Finanse osobiste to nie tylko oszczędzanie. Racjonalne zarządzanie własnymi finansami polega na czymś więcej, niż tylko na minimalizowaniu kosztów i odmawianiu sobie kolejnych przyjemności. To przede wszystkim sztuka znalezienia złotego środka między wydawaniem a zarabianiem. Jeśli dotychczas cała Twoja uwaga była skupiona na oszczędzaniu, pora nieco zmienić perspektywę i zastanowić się, co zrobić, by zwiększyć swoje dochody. Postaraj się zarabiać więcej i głównie w ten sposób buduj swoją niezależność finansową.
Bezpieczeństwo finansowe a oszczędzanie
O tym, że samo oszczędzanie nie jest wystarczające do zapewnienia sobie finansowego bezpieczeństwa, wiele osób przekonało się w czasie pandemii. Obniżka stóp procentowych wymusza na nas dywersyfikację i baczne śledzenie rynku. Bierne trzymanie pieniędzy na kontach oszczędnościowych czy lokatach przestało się sprawdzać.
Żeby tak działać, musimy mieć nie tylko zgromadzony wystarczający kapitał, ale również zapewnione stabilne źródło dochodu. I to w takiej wysokości, byśmy tylko w naprawdę podbramkowej sytuacji sięgali do finansowej poduszki bezpieczeństwa.
Zresztą, samo budowanie finansowej poduszki bezpieczeństwa też jest o wiele łatwiejsze, gdy dobrze zarabiamy. Możemy sobie pozwolić na odkładanie coraz większych kwot. Tym samym szybciej zbudujemy swój fundusz oszczędności buforowych. I w ogóle nie odczujemy “braku” tej gotówki podczas załatwiania bieżących spraw.
Jeśli oszczędzanie masz we krwi, naucz się zarabiać więcej poprzez inwestowanie!
Oszczędzanie ma m.in. na celu ochronę naszego kapitału przed utratą jego siły nabywczej wskutek inflacji, która ma miejsce na przestrzeni kolejnych lat. Inwestowanie jest naturalnym kolejnym krokiem w racjonalnym dbaniu o nasze finanse osobiste. Służy temu, by znacząco pomnożyć już teraz posiadany majątek. Tak, by “pieniądz robił pieniądz”.
To oznacza, że na początku musimy włożyć więcej czasu i wysiłku. Np. w analizę rynku, trendów i ryzyka, możliwości uzyskania zwrotu z inwestycji itp. Jednak dobrze zainwestowane pieniądze wynagrodzą nam ten trud i niejako zaczną zarabiać na siebie same.
Znacząca interwencja z naszej strony ma miejsce zwykle w przypadku niespodziewanych zawirowań gospodarczych. Ewentualnie w momencie, gdy dojrzejemy do zmiany strategii inwestycyjnej z bardziej zachowawczej na agresywną i chcemy przebudować strukturę naszego portfela inwestycyjnego.
Inwestowanie nie jest jedynym sposobem na to, by zarabiać więcej. Kluczowe jest nasze podejście do aktualnie wykonywanej pracy i dywersyfikacja źródeł dochodu. Ale zanim do tego przejdziemy, sprawdźmy, dlaczego zafiksowanie się na punkcie oszczędzania może nas sprowadzić na manowce.

Każdy zaoszczędzony grosz się liczy – czy aby na pewno?
Czasami tak bardzo koncentrujemy się, by zaoszczędzić każdy możliwy grosz, gdzie tylko i na czym tylko się da, że umyka naszej uwadze, iż takie ekstremalne oszczędzanie kompletnie się nam nie kalkuluje. Przykłady?
- Jedziemy na drugi koniec miasta z uwagi na promocję pomidorów (taniej o 30 gr na kilogramie, wow). Nie bierzemy pod uwagę, że tracimy czas na dojazd w odległe miejsce i na benzynę… Bo oczywiście połączenia komunikacji miejskiej z naszej dzielnicy są denne i musimy pojechać na zakupy samochodem.
