Ostatnio przeczytałam w internecie, że nie ma sensu robić corocznych podsumowań. Dlaczego? Rzekomo powodów jest wiele. Najważniejszy to taki, że ponoć nikogo to nie obchodzi i ludzie tego po prostu nie czytają 😛 No cóż, ktoś miał widocznie złe doświadczenia. Inne powody są ciekawsze, np. w tego typu podsumowaniach autorzy nie są w pełni szczerzy. Pomijają niewygodne dla siebie fakty. Poza tym takie podsumowanie to zawsze tylko wycinek, fragment pozbawiony szerszego kontekstu. Trudno się nie zgodzić z tym stwierdzeniem. Odkąd powstał blog Kobiece Finanse, praktykuję jednak coroczne podsumowania i na razie nie chcę tego zmieniać. Zapraszam więc do mojego podsumowania, a także do sekcji poświęconej planom na nowy rok. I tak, to podsumowanie to wycinek i pominęłam w nim bardzo dużo “niewygodnych faktów” – albo takich, którymi po prostu nie chcę się dzielić. Taka moja wola! 😉
2019 rokiem wyzwań zawodowych
Miniony rok rozpoczęłam z przytupem, w pracy awansowałam bowiem na stanowisko CFO – dyrektorki finansowej.
Spora zmiana, gdy weźmie się pod uwagę, że dotychczas parałam się głównie zarządzaniem projektami, w tym także byłam scrum masterem w projektach agile’owych. Poza tym przez bardzo długi czas prowadziłam też w firmie działania rekrutacyjne czy wspierałam dział marketingu…
Taka dola multipasjonatki 😉
Praca była wymagająca i to nie tylko, jeśli chodzi o ciążącą na mnie odpowiedzialność czy stronę merytoryczną stanowiska. W pierwszym kwartale z powodu różnych zwolnień lekarskich mój dział mocno się skurczył, a pracy było po uszy.
Zanim znaleźliśmy zastępstwo, musiałam przejąć i nauczyć się części rzeczy, którymi wcześniej w ogóle się nie zajmowałam. I tak np. przez kilka miesięcy szykowałam wynagrodzenia dla kilkudziesięciu osób. Gorąca linia z biurem rachunkowym i stres jak cholera, ale jakoś wszyscy przebrnęliśmy przez ten trudny okres. A potem miałam niemal miesiąc nadgodzin do odbioru w połowie roku, hehe.
W trakcie rozmów z pracodawcą sama wybrałam nazwę stanowiska. Z perspektywy czasu widzę jednak, że nie oddawało ono w pełni tego, czym się zajmowałam. Trafniejszą nazwą byłaby dyrektorka ds. finansów i administracji. Podlegały mi kadry, ogólnie rozumiany back office i obszar rozliczeniowo-finansowy firmy.
Jednym z większych projektów, który w zeszłym roku prowadziłam, była przeprowadzka firmy do nowego biura, na ponad dwukrotnie większą powierzchnię.
Przeszłam tu przez różne etapy koordynowania złożonego projektu: prawie trzymiesięczne negocjacje, ustalanie zakresu prac, budżetu i kontrybucji; ustalanie planu powierzchni i aranżacji; kontakt z kancelarią prawną, kontakt z bankami, harmonogramowanie prac, odbieranie poszczególnych etapów. Całość zabrała niemal 9 miesięcy.
To było bardzo budujące i wieloaspektowe doświadczenie. Dało mi nieźle popalić… Ale i przyniosło ogromną satysfakcję, zwłaszcza gdy rozmawiałam z cieszącymi się nowym biurem pracownikami.
W międzyczasie brałam też udział w warsztatach managerskich prowadzonych przez Active Strategy oraz w szkoleniach Akademii Biznesu MDDP związanych z obszarem finansowym.
…plus problemy zdrowotne gratis
Gdy człowiek cały czas funkcjonuje na wysokich obrotach, coś w końcu musi w nim pęknąć.
Do moich problemów z tarczycą dołączyły w 2019 roku problemy z kręgosłupem. Przyznam, że przestraszyłam się nie na żarty. Przez grudzień i styczeń towarzyszył mi nieprzyjemny ból między łopatkami, który promieniował mi pod lewą pachę i mostek. Do tego doszło mrowienie w palcach lewej dłoni.
RTG nie wykazało nic, dostałam dwumiesięczną kurację Mydocalmem i Movalisem. I owszem, problem na czas ich przyjmowania ustąpił, jednak okupiłam to totalnym przymuleniem…
Ciężko było mi się skupić na czymkolwiek, szwankowała mi pamięć. Raz zostawiłam nawet wrocławski rower miejski w trybie postoju, a go nie zabezpieczyłam i ktoś jeździł nim sobie przez cały dzień na mój koszt… Niezły cyrk i dodatkowy stres, bo nieuczciwy rowerzysta nabił mi ponad 300 zł (na szczęście udało się wygrać reklamację, bardzo szybko zgłosiłam też do WRM brak roweru).
Ból pleców wrócił pod koniec wiosny, poszłam na rezonans magnetyczny. I dopiero on wykazał degenerację kilku dysków miedzy kręgami piersiowymi, z uciskiem na rdzeń. Dostałam skierowanie na rehabilitację.
Morał z tego taki, by nie tracić czasu na RTG.
Wzmacniam plecy, od czerwca chodzę dodatkowo na basen. Pomogło mi to na tyle, że nie muszę już brać żadnych tabletek, choć ból czasami niespodziewanie zaatakuje.
Siedzenie rujnuje zdrowie. Nawet, jeśli się jeździ na rowerze, to nadal się siedzi. Jeżdżenie na rowerze to ruch, ale w moim przypadku okazał się on za mało zróżnicowany. Pamiętajcie o wzmacnianiu swoich pleców.
Wszystko powyższe przełożyło się także na bardzo, bardzo słabe wyniki rowerowe. Zrobiłam tak mało kilometrów, że aż wstyd. Tylko w 2013 roku było gorzej. Oficjalnie publikuję ten smutny wykresik w ramach pokuty.
Pewien przykry incydent…
Rok 2019 przyniósł też kilka niemiłych wspomnień. O części wolę zapomnieć, ale jednemu poświęcę nieco miejsca w tym podsumowaniu.
Podczas tegorocznego urlopu w lipcu mieliśmy z mężem wypadek samochodowy. Spędzaliśmy czas w okolicach Augustowa i pojechaliśmy na wycieczkę nad jezioro Wigry.
Tam na nasze nieszczęście kierowca pewnego auta dostawczego jechał za szybko, bez zachowania bezpiecznej odległości. Próbując wyhamować zrobił idiotyczny manewr.
Dość powiedzieć, że wjechał nam w bok samochodu od strony kierowcy. Na szczęście nam się nic nie stało, ale auto poszło do kasacji. Koszt naprawy przewyższał wartość samochodu, w dodatku pojazd miał naruszony próg i tylną oś. Dla własnego bezpieczeństwa zdecydowaliśmy się go zezłomować.
Aktualnie jesteśmy w trakcie zakupu nowego auta (ha, w ten sposób przemyciłam szczyptę planu na początek 2020 roku 😉 ).
Chcąc nie chcąc, wydarzenie to dostarczyło mi materiałów na wpis poświęcony kupnu samochodu.
Jak wspomniałam, zdarzenie miało miejsce podczas naszego urlopu. W dodatku w połowie jego trwania, a akurat mieliśmy sporą objazdówkę: Wrocław – Augustów – Warszawa – Białogóra – Warszawa – Wrocław.
Z pewnymi przebojami udało nam się otrzymać auta zastępcze i resztę urlopu spędziliśmy według planu. Co nie zmienia faktu, że dwa dni mieliśmy wyjęte z urlopu.
Co działo się wokół bloga w 2019?
Jeśli chodzi o działania wokół bloga, to rok 2019 nie był zbyt intensywny. Owszem, udało mi się pisać z większą regularnością, niż rok czy dwa lata wcześniej. I to pomimo nawału obowiązków. Miałam jednak nadzieję, że bardziej uda mi się rozhulać pewne działania wokół bloga. Zabrakło na to już czasu i energii.
Prócz pisania kolejnych wpisów, moja okołoblogowa aktywność sprowadzała się w 2019 do poniższych przedsięwzięć.
- Kontynuacja współpracy z wydawnictwem Wiedza i Praktyka przy powstawaniu periodyku pt. Zadbaj o swoje finanse osobiste.
- Wzięcie udziału w konferencji dla blogerów. Padło na See Bloggers w Łodzi. Po raz pierwszy brałam w czymś takim udział i było to ciekawym urozmaiceniem.
- Rozwój mojego profilu na Pinterest. Teraz już praktycznie wszystkie wpisy z bloga mają swoją pinterestową grafikę i można je zapisywać na tablicach w tym serwisie.
- Utworzenie na Facebooku grupy Finanse osobiste, finanse domowe – oszczędzanie i budżet domowy. Część z Was pewnie nie wiedziała o jej istnieniu… Moja wina – nie reklamowałam jej jakoś szczególnie, nawet nie wyszedł o tym newsletter. Obiecuję poprawę 😉 Zapraszam do dołączenia, dopiero się rozkręcamy.
- Udzielenie kilku wywiadów, w tym m.in. dla Kasi ze Skrzydeł rozwoju.
- Napisanie kilku artykułów gościnnych. Śledźcie moje profile na Facebooku, Twitterze i Pinterest, tam na bieżąco linkuję do nowych publikacji.
Wszystkie powyższe działania pozytywnie wpłynęły na ruch na blogu i statystyki wróciły do przyzwoitego poziomu z lat 2015/2016 (pewnie zasługa w tym także zorganizowanego pod koniec 2018 roku Wyzwania PMO).
Jakie plany na rok 2020 i dalej?
Będzie z grubej rury: przeszłam na samozatrudnienie 😉
Pisać, że zaczęłam prowadzić własną firmę, to moim zdaniem jeszcze za dużo i za wcześnie powiedziane. Daję sobie 2 lata, by sprawdzić się z własną działalnością gospodarczą.
Przejdźmy więc do konkretów, co mam zamiar robić w jej ramach.
- Działania poza blogiem z obszaru edukacji finansowej. Czyli warsztaty, prelekcje, kursy itp. Najbliższe tego typu wydarzenie już na dniach. 11 stycznia biorę udział w Forum Finansów i Inwestycji w Warszawie, na które serdecznie Was zapraszam.
- Publicystyka związana z tematem edukacji finansowej. Rok temu odezwało się do mnie z propozycją pewne znane wydawnictwo, któremu jednak z uwagi na natłok pracy odmówiłam. Teraz wróciliśmy do rozmów. Szczegóły w ciągu najbliższych miesięcy. Poza tym w planach mam także wypróbować model self-publishingu, ale to raczej w kolejnych latach, nie w 2020 roku.
- Otwarcie sklepiku Kobiecych Finansów. Na razie szczegółów nie zdradzam. Gdy pojawią się konkrety, niezwłocznie wrócę do Was z informacją.
- Wystartowanie w I kwartale 2020 z kursem online. I tu niespodzianka – nie będzie to kurs finansowy 😉 Sprawie poświęcę niebawem osobny wpis.
Ponadto chcę powrócić do tematu wprowadzenia edukacji finansowej do szkół.
Rzecz niestety póki co czekała zamrożona. Bolesna prawda jest taka, że jeśli ktoś pracuje na pełen etat, w zupełnie innej branży, na wysokim stanowisku, to nie uciągnie “po godzinach” takiej kobyły.
Ja nie uciągnęłam i była to dla mnie porządna lekcja pokory. Nie będę na tym zarabiać (dlatego nie uwzględniłam tego jako punktu na powyższej liście), bardziej widzę to – tak jak było to w pierwotnych założeniach – jako akcję społeczną.
