Co naprawdę jest cenne w życiu? Ile warte jest życie? Ostatnio dowiedziałam się, że życie może być warte mniej niż smartfon kupiony za kilkaset złotych. Jak doniósł portal Bankier.pl, we wtorek opublikowano wyniki badań, według których “niezależnie od kraju pochodzenia użytkownicy z całego świata przyznają, że śpią ze swoimi smartfonami i chodzą z nimi do toalety. A jeśli mieliby wybierać, to podczas pożaru ocaliliby telefon, a nie swego kota (…) ponad połowa (54 proc.) przyznaje, że jeśli miałaby wybierać, to przed płomieniami uratowałaby telefon (…). W przypadku 22 proc. ankietowanych relacja z telefonem jest tak intensywna, że w weekend zrezygnowaliby oni chętniej z uprawiania seksu niż z korzystania z telefonu. 40 proc. powierza swojemu telefonowi sekrety, o których nie wiedzą nawet ich najlepsi przyjaciele.” Czytam, czytam i myślę sobie – co u diaska?!
Nie wiem, może to media robią z nas durniów (hmmm, co za pytanie? Oczywiście, że robią – a przynajmniej usilnie próbują), jednak wyniki tej ankiety i tak mnie zaniepokoiły. Pal licho, że w artykule brakowało dość istotnej informacji, ilu spośród ankietowanych rzeczywiście opiekuje się jakimś kotem – bo naprawdę jakoś trudno mi uwierzyć, że właściciel czworonoga byłby gotów do takiego bezdusznego posunięcia. Ale nawet niezależnie od tego szczegółu, nie mieści mi się w głowie, że można tak po prostu zdecydować się machnąć ręką na żywe stworzenie, by ocalić kawałek plastiku i żelastwa, który za kilka, góra kilkanaście miesięcy będzie przestarzały i do wymiany.
Spójrzmy na dalszą część przytoczonego cytatu. Dla ponad jednej piątej respondentów sam na sam z martwym przedmiotem jest ważniejsze niż budowanie więzi z partnerem i udane pożycie intymne. I dalej, obcowanie z telefonem cenione jest przez nich bardziej od szczerej rozmowy z bliskimi.
Czasami zastanawiam się, czy świat nie oszalał. Boimy się dotyku, spojrzenia, wymiany poglądów. Uciekamy w świat ułudy, w wirtualne rzeczywistości, w których udajemy kogoś, kim nie jesteśmy – a kim chcielibyśmy być. Tyle że “w realu” brakuje nam przysłowiowych jaj, by swoje wizje realizować. Przed oczami mam sceny z filmu “Ona” w reż. Spike’a Jonze i robi mi się naprawdę nieswojo i przykro – tak po ludzku.
Ujmę sprawę wprost – bardzo duża część naszej populacji stała się leniwa. Ludzie są wygodni. Sięgamy po telefon, bo tak jest łatwiej niż konfrontować się z innymi żywymi ludźmi, twarzą w twarz.
Osobiście nie znoszę telefonów komórkowych. I moje otoczenie to odczuwa – co chwilę muszę wysłuchiwać utyskiwań znajomych i rodziny, że nie sposób się do mnie dodzwonić. Prawda jest taka, że przeważnie telefon mam wyciszony i ciśnięty na dno torebki. Irytuje mnie, że ustrojstwo zaczyna dyndać w najmniej dla mnie sprzyjającym momencie – gdy stoję przy kasie, gdy mam zebranie w pracy, gdy biorę prysznic czy szykuję kolację. Więc chcąc utrzymać higienę mózgu, zamykam elektroniczną japę na większą część dnia. Jedno jednak znajomi muszą mi uczciwie przyznać, że wcześniej czy później, ale jednak zawsze oddzwaniam.
Niedawno trafił w moje ręce artykuł z zeszłego roku opublikowany w Polityce pt. “Radość wyciszenia telefonu. Spróbujmy się wyłączyć”. Opisany w nim został m.in. stan chronicznej dekoncentracji. Tekst ten utwierdził mnie tylko w przekonaniu, że wyciszanie telefonu to był bardzo instynktowny, ale trafnie dokonany przeze mnie wybór.
I wreszcie to, czego nie znoszę w kwestii smartfonów najbardziej: uparte wpatrywanie się w ekran, gdy staram się nawiązać z kimś kontakt, rozpocząć jakąś rozmowę. Krew mnie zalewa, gdy widzę to u najbliższych osób. “Jak minął ci dzień?” – “A, nic nowego, po staremu” – i tap tap tap, gierka na smartfonie pochłania bez reszty. Coś opowiadam, proszę o opinię, dopytuję, co o tym myśli, czy mnie w ogóle słyszy – odpowiada mi cisza. Ach, tak, przecież smartfon nie może poczekać. Nawet podczas obiadu musi być pod ręką.
