Wybrane strategie inwestycyjne w pigułce

Inwestowanie dywidendowe, któremu był poświęcony ostatni wpis, to jedna spośród wielu popularnych strategii inwestowania w akcje. Jakie są strategie inwestycyjne o wysokim prawdopodobieństwie sukcesu? Czy istnieją bezpieczne strategie inwestycyjne? Od razu wyjaśnię, że NIE MA żadnej pewnej metody. Każdą strategię inwestowania na giełdzie musimy dopasować do swojego poziomu tolerancji ryzyka, dostępnego czasu i innych czynników. Dlatego dziś w pigułce opiszę kilka znanych strategii.

Strategie inwestycyjne: inwestowanie niszowe

Inwestowanie niszowe to filozofia inwestowania mająca swoje korzenie w elementach analizy fundamentalnej, opracowana przez Petera Lyncha. Lynch uważany jest za jednego z najsłynniejszych i najwybitniejszych zarządzających funduszami inwestycyjnymi XX wieku.

W centrum zainteresowania tej strategii znajdują się tzw. spółki niszowe. Czyli małe lub średnie, dynamicznie rozwijające się spółki (w tempie 20%-25% rocznie), które działają w niszowej branży o niskim potencjale wzrostu.

W opracowanej przez Lyncha strategii inwestor powinien kierować się określonymi cechami spółek przy ich wyborze do portfela. Tymi cechami są:

  1. Silna pozycja rynkowa na tle konkurencji – przekładają się na nią:
    • prosty, przejrzysty model biznesowy
    • ograniczona konkurencja
    • firma o dużym potencjale działająca w branży o niskim potencjale rozwoju
    • wysokie bariery wejścia
  2. Dobra kondycja finansowa
    • czytelny i korzystny bilans
    • niezbyt szybki wzrost zapasów
    • duże przepływy finansowe
    • stały wzrost przychodów ze sprzedaży
    • stały wzrost zysku w przeliczeniu na jedną akcję
  3. Kierownictwo zorientowane na akcjonariuszy
    • Zarząd oraz menedżerowie spółki posiadają i trzymają jej akcje
    • dobre relacje z pracownikami
    • transparentność relacji z inwestorami
    • kierownictwo nie jest rozrzutne
  4. Niska cena akcji spółki (niski wskaźnik C/Z), co Lynch tłumaczy następująco:

Wskaźnik ceny do zysku każdej sensownie wycenionej spółki powinien równać się jej stopie wzrostu (…) jeżeli wskaźnik ceny do zysku jest mniejszy niż tempo rozwoju spółki, prawdopodobnie trafiła nam się okazja (…) Ogólnie przyjmuje się, że wskaźnik ceny do zysku dwukrotnie mniejszy od tempa rozwoju firmy jest bardzo korzystny, natomiast dwukrotnie większy – bardzo niekorzystny.

P. Lynch, J. Rothchlid, “One up on Wall Street: How to Use What You Already Know To Make Money in the Market”, s. 198.

Poza tym Lynch zaleca trzymania się kilku ułatwiających inwestowanie zasad:

  • Skłonność do inwestowania w akcje małych i średnich spółek – ponieważ to one najczęściej mają spore perspektywy wzrostu (Lynch mawiał: “ceny akcji dużych spółek nie odnotowują dużych zmian”).
  • Poszukiwanie spