiła się w mojej głowie na długo przed pandemią. Kiedy ładnych kilka lat temu Magda z bloga Finanse na obcasach chwaliła się swoim ogródkiem, bardzo jej zazdrościłam. Oczami wyobraźni widziałam, jak mogłoby wyglądać moje własne “zielone królestwo”. Co nasadziłabym tam, jak urządziła otoczenie…
Ale zawsze znalazło się jakieś wytłumaczenie, by tę decyzję odłożyć na “święte kiedyś” czy “błogosławione kiedy indziej”.
Pandemia i izolacja przyspieszyły decyzję o własnym ROD
Ileż w końcu można siedzieć w domu, przed komputerem? Ile można snuć plany o wyjeździe na urlop, który nie dochodzi do skutku, bo nadszedł kolejny lockdown i restrykcje w turystyce?
Czułam, że jestem przytłoczona oglądaniem non-stop moich 4 ścian i potrzebowałam powiewu świeżości. Telewizja i inne media straszące kolejną falą zachorowań bardzo męczyły mnie psychicznie. Omijałam te “njusy” z daleka. Zresztą, to zmęczenie było spowodowane także innymi przykrymi dla mnie wydarzeniami, ale o tym opowiem w jednej z następnych notek.
Zmęczenie odbiło się też negatywnie na mojej motywacji w prowadzeniu bloga. Poczułam, jakby nagle ktoś odciął mi prąd. Pomimo rozgrzebanych kilkudziesięciu tematów na wpisy, nie czułam sił ani chęci, by siadać do pisania. Miałam wrażenie, że się wypaliłam.
Aż pewnego majowego dnia, nieco od niechcenia i bez nadziei, zajrzałam na OLX i ujrzałam JĄ. MOJĄ DZIAŁKĘ. Tak już sobie pozwoliłam nazwać to miejsce, mimo że przede mną była jeszcze droga przebrnięcia przez formalności. I o tych formalnościach przygotowałam dla Was dzisiejszy wpis 🙂
Czy warto kupić ogródek działkowy?
Ktoś zapyta – w sumie to po kiego ci ta działka, masz za dużo wolnego czasu?
Cóż, widocznie nie ma to jak ciśnienie, które zmusza człowieka do pracy 😉 a jaka przyjemna to praca!
Przedstawię kilka faktów i argumentów przemawiających za i przeciw ogródkom działkowym.
Pora na przyjacielskie ostrzeżenie nr 1.
Ogródek działkowy wymaga dużych nakładów pracy i czasu
Działka męczy niesamowicie – fizycznie, bo psychicznie się na niej odpoczywa nawet, gdy się haruje. Zdawałam sobie sprawę, że ogródek w ROD jest zajęciem i czaso- i energożernym, że wymaga ogromu pracy.
Jednak dopóki człowiek nie uświadczy tego na własnej skórze, to nie zdaje sobie sprawy, jaka to jest skala wysiłku.
Ja sobie to uświadomiłam w ten sposób, że już zaliczyłam pierwszą kontuzję i 2 tygodnie rehabilitacji. Za dużo naraz chciałam przekopać, szpadel był w ruchu przez kilka dni z rzędu. Niezły wyczyn dla ramienia, którego głównym wysiłkiem przez wiele miesięcy było operowanie myszką komputerową.
No i zapłaciłam za to cenę – nadwyrężenie mięśni i nerwu prawej ręki, ból nadgarstka i łokcia, drętwienie dłoni i gorsza chwytność. Ale i tak nie żałuję 😛 Niemniej, kochane & kochani, nie powielajcie po mnie tego błędu. Róbcie przerwy!
My jesteśmy na początku naszej przygody z ROD i spędzamy na naszej działce dużo czasu, by jakoś ogarnąć ten chaos. W przyszłym roku pewnie dużo czasu spędzać będziemy z kolei, by mieć z niej plony, czyli właściwie doglądać roślin, reagować na ich choroby…
A także spędzać duuużo czasu na walkę ze szkodnikami. To kolejny punkt na liście, którego warto być świadomym.