“A co z normalną pracą?”
Przypuszczam, że każdy świeżo upieczony przedsiębiorca, zanim zdecydował się na ten krok, by pójść na swoje, nasłuchał się też od innych, jak wielką robi głupotę.
“Własna działalność? Przecież nie wiadomo, co ten rząd wymyśli!”
“Ale znasz statystyki co do zamykania firm i czasu ich żywotności, prawda?”
“Własna firma to tyle pracy! Po co ci to?”
Brzmi znajomo? 🙂
Czy otwarcie własnej DG oznacza, że nie planuję szukać “normalnego etatu”? Nie mówię nie, a nawet kilka CV rozesłałam (na co kilka osób z najbliższego mi otoczenia odetchnęło z ulgą 😉 ). Aplikowałam na oferty, które naprawdę przykuły moją uwagę.
Mam jednak ten komfort, że szukanie pracy nie jest dla mnie w tej chwili sprawą życia i śmierci. Wpadło mi do głowy kilka pomysłów i chcę zaryzykować i je zrealizować. Mam odłożoną pokaźną poduszkę finansową i przez ponad 6 miesięcy mogę spać spokojnie i “nie zarabiać, a inwestować”. A to i tak zakładając, że będę żyć bez specjalnego zaciskania pasa.
2020 rok będzie więc dla mnie rokiem pracy na własny rachunek. Prawdę mówiąc, zawsze tego chciałam, a jednocześnie odraczałam tę decyzję, tłumacząc sobie, że nie mogę sobie na to pozwolić akurat teraz, bo a to zakup mieszkania, a to ślub, a co jeśli zajdę w ciążę? Albo przypałęta się jakaś naprawdę niefajna choroba? ZUS mnie przeżuje i wypluje. Itd., itp.
Tysiące obaw rojących się w głowie i narastająca frustracja, że – nazywając rzeczy po imieniu – brakuje mi odwagi.
No, ale słowo się rzekło. Zobaczymy, jak mi cała ta przygoda wypali. Nie ma co jojczyć, tylko trza brać się do roboty. Trzymajcie kciuki 🙂
Podobał Ci się ten wpis? Uważasz go za przydatny? Chcesz mnie wesprzeć? Będzie mi niezmiernie miło, jeśli podzielisz się nim ze znajomymi! Nieco niżej znajdziesz przyciski do udostępniania artykułu w różnych serwisach internetowych. Dla Ciebie to jeden klik, który trwa chwilę, a dla mnie szansa na dotarcie z wartościowymi treściami do nowych odbiorców 🙂 DZIĘKUJĘ! Zapraszam Cię też do polubienia bloga Kobiece Finanse na Facebooku oraz śledzenia go na Twitterze lub obserwowania na Instagramie. Jestem również obecna na platformie Pinterest. Najbardziej zachęcam jednak do zapisania się na mój newsletter. Wtedy zawsze będziesz na bieżąco z nowymi wpisami, ciekawostkami, wartymi odnotowania wydarzeniami i poradami 🙂 |
3mam kciuki!
Też niedawno założyłam firmę i jojczenia słyszę do tej pory. Ważne, że masz oparcie i wsparcie w najbliższych Ci osobach!
Powodzenia!
Ooo, dodałaś mi tym wyznaniem otuchy. Dziękuję, również 3mam kciuki i pozdrawiam!
Ha, ile razy słyszałam od innych, że nie tylko muszą radzic sobie z własnymi obawami i niepewnością co do przyszłości przy zakładaniu firmy, ale przede wszystkim musieli udźwignąć ciężar strachu najbliższych… i niejednokrotnie używających znacznie mniej przyjemnych i niewinnych określeń, by “zmusić” świeżego przedsiębiorcę do “rozsądku”. W końcu etat na ciepłej państwowej posadce to jest to 🙂
Czasem przydają się sceptyczne głosy, ale tylko gdy są konstruktywne. Działają jak kubeł zimnej wody i pozwalają spojrzeć na pewne sprawy z innej, mniej hurra-optymistycznej perspektywy. Jednak samo narzekanie dla narzekania i straszenie na pewno nie pomaga. Zwłaszcza, gdy z taką falą niechęci spotyka się faktycznie przemyślany pomysł i ułożony plan.