- Staramy się wszystko robić samodzielnie, byleby zaoszczędzić na wynajęciu specjalisty, przez co nieraz tracimy podwójnie. Np. bierzemy się za naprawę komputera, mimo że mamy blade pojęcie o tzw. hardware. Bazujemy li tylko na amatorskich nagraniach z YouTube. Efekt? Komputer idzie na złom. Nie tylko nie zaoszczędziliśmy, ale i straciliśmy swój czas, nerwy. Do tego czeka nas o wiele droższy wydatek od naprawy: zakup nowego komputera.
- Oszczędzanie na codziennych obowiązkach też nie zawsze się opłaca. Można to odnieść do prozaicznej sytuacji samodzielnego szykowania posiłków. Owszem, przeważnie to korzystne finansowo rozwiązanie. Dlatego jest szeroko polecane przez różnych blogerów finansowych. Ale pamiętaj, by każdą taką poradę odnieść do swojej sytuacji życiowej. Nie ma czegoś takiego, jak uniwersalne rozwiązania, odpowiednie dla wszystkich. Jeśli zarabiasz grubo powyżej średniej krajowej i pracujesz na własną rękę, policz, czy zamiast tkwić w kuchni nad garami, nie będzie lepsze dla Ciebie zamówienie cateringu? Tak, by zaoszczędzony czas móc przeznaczyć na rozwój swojej działalności i zarabianie? Podpowiedź: zwykle bogaci ludzie sami nie sprzątają swoich domów… Dlaczego? 😉
- Kupujemy przedmioty tańsze, podróbki różnych marek, byleby zapłacić za nie mniej. Jednak w ostatecznym rozrachunku wyjdą nas one drożej. Buty “no logo” za 3 miesiące nam się rozkleją, poprzecierają i wylądują w koszu – więc co z tego, że kosztowały nas tylko 30 zł… Pewnie nawet w najtańszej chińszczyźnie może nam się trafić solidny egzemplarz, ale nie roztrząsajmy wyjątków od reguły… I tak co kwartał wydajemy te 30 zł na kolejny chłam, produkując kilogramy kolejnych śmieci. Czy nie lepiej wydać raz więcej na sprawdzony model, sprawdzonej firmy? Ze świadomością, że kolejnego zakupu tego typu dokonamy przy pomyślnych wiatrach za kilka lat?
Gdy koncentrujemy się na oszczędzaniu małych kwot, koło nosa mogą nam przejść naprawdę duże okazje, dzięki którym moglibyśmy zarabiać więcej
Czasami warto sprawdzić, jaki potencjał zarobkowy może się kryć za jakimś działaniem czy wydarzeniem, które na początku wydaje nam się tylko kosztogenne. Podam kolejne przykłady 🙂
- Prowadzimy własną działalność gospodarczą i oszczędzamy na jej rozwoju. Chodzi tu zarówno o kompetencje miękkie (np. warsztaty z efektywnych negocjacji), jak i te bardziej twarde, techniczne (np. kurs Excela). Może i koszt takiego szkolenia wynosi 2 tys. zł – ale zastanówmy się, co nam w zamian dadzą umiejętności i wiedza, które pozyskamy? Jak dzięki temu nasz biznes stanie się bardziej efektywny i dochodowy? Jeżeli mamy problem z jakimś kluczowym dla naszej firmy zagadnieniem, a możemy sobie pozwolić na doszkolenie się i usprawnienie swojej pracy, to żałowanie pieniędzy na takie szkolenie nie będzie oszczędzaniem, tylko głupotą. Zresztą: wszelkie szkolenia najlepiej postrzegać właśnie w kategorii inwestycji. Pod warunkiem, że zdobytą wiedzę faktycznie planujemy wykorzystać w praktyce.
- Znajomi namawiają nas do udziału w zamkniętym spotkaniu networkingowym z naszej branży, na które wpuszczane są tylko osoby z polecenia. Odmawiamy, bo bilet wstępu kosztuje 600 zł. Pomyśl, co chcesz osiągnąć na takim spotkaniu. Może pozyskać kontakty z potencjalnymi nowymi klientami? Może uczestnictwo przyniosłoby Ci kontrakt opiewający na oszałamiającą sumę? A może właśnie tam zjawi się także Twój wymarzony pracodawca? Wymarzone zarobki? Odpowiedz sobie szczerze, co możesz zyskać, a nie skreślaj swojego uczestnictwa tylko dlatego, że “to aż sześć stów, lepiej zaoszczędzę tę kwotę”.