Co się porobiło ze współczesnym systemem wartości, w którym telefon jest cenniejszy od PRAWDZIWEGO życia.
To zdecydowanie nie był wpis o finansach. Wzięło mnie po prostu na takie przemyślenia i czułam, że muszę to z siebie wyrzucić. Drażni i boli mnie widok smartfonowych zombie wokół: w pracy, w parkach, na placach zabaw. Pewne rzeczy są bezcenne i nie da się ich zmierzyć za pomocą żadnej liczby zer na koncie, a już na pewno nie mają one równowartości jakiegoś szmelcu wyprodukowanego w Chinach. Szkoda, że niektórzy o tym zapominają.
Zauważyłam ten problem już jakiś czas temu. Pamiętajmy ludzie są najważniejsi , zdrowie, a najbardziej rodzina.
Internet, facebook, instagram … to tylko zachcianki
Siedzę teraz tu bo nocą mam czas żeby poczytać ulubione blogi, sprawdzić maila… i też się zastanawiam czy warto poświęcać swój sen.
Muszę powiedzieć że czytam Cię od niedawna i bardzo mi się tu podoba.
Miło mi w takim razie i zapraszam do regularnego czytania 🙂
Ostatnio ograniczam przebywanie przed komputerem, staram się więcej ruszać, bo strasznie mi tego brakowało i niekorzystnie odbiło się na mojej kondycji i samopoczuciu.
Gdybyś kiedyś chciała pogadać z kimś, kto ani na chwilę nie wyjmie smartfona z kieszeni – jestem do dyspozycji 🙂
Dzięki, będę miała na uwadze 🙂
Właśnie przeczytałem Twój tekst w smartfonie… (jak zawsze)
Tak jak dostępność i ilość samochodów, wyjazdy na zagraniczne wakacje itp. cywilizacyjne “ułatwienia życiowe” – pomagają uwypuklić ludzkie cechy. Możesz z tego skorzystać: po kilku minutach wiesz z kim masz do czynienia, możesz szybciej podjąć decyzję o formie znajomości.
Osobiście – pomimo nie rozstawania się ze smartfonem (wcześniej palmtopem) – nie wyobrażam sobie odebrania połączenia i podjęcia rozmowy podczas spotkania, a fejsbóg czy gry nie funkcjonują w moich systemach.
Dobrze, że nie mam smartfona, w tylko zwykły telefon po który sięgam tylko gdy chcę zadzwonić, napisać sms czy wyłączyć w nim budzik 🙂 Wyniki badań, które przytoczyłaś mnie zszokowały. Ja na pewno próbowałabym ocalić swojego kota, nie jakiś kawałek plastiku.
Ja mam podobnie, Anno. Korzystam z podstawowych funkcji smartfona, czasem służy mi on za aparat, po to by wysłać maila, a także jako nawigacja na trasy rowerowe. Nie wyobrażam sobie, by taka zabawka miała mi przesłonić świat.
Jest taka scena, bodajze w filmie Wall-E w ktorej jest pokazana przyszlosc ludzi, o nawet znalalem filmik:
http://youtu.be/h1BQPV-iCkU
Wyjatkowo nie bede komentowal, bo ten filmik oddaje wszystko. A tworcy bajek maja lepszego nosa niz socjolodzy.
Wall-E to bardzo sympatyczna animacja, nie tylko dla dzieciaków 🙂 kompletnie zapomniałam o tej scenie, ale pasuje jak ulał!
mmm… czy badania nie były czasem robione na Amerykanach? Przyznam, że sama nie odczuwam jakoś strasznie problemu z telefonami: sieć pełna odpowiedzi na wszystkie pytania w trybie instant. Wczoraj zastanawialiśmy się na spacerze jak psy widzą w ciemnościach i od razu, dzięki smartfonowi, poznaliśmy odpowiedź na to pytanie. Codziennie mam też pół godziny kompletnego relaksu grając w gierkę na telefonie.
Ale myślę, że wszystko z umiarem, żadna skrajność nie jest dobra. Całkowicie odłączając się od telefonów, których funkcje będą się teraz coraz prężniej rozwijać, możemy zostać w tyle (niektóre aplikacje przecież ułatwiają życie). Z drugiej strony, najbardziej na świecie denerwują mnie spotkania socjalne, gdzie ktoś zamiast rozmawiać ze mną, musi szybko, przez smartfona, odpowiedzieć na wiadomość na fejsie… Uff… ale elaborat!
Samrtfon to tylko tylko urządzenie takie samo jak każde inne jak na przykład lodówka, komputer, czy telewizor. Jak wszytsko jest dla ludzi. Trzeba tylko umieć z niego z rozwagą i umiarem korzystać.
Nie powiem, że mi nie zdaży się czasem pójść do toalety z telefonem i że nie korzystam z internetu. Staram się jednak nie tracić głowy dla telefonu. Generalnie służy mi on do dzwonienia (czego tak nawiasem strasznie nie lubię- wole porozmawiać twarzą w twarz). Ale wierzę w to, że ludzie wszystko by za niego oddali. Widzę to co się dzieje do okoła. Wszyscy z goczami wpatrzonymi w to małe świecące pudełeczko. To jest przykre. Dokąd zmierza ten świat?
Dlatego ja staram się używać głównie babciofona – i tak dużo czasu siedzę na internecie, przy blogach, przy mailu, itp.
….i jeszcze miałbym to wszystko brać w kieszeń kiedy wychodze!
niedoczekanie! 😉
Niestety ale ludzie powoli uzależniają sie od elektroniki, która zaczyna dominować w naszym życiu. Komputery, telefony. Niby takie urządzenia mają sprzyjać komunikacji międzyludzkiej ale tak naprawdę to jedynie ją utrudniają. Ludzie rozmawiają ze sobą coraz rzadziej, rzadsze są również spotkania. Coraz bardziej popularne staje się przesiadywanie całymi dniami przed komputerem.
Powinno się od tego chronić przede wszystkim dzieci bo one właśnie mają ku temu największą skłonność.
Jedna z bardziej żenujących rzeczy jaką widzę to nagrywanie smart fonami koncertów. Ludzie zamiast bawić się z przodu na dobre, koncentrują się na nagrywaniu koncertów. Nie ma nic złego w nagraniu jakieś fragmentu czy nawet całego ulubionego utworu, ale niektózy potrafią przestać cay koncert z włączonym nagrywaniem i smartfonem uniesionym ku górze. To nic że dźwięk słaby a obraz tragiczny i lata od jednej strony do drugiej, ważne że będzie można wrzucić na YT gdzie obejrzy go całe 10 osób.
Taka nastała rzeczywistość…czy się komuś podoba czy nie…mi akurat nie 😉
Jak mozna ratować smartfona zamiast kota? Lubię swojego iphone’a, nawet bardzo, ale jednak kota kocham i jest dla mnie ukochanym członkiem rodziny.
To prawda, że coraz częściej nie wyobrażamy sobie życia bez smartfonów. Osobiście mnie to denerwuje, bo jesli juz wygospodaruje czas na spotkanie z kimś, a ta osoba cały czas siedzi na fb, pisze smsy itp to dla mnie jest to czas stracony.
Bardzo trafne spostrzeżenie. Sama zauważyłam, że spotykam się ze znajomymi i zamiast zająć się czymś konkretnym albo pogadać bo dawno się nie widzieliśmy, część ludzi siedzi na swoim smartfonie i korzysta z messengera. Chyba powoli oduczamy się kontaktu twarzą w twarz i chowamy za ekranami telefonów. Smutne to…
Ja jestem jakoś do tyłu w tej nowej technologii, nie mam najlepszego smartfona, nie korzystam z internetu przez telefon, nawet nie mam skonfigurowanego wysyłania mmsów:D Czasami mnie to martwi, ale z drugiej strony cieszę się, że jakoś mnie to nie pochłonęło…
Super wpis. Ale takie mamy nie(stety) czasy. Jednym się podobają, drugim nie.
Ludzie troszkę starsi, pamiętający jeszcze choćby lata 90′ (nie mówiąc już o jeszcze starszych) widzą jaskrawą różnicę w zachowaniu ludzi “wtedy” i teraz. Młodzi raczej jej nie dostrzegają, bo dla nich takie czasy to normalka i zwykła codzienność.
Pozdrowienia dla roczników 80′ 🙂
Zawsze ze smutkiem stwierdzałam, że chyba jestem uzależniona od telefonu, ale pocieszył mnie fakt, że z szokiem i obrzydzeniem czytałam o ludziach, którzy wolą ratować z pożaru telefon niż kota… zwłaszcza, że kupno nowego telefonu jest bardzo proste i nie musi być bardzo kosztowne. Jednak przyznaję, że kiedy zapomnę telefonu z domu to czuję się jak bez ręki i wydaje mi się, że na pewno cały świat właśnie próbuje się do mnie dodzwonić, a ja akurat tego dnia nie mogę odebrać.. ;p
Swego czasu byłem nakręcony smartfonami kiedy wchodziły na rynek, na szczęście mi przeszło i jakoś nie mam ciśnienia na to by kupować jakiś super telefon za ponad 2000 zł, skoro wszystkie z jego funkcji mam w moim laptopie. Może gdybym był biznesmenem który często podróżuje, nie tylko autem ale i samolotem czy pociągami to wtedy miałby dla mnie duże znaczenie a tak.. da się żyć bez niego.
tab, tab ludzie nawet w kościele musza mieć telefon, faktycznie świat oszalał.