Działkę posiadamy raptem od nieco ponad 2 miesięcy. Póki co nasadziłam na niej nieco kwiatów, bylin, rzodkiewkę, sałatę, ogórek i koperek, a już mamy po dziurki w nosie konfliktów z panem kretem, mrówkami, ślimakami i osami. Teraz do kompletu doszła jeszcze ćma bukszpanowa.
Wolę sobie nie wyobrażać, co się będzie działo, gdy posadzimy pierwsze drzewa 😉
Pora na przyjacielskie ostrzeżenie nr 2!
Własny ogródek działkowy to finansowa studnia (prawie) bez dna
No chyba że się akceptuje w całości stan, w jakim się ona znajduje w momencie jej przejęcia oraz nic nie planuje się zmieniać w nasadzeniach i zagospodarowaniu terenu. Wtedy ROD aż tak nie bije po kieszeni.
Ale w przeciwnym wypadku…
U nas poprzedni właściciel chciał działkę urządzić po swojemu. Wywalił więc wszystko, co tam rosło. Grządki warzywne zrównał z ziemią, wyciął drzewa owocowe, zlikwidował oczko wodne… I zostawił nam w spadku pobojowisko, kretowisko i łąkę chwastów.
Z jednej strony fajnie, bo pustą działkę można urządzić wedle swojego kaprysu. Taki stan działki mi nie przeszkadzał… Z drugiej strony, potrzeba wielu miesięcy, żeby to “jakoś” wyglądało, cieszyło oko, dawało spore plony. No i sporo trzeba zainwestować w sprzęt i rośliny.
Na szczęście nasza działka ma kilka niezaprzeczalnych plusów. Przede wszystkim podpięcie do prądu, podłączenie do wodociągu. A poza tym jest to ogródek działkowy z domkiem – mamy murowaną altanę! Trzeba ją nieco ogarnąć, otynkować, pomalować, ale jednak co mur, to mur.
Nasza działka wymaga szeregu prac: wyrównania terenu, odchwaszczenia (na początku dzikie zielska wszelkiej maści dorastały tam człowiekowi niemal do ramion), wykarczowania starych pniaków (to akurat już za nami – 11 pniaków zostało wyrwanych z korzeniami lub rozwalonych siekierą), obsiania trawą, obsadzenia drzewkami, wydzielenia stref na warzywa, krzaczki jagodowe, zioła…
Ogółem: nasz ogródek działkowy wymaga zaprojektowania (wstępnie wszystko mam już rozplanowane w… Paincie 😀 ), posprzątania i wdrożenia projektu w życie.
Przedsięwzięcie do tanich nie należy, trzeba się liczyć ze znacznymi kosztami. Do tego tematu wrócę pewnie jakoś za rok. Podsumuję wtedy wydatki, pokażę efekt przed i po. Mam nadzieję, że wytrwam w tej wojnie, trzymajcie kciuki 😉
Dobra, postraszyłam sporymi nakładami czasowymi i finansowymi oraz niekończącą się walką ze szkodnikami, pora na garść plusów.
Własny ogródek działkowy jako miejsce wypoczynku
Ogródek działkowy to niezaprzeczalna odskocznia od codziennych problemów i obowiązków. Szczerze mówiąc to nie przypominam sobie, kiedy ostatnio udało mi się tak wyłączyć mózg z myślenia o pracy, jak podczas przekopywania ogródka czy malowania płotu. Dla moich szarych komórek wypad na działkę jest jak zabieg SPA.
Ale nie samymi pracami ogrodowymi człowiek żyje. Nasz ogródek jest położony w zielonej, cichej okolicy. Dookoła nie ma zbyt dużo zabudowań. Jest kilka domków jednorodzinnych, a tak jak okiem sięgnąć tylko pola i gaj. Nieco dalej – rzeczka. Można się rozłożyć wygodnie na hamaku czy leżaku i zatopić w błogim spokoju.
Miejsce spotkań i zabaw dla dzieci
Własna działka to także dobre miejsce na spotkania z rodziną i znajomymi przy grillu. Działkowcami jesteśmy jak wspomniałam od niedawna, a już “zaliczyliśmy” 3 grille. Dla porównania w zeszłym roku chyba ani jednego, z tego, co pamiętam…
Rodziny z dziećmi też mogą wykorzystać taki ogródek jako przestrzeń do rekreacji. U sąsiadów zamontowana jest trampolina i pompowany brodzik. Dzieciaki mają frajdę na świeżym powietrzu.
Porcja codziennego ruchu
Jak wspomniałam – przez ostatnie miesiące “rdzewiałam”. Przez różne pandemiczne ograniczenia, m.in. zamknięcie siłowni czy basenu, na który uczęszczałam, moja aktywność fizyczna drastycznie spadła. Zwykłe spacery po okolicy nie zastąpią bardziej zróżnicowanego ruchu. A taki można sobie zafundować właśnie na działce.
Gdy piszę te słowa, aktualnie “palą mnie” uda i pośladki. Dużo ostatnio robiłam w przykucnięciu, mięśnie nie były przyzwyczajone do tej pozycji. To samo z ramionami. Pierwsze prace z wykorzystaniem szpadla i wideł również przypomniały mi, że w ogóle mam tu jakieś mięśnie.
Raj dla miłośników majsterkowania
Jakkolwiek by to dziwnie nie zabrzmiało, można mieć sporo rozrywki dzięki drobnym pracom na działce. Coś trzeba złożyć, zamontować, naprawić. Mój Marek ma teraz sporo tego typu “zabawy”. Widzę, że mocno się wkręcił w rolę pana złotej rączki, a w kwestii różnych sprzętów na działkę lada moment stanie się chodzącą encyklopedią 😉
Takie drobne prace i naprawy pobudzają wyobraźnię. Zmuszają do kreatywnego myślenia, poszukiwania rozwiązań problemów, z którymi na co dzień człowiek się nie mierzy. Można się wykazać pomysłowością. A potem dumnie prężyć pierś, że się udało coś skonstruować.
Ogródek działkowy źródłem zdrowych, ekologicznych warzyw, owoców, ziół i jagód
Przez kilka lat próbowałam uprawiać zioła i warzywa, m.in. pomidory, na balkonie. Jednak na dłuższą metę pomysł mi się nie sprawdził. Obawiałam się sąsiedztwa ruchliwej ulicy i jej wpływu na jakość plonów. Po pewnym czasie, z żalem w sercu, zaniechałam balkonowej uprawy w doniczkach.
I tu na ratunek przyszedł mi ROD. Jak wspomniałam, lokalizację mamy idealną pod uprawy na własny użytek: z dala od miejskiego zgiełku i skumulowania zanieczyszczeń. W pełni mogę mieć kontrolę nad tym, co sadzę, jakich nawozów używam itp.
Mam nadzieję, że już w przyszłym roku cieszyć się będę własnymi plonami na domowe przetwory.
Źródło zdrowej i taniej żywności
Z poprzednim punktem ściśle wiąże się kwestia wydatków na żywność. Różne anomalie pogodowe z ostatnich lat pokazały, że ceny żywności w sklepach mogą drastycznie rosnąć. W tym kontekście posiadanie własnych upraw działkowych stanowi dodatkowe zabezpieczenia naszego portfela przed skokami cen żywności i inflacją.
Zmniejszenie poziomu “ignorancji biologicznej”
Nie da się ukryć – jestem typowym mieszczuchem. Posiadanie działki wymusza na mnie poszerzenie wiedzy z zakresu rolnictwa, sadownictwa… Tego, co i jak żyje w glebie. Jak rozpoznawać stan gleby. Jak rozpoznawać szkodniki, choroby roślin, jakie są chwasty – i jak z nimi walczyć. Jaki jest cykl rozwoju roślin. Czemu niektóre nasiona wymagają stratyfikacji – i co w ogóle oznacza ten termin?
To sprawia, że lepiej rozumiem zależności między działaniami ludzi a przyrodą. Pozwala to poczuć się częścią tego ekosystemu. Rośnie świadomość, że rośliny są “mądre” na swój sposób. Dla mnie to ciekawe doświadczenie.
Jak zostać działkowcem? Możliwe scenariusze
No dobra, przedstawiłam najważniejsze plusy i minusy posiadania działki. Pozostaje najważniejsze pytanie – jak ją nabyć?
I tak dochodzimy do chwili prawdy.
Pewne sformułowania, które sama również użyłam w tym artykule, nie są precyzyjne i poprawne. Piszew o tym, ponieważ na pewno będziesz się także z nimi zderzać na każdym kroku. Zapamiętaj, że tak naprawdę nie da się kupić działki ROD… To jest pewne uproszczenie, które jednak – mimo wszystko – mąci ludziom w głowie. Nie jest się właścicielem działki ROD w takim sensie, jak po zakupie np. własnego mieszkania.
Kiedy więc zadajesz pytanie, “jak kupić ogródek działkowy”, to poprawnie powinno ono brzmieć: “jog mogę nabyć prawo do użytkowania ogródka działkowego” – ponieważ działki w ROD się nie kupuje, tylko się ją dzierżawi. A to kolosalna różnica, którą niektórzy wymieniają też jako najważniejszy minus posiadania działki.
Czym jest dzierżawa?
Za Wikipedią: “Polega na udostępnieniu innej osobie prawa lub rzeczy, natomiast (w odróżnieniu np. od pożyczki) nie przenosi własności. Przedmiotem dzierżawy może być tylko rzecz lub prawo przynoszące pożytki. (…) Istotą dzierżawy jest to, że wydzierżawiający na oznaczony czas oddaje dzierżawcy rzecz do używania i pobierania pożytków, w zamian za co dzierżawca zobowiązuje się płacić wydzierżawiającemu czynsz.“
Działki ROD mają przeważnie od 3 do 5 arów powierzchni. “Kupując” działkę nie stajemy się właścicielami tego gruntu. Przejmując od kogoś działkę, kupujemy (co poświadczamy podpisem u notariusza) nasadzenia na działce – czyli drzewa, krzewy – a także zabudowania na działce i ew. ruchomości oraz zobowiązujemy się do przejęcia praw w użytkowaniu działki. Z działki możemy korzystać w ramach dożywotniej dzierżawy od Polskiego Związku Działkowców (PZD). Przeniesienie prawa do użytkowania ogródka działkowego to nie jego kupno!
I to jest pierwszy sposób na “nabycie” działki. Przejmujemy ją od kogoś, dogadując się bezpośrednio z dotychczasowym dzierżawcą.
Drugą opcją jest wydzierżawienie działki bezpośrednio do Zarządu ROD danego ogródka. Wtedy odpada nam koszt w postaci poświadczenia notarialnego umowy.
Czasem warto przedzwonić do zarządów ogrodów działkowych i dopytywać o wolne działki. Bywa, że dysponują oni opuszczonymi, zaniedbanymi ogródkami, bo np. dotychczasowy działkowicz zmarł. Ogródek działkowy nie podlega dziedziczeniu (do masy spadkowej liczą się nasadzenia, urządzenia i ew. altana, ale nie sam grunt), więc po śmierci użytkującego ją działkowca, dysponentem działki zostaje zarząd ROD.
Jeśli rodzina nie zgłosi się o przeniesienie praw do działki w ustawowych terminach, to często ogródki stoją opuszczone i czekają na nowego gospodarza. Małżonek na złożenie wniosku o przeniesienie praw po zmarłej osobie ma 6 miesięcy. Po upływie tego terminu dzieci i wnuki mają 3 miesiące na ew. zgłoszenie własnego roszczenia ustanowienia prawa do działki.
Warto zaznaczyć, że scenariusz otrzymania działki bezpośrednio od zarządu ROD jest mało prawdopodobny w obecnych czasach. Z uwagi na pandemię, działki ROD przeżywają swój renesans. W sumie bardziej trafnie byłoby napisać, że prawdziwe oblężenie.