Widzisz, gdzie może leżeć problem? W ramach ćwiczenia przeprowadź własną analizę, ile tego typu okazji było u Ciebie na wyciągnięcie ręki, ale z powodów oszczędzania za wszelką cenę nie podjęłaś żadnych działań…
Jak zarabiać więcej – tyle, na ile naprawdę Cię stać
Wróćmy do kwestii, która ma największy wpływ na wysokość dochodów większości z nas – czyli na nasze obecne miejsce pracy.
Często czujemy bardzo silną potrzebę jego zmiany, ale brakuje nam odwagi, by wprowadzić ją w życie. Człowiek potrafi czasem tak zasiedzieć się w jednym miejscu pracy, że nawet wtedy, gdy ta robota okrutnie go męczy, a on sam nie jest zadowolony z tego, co robi – to dalej w niej tkwi. Narzeka na nudę, monotonię, brak wyzwań (“po cholerę mi były te studia, skoro skończyłam tutaj?”), wrednych współpracowników i szurniętego szefa, ale jednocześnie nie robi nic, by zmienić swoje położenie.
Czy to właśnie ta mityczna strefa komfortu? Nie zawsze. Owszem, czasem lenistwo i poczucie bezpieczeństwa biorą górę (“zarobki są takie sobie, ale SĄ!”). Czasem jest to strach, że może się nie udać i że z podkulonym ogonem wrócimy do poprzedniego pracodawcy, błagając, by ponownie nas przyjął.
Czasem sprawia to obawa przed kompromitacją na rozmowie kwalifikacyjnej czy też poczucie zaniżonej wartości. Bo może się okazać podczas takiej rozmowy rekrutacyjnej, że popełnimy jakiś błąd. Palniemy nieświadomie głupstwo i ośmieszymy się… A tym samym oznaczać to dla nas będzie, że nie jesteśmy tacy fajni i wyjątkowi, jak sobie wyobrażaliśmy…!
Ale czasem przed zmianą powstrzymuje jakiś silny, namacalny wręcz hamulec: zaciągnięty kredyt (“nie mogę sobie pozwolić na brak płynności finansowej”) czy poczucie dużej odpowiedzialności za dobrostan innych domowników (“jestem jedyną żywicielką rodziny”).
To naturalne, że w takiej sytuacji mamy obawy i opory, by dokonywać rewolucyjnych ruchów.
Niemniej warto próbować swoich sił w poszukiwaniu innej, lepiej płatnej pracy
Zwłaszcza, jeśli wykonujemy pracę, która plasuje się dużo poniżej naszych oczekiwań – tak finansowych, jak i merytorycznych. Czy to, co robimy, uważamy za wartościowe? Jesteśmy z tego dumni? Misja i wartości firmy pokrywają się z tymi, które sami wyznajemy?
Jeśli panuje dysonans między tym, co naprawdę myślimy i czujemy, a tym, co robimy – skazujemy siebie na cierpienie, rozgoryczenie i zastój zawodowy. Stoimy w miejscu! Nie rozwijamy się! A to pociąga za sobą również fakt, że i nasze zarobki stoją w miejscu!
Nie da się ukryć – największą szansę na wyższe zarobki mają Ci, którzy albo posiadają bardzo dobre umiejętności negocjacyjne, tak, by u obecnego pracodawcy wywalczyć ile się da – albo Ci, którzy odważnie decydują się na zmianę pracodawcy. Czasem w ogóle na zmianę zawodu lub też otwarcie własnej działalności.
Dlatego w kolejnych wpisach na blogu poruszę specjalnie dla Was następujące tematy – jak:
- poszerzyć swoje kompetencje poprzez naukę języków obcych,
- napisać CV, które wyróżnia się na tle konkurencji,
- podejść do szukania pracy, by dobrze trafić,
- przygotować się do rozmowy o pracę,
- negocjować podwyżkę w obecnym miejscu pracy,
- dorabiać, pracując zdalnie, z domu – nie rezygnując z dotychczasowego etatu, np.:
Dzięki podjęciu tych działań zwiększysz swoje szanse na to, by zarabiać więcej. Tyle, ile czujesz, że faktycznie Ci się należy.