Życzę wytrwałości wszystkim przedsiębiorczym osobom 😉
Gratuluję odwagi i życzę powodzenia!
Bardzo fajne plany na przyszłość – popularyzacja inteligencji finansowej czy takiego ogólnego panowania nad swoimi finansami zawsze na plusie!
Gratuluję podjęcia decyzji o przejściu “na własne”! Na pewno sobie poradzisz.
Ja pracuję już na własny rachunek od grudnia 2014 roku i nie wyobrażam sobie powrotu do etatu. Najbardziej brakuje mi wspaniałych ludzi, których spotykałem w pracy. Niestety nie da się mieć wszystkiego i zawsze są jakieś plusy i minusy.
Przy okazji zaproszę do siebie na podsumowanie 2019 roku i moje plany na 2020 rok. W końcu postanowiłem wrócić do regularnych wpisów na Droga do własnego M:
https://www.drogadowlasnegom.pl/2020/01/podsumowanie-2019-roku-i-cele-na-2020-rok.html
Miło mi będzie, jeśli ktoś przeczyta mój wpis po latach zaniedbań 😉
Cześć Darek! To prawda, jak ktoś był przyzwyczajony do pracy z ludźmi, to może czuć się na początku nieswojo. Ja się tak czuję. Dlatego tyle, ile mogę, staram się spotykać ze znajomymi, wychodzić do centrum, ostatnio uczęszczam też na spotkania grupy mastermindowej.
Dzięki za link do Twojego podsumowania, zajrzę!
Kontaktu z ludźmi to brakuje cały czas. Najbardziej wyjść na kawę w pracy 😉
Z drugiej strony to kontakty z ludźmi nie są moją silną stroną.
Nie ma co się bać przechodzenia na własne, najwyżej nie wyjdzie, nic się nie stanie. Nie jesteś osobą, która wpadnie w finansowe tarapaty, o tym jestem przekonany na 100% Po przeczytaniu czym się zajmowałaś do tej pory myślę, że jednak spokojnie to udźwigniesz 😉
Powodzenia
Bardzo, bardzo Ci dziękuję Rafale za ciepłe słowa i wiarę we mnie! To naprawdę budujące 🙂
Wow Dana! To wspaniała wiadomość! Bardzo mocno trzymam za Ciebie kciuki. Jesteś mega pracowitą osobą, więc wierzę, że doskonale sobie w tej nowej roli poradzisz. Życzę sukcesów :))
Ja również napisałam swoje podsumowanie 2019 roku, choć przyznam się szczerze (o czym też napisałam u siebie na blogu), że w pewnym momencie zwątpiłam czy chcę je w ogóle napisać. Bo patrząc na dokonania innych wydawało mi się, że ja sama niczego wielkiego nie dokonałam. Fakt faktem, nie było w moim życiu żadnych przełomowych momentów, ale małych sukcesików można się u mnie doszukać ;)) z ręką na sercu przyznaję się również do tego, co mi w tym roku nie wyszło. Przeczytaj, jeśli masz ochotę: https://oszczednapolka.pl/podsumowanie-2019-roku/
Raz jeszcze życzę powodzenia :))
Trzymam mocno kciuki i życzę powodzenia 🙂 Wiele osób ma takie obawy przed założeniem własnej działalności gospodarczej, więc tym bardziej należą Ci się gratulację za pokonanie tego lęku.
Nawet nie wiedziałem, że zajmowałaś się zarządzaniem projektami 🙂 Może jakiś wpis w tej tematyce, bo sam chętnie bym go przeczytał 🙂
Śledzimy i trzymamy kciuki za plany na 2020!
Bez podsumowań i planowania nie ma postępu bo nie wiemy na jakim etapie jesteśmy!