Ceny działek ROD – ile kosztuje ogródek działkowy?
Jakie są ceny działek ROD? Zróżnicowane!
Gdy szukałam własnej działki, widziałam kilka ogłoszeń ogródków w przedziale cenowym 7-11 tys. zł.
Te działki jednak zazwyczaj były zaniedbane, by nie napisać – zapuszczone. Najczęściej bez altany lub z altaną w stanie rozsypki. A przede wszystkim – brakowało w nich wody i prądu, a sama lokalizacja pozostawiała wiele do życzenia. Hitem dla mnie pozostają ogródki działkowe znajdujące się pomiędzy 2 ruchliwymi, wielopasmowymi ulicami, a na dokładkę przylegają do nich tory kolejowe. Taka “perełka” jest niedaleko mojego domu.
Tak czy siak, wystarczy rzucić okiem na pierwszy lepszy portal z lokalnymi ogłoszeniami, by się przekonać, ile jest ogłoszeń typu “kupię / sprzedam działkę” i jak diametralnie różne mogą być ceny.
Dużo osób widzi w ogromnym popycie na ROD interes. Wystawiają ogródki w bardzo wygórowanych cenach. Jakie są to stawki? Działki sprzedawane są w cenach 30, 45, a nawet 119 tys. zł. Nie, nie żartuję, zrzut ekranu wrzucam jako dowód w sprawie 😉
Do tego należy się liczyć z faktem, że zadbane ogródki w okazyjnych cenach schodzą jak świeże bułeczki.
Ludzie walczą o ogródki działkowe jak lwy!
Podam przykład. Oglądałam jedną działkę w okolicy. Zadzwoniłam do dzierżawiącej ją osoby krótko po tym, jak opublikowane zostało ogłoszenie.
Umówiłam się na oględziny następnego dnia rano. Ku mojemu zdumieniu, tuż przede mną zauważyłam wychodzących z tego ogródka 2 panów. Dotychczasowa użytkowniczka na dzień dobry powiedziała mi, że ogłoszenie jest nieaktualne, ponieważ ci panowie są zdecydowani i płacą od ręki.
Na jej natychmiastowej decyzji zaważył fakt, że panowie ci, gdy dowiedzieli się, że są inne zainteresowane osoby w kolejce do oglądania i przyjdą lada moment (czytaj: ja i mój mąż, hehe), zaoferowali cenę o 2 tys. zł wyższą. Tak, nie targowali się, czy może im babka zejść z ceny, tylko jeszcze jej dorzucili – byleby działka trafiła w ich ręce… Cenę działki poznałam dopiero na miejscu, wynosiła ona 28 tys. zł. Poszła więc za 30 tys. zł.
Rzuciłam okiem na tę działkę i stwierdziłam, że i tak cena jest za wysoka, a i dodatkowy warunek, jaki stawiała właścicielka, kosmiczny. Chciała bowiem mieć dalszą możliwość przychodzenia na tę działkę w celu doglądania jednego krzaczka z pomidorami na własny użytek…
Taki układ jest zabroniony przez regulamin ROD, więc nie wiem, jak ta kobieta będzie chciała dochodzić “swoich praw”, gdy jej nowy właściciel pozmienia zamki i pokaże figę z makiem… Ale “kupić działkę” po to, by pozwalać wchodzić na jej teren osobie trzeciej do jednego krzaka? Jakoś sobie takiego absurdu nie wyobrażam.
W poszukiwaniach działki trzeba być zdecydowanym, bo konkurencja jest jak widać znaczna 😉
Ostatecznie za działkę, którą my przejęliśmy, daliśmy 18 tys. zł (po negocjacjach – udało mi się nieco zejść z pierwotnej ceny 19 700 zł). Koszt notarialny, tj. notarialne poświadczenie podpisów pod umową przeniesienia praw do działki, kosztował mnie 75 zł.
Jakie opłaty ponosi działkowiec po nabyciu prawa do działki?
Cena działki i notariusz to nie są jedyne koszty, z jakimi trzeba się liczyć na start. Kopię umowy poświadczonej przez notariusza wraz z wnioskiem o przeniesienie praw składa się w zarządzie ROD. Musi on ten wniosek zatwierdzić lub go odrzucić (bardzo rzadka sytuacja) w ciągu 2 miesięcy od dostarczenia pisma.
Po uzyskaniu zgody wnosi się następujące opłaty:
- opłata inwestycyjna ustalana przez zarząd danego ROD (przeznaczana na bieżącą konserwację architektury ogrodowej i inne inwestycje) – w moim przypadku był to koszt 1500 zł. Jest to opłata jednorazowa.
- roczna opłata ogrodowa wraz z zaliczką za przyłączoną do działki wodę i prąd oraz wywóz śmieci – zależy od metrażu działki. U mnie wyniosła 340,64 zł. Wysokość opłaty ogrodowej jest ustalana corocznie przez walne zebranie.
- opłata wpisowa do PZD – jednorazowo 180 zł – w jej ramach otrzymuje się także roczną prenumeratę magazynu “Działkowiec” oraz powinno się odbyć szkolenie dla nowego działkowca.
WAŻNE. Zarząd ROD nie ma prawa do obciążenia nowego działkowca długami poprzednika.
Jak widać, przejęcie ogródka działkowego to spory wydatek. Dlatego zanim zdecydujemy się na konkretną działkę, warto porządnie przemyśleć sprawę, a samą działkę – dosłownie prześwietlić.
Co sprawdzić przed podpisaniem umowy?
O co pytać przy zakupie działki ROD? Przed podjęciem decyzji dotyczącej wzięcia działki ROD w dzierżawę, należy sprawdzić, czy:
- osoba, która oferuje odstąpienie praw do działki, jest jej faktycznym dzierżawcą,
- sąsiedztwo działki nie jest uciążliwe. Np. z uwagi na zanieczyszczenia i hałas, np. obecność zakładów przemysłowych, dużych dróg, liczbę włamań do altanek itp.
- będziemy mieć szybki i łatwy dojazd do działki. Tzn. czy w pobliżu znajdują się przystanki komunikacji miejskiej, do działki prowadzi utwardzona nawierzchnia, dostępny jest parking itp. Idealnie byłoby, gdyby ROD znajdował się blisko naszego miejsca zamieszkania,
- miejskie plany inwestycyjne (plan zagospodarowania) nie przewiduje likwidacji ROD,
- działka nie jest zlokalizowana na terenie zalewowym (tak, by nie groziły jej np. wiosenne podtopienia),
- powierzchnia działki jest w miarę wyrównana, a grunt charakteryzuje się dobrą przepuszczalnością wilgoci – dzięki czemu nie gromadzą się zastoiny wody po ulewnych deszczach,
- działka posiada podłączenie do mediów: sieci elektrycznej i wodociągowej (bez tego naprawdę będzie znacznie trudniej dbać o rośliny i wykonywać inne prace na działce!),
- na terenie działki znajduje się szambo. Jeśli tak, to czy jest to certyfikowany zbiornik bezodpływowy na nieczystości. A jeśli nie ma – to czy w domu działkowca znajduje się toaleta,
- na działce znajduje się altana. Warto sprawdzić, z czego jest wykonana, w jakim jest stanie, czy jest dobrze umiejscowiona, czy zarząd ROD został powiadomiony o postawieniu altany,
- altana spełnia normy wymiarów:
- powierzchnia do 35 m2,
- wysokość do 5 metrów przy stromym dachu, do 4 metrów przy płaskim,
- odległość od granic działki nie mniejsza niż 3 metry,
- istnieje i w jakim stanie technicznym jest pozostała infrastruktura na terenie działki ROD (np. szklarnia, inspekt itp.),
- jakie są już istniejące nasadzenia na terenie działki i w jakiej kondycji są rośliny.
A czy Ty posiadasz już własną działkę? 🙂
Podobał Ci się ten wpis? Uważasz go za przydatny? Chcesz mnie wesprzeć? Będzie mi niezmiernie miło, jeśli podzielisz się nim ze znajomymi! Nieco niżej znajdziesz przyciski do udostępniania artykułu w różnych serwisach internetowych. Dla Ciebie to jeden klik, który trwa chwilę, a dla mnie szansa na dotarcie z wartościowymi treściami do nowych odbiorców 🙂 DZIĘKUJĘ! Zapraszam Cię też do polubienia bloga Kobiece Finanse na Facebooku oraz śledzenia go na Twitterze lub obserwowania na Instagramie. Jestem również obecna na platformie Pinterest. Najbardziej zachęcam jednak do zapisania się na mój newsletter. Wtedy zawsze będziesz na bieżąco z nowymi wpisami, ciekawostkami, wartymi odnotowania wydarzeniami i poradami 🙂 |
Popłakałam się ze śmiechu (i to dosłownie) czytając fragment o Pani chcącej doglądać jednego krzaczka z pomidorkami na własny użytek ;)) już myślałam, że nic mnie w życiu nie zaskoczy, a tu proszę :))
Artykuł absolutnie przydatny. Super, że pokazujesz plusy i minusy posiadania ROD opierając się na własnych doświadczeniach. To bardzo cenne. Zamieściłaś w nim ogrom wiedzy, która przyda się osobom marzącym o zostaniu działkowcem :))
Trzymam kciuki, byś wytrwała w projekcie “RODOS”
P.S. Pokażesz kiedyś projekt ogródka rozrysowany w Paincie? :))
Cześć Lena! Paintowy projekt ogródka działkowego wrzucę któregoś dnia na stories w IG – pojawi się i zniknie po 24h, aby nie straszyć oglądających! 😉 To bardzo wstępny szkic, niemal nakreślony na kolanie, a bazą do jego przygotowania jest widok satelitarny działki z Google Maps, w dużym powiększeniu 😉 Pozdrawiam serdecznie!
Dziadkowie mieli działkę od lat 70-tych, taką na wypasie: domek murowany z tarasem na dachu, werandą przy kuchni (osobne pomieszczenie), wc, łazienka (woda i kanalizacja), prąd oczywiście, nawet piwniczka. Owoce, warzywa, kwiaty – czego dusza zapragnie, ale też ładny skrawek trawnika z huśtawką. Było to centum życia towarzyskiego dla nich, rodziny i znajomych – wszyscy mieszkający w kamienicach.
Niestety, gdy babci i dziadka zabrakło bezpośrednia spadkobierczyni „sprzedała” po cichu to cudo, zlokalizowane w zacisznym miejscu, 10 minut spacerem od Wawelu za równowartość przyzwoitej klasy roweru miejskiego…
Dziś gram w berka z kretem i nornicą na wokółdomowym trawniku i zaczynam myśleć o powrocie do mieszkania, sztucznej trawy i podłużnych doniczek na balkonie…
Cześć Piotrze 😉 Oj wierzę, że z kretem nie jest łatwo. U nas na działce też jest kret, dźwiękowe odstraszacze w ogóle na niego nie działają, walka trwa. Za wszelkie podpowiedzi będę wdzięczna 🙂 Pozdrawiam!
W latach 90-tych moi dziadkowie mieli ogródek działkowy. Pamiętam smaczne czerwone porzeczki i poziomki. Zielonym groszkiem prosto z działki zajadałem się nie raz. To były pyszne czasy.
Wpis bardzo ciekawy. Z chęcią polecę znajomym.
Taki ogródek to moje marzenie i wierzę, że kiedyś uda mi się spełnić to 🙂
Własny ogródek działkowy to super sprawa. Ja uwielbiam uprawiać warzywa, owoce i robić z tego później swoje przetwory. Dżemy czy kompoty swojej roboty smakują zupełnie inaczej. No i to samo zdrowie.