Pamiętaj – bez systematycznego wzrostu dochodów budowanie finansowej niezależności jest praktycznie niemożliwe!
Podobał Ci się ten wpis? Uważasz go za przydatny? Chcesz mnie wesprzeć? Będzie mi niezmiernie miło, jeśli podzielisz się nim ze znajomymi! Nieco niżej znajdziesz przyciski do udostępniania artykułu w różnych serwisach internetowych. Dla Ciebie to jeden klik, który trwa chwilę, a dla mnie szansa na dotarcie z wartościowymi treściami do nowych odbiorców 🙂 DZIĘKUJĘ! Zapraszam Cię też do polubienia bloga Kobiece Finanse na Facebooku oraz śledzenia go na Twitterze lub obserwowania na Instagramie. Jestem również obecna na platformie Pinterest. Najbardziej zachęcam jednak do zapisania się na mój newsletter. Wtedy zawsze będziesz na bieżąco z nowymi wpisami, ciekawostkami, wartymi odnotowania wydarzeniami i poradami 🙂 |
Dziękuję za ciekawy artykuł! Nie bójmy się opuścić naszej strefy komfortu, w ten właśnie sposób rozwijamy się i posuwamy do przodu. Pozdrawiam serdecznie!
Bardzo cenne i wartościowe wskazówki. Zgadzam się w 100%, że przesadne oszczędzanie ma odwrotne skutki, natomiast też trzeba umieć, mieć plan aby zgromadzonymi środkami odpowiednio zarządzać, by nie tylko zapewniały bezpieczeństwo, ale również przynosiły korzyści. Świetny wpis! 🙂
Świetny artykuł! Osobiście nie znoszę takiego „pozornego oszczędzania”. Moi rodzice zawsze kupowali najtańsze rzeczy tylko po to żeby za chwilę wymienić je na kolejną najtańszą rzecz. Życie jest za krótkie (i za drogie) żeby cieszyć się rzeczami miernymi! 🙂
Wiesz, rozumiem, gdy ktoś jest w trudnej sytuacji finansowej i na droższy odpowiednik kogoś po prostu nie stać. Ale świadome sięganie po niskiej jakości taniochę, gdy sytuacja finansowa danej osoby pozwala zainwestować w rzecz lepszą, to bardziej zahacza mi o skąpstwo niż oszczędzanie. Dotyczy to nie tylko przedmiotów, ubrań, ale też np. jedzenia. Takie postępowanie po pewnym czasie zwykle odbija się negatywnie: czy to na naszym zdrowiu, czy na konieczności ponownego zakupu jakiejś rzeczy. Ostatecznie i tak wychodzi, że jesteśmy zmuszeni wydać więcej pieniędzy.
W punkt! Oszczędzanie bez uwzględnienia całego kosztu, także tego niematerialnego – mam wrażenie – jest jakimś standardem. Ta rzecz tańsza o kilka groszy na drugim końcu miasta… ech…
To świetny artykuł. Myślę, że oszczędzanie pieniędzy zawsze stawia nas w niezręcznej sytuacji. Nieustannie oszczędzamy, ale więcej nie zarabiamy. Powinniśmy maksymalnie wykorzystać nasz potencjał i zwiększyć dochody, może zainwestować w coś pieniądze. Ale nie stój w miejscu i uratuj całe swoje życie. Całkowicie zgadzam się z twoimi słowami, dzięki za artykuł!
Cześć, bardzo się cieszę, gdy widzę taki entuzjazm po lekturze artykułu 🙂 Zapraszam do kolejnych wpisów, które mają pomóc w zwiększeniu zarobków. Pozdrawiam!
Świetny, uświadamiający artykuł. 🙂
Oczywiście że tak 🙂 Święta prawda. Nie samym oszczedzaniem człowiek żyje. To właściwie powinno być coś automatycznego, coś co dzieje się bez naszego udziału miesiąc w miesiąc. Na zasadzie aktualnego ppk, do którego dodatkowo dokłada sie pracodawca. Nie mozemy przeciez sobie odkładać od ust tylko po to, by zaoszczedzić. Nie o to chodzi w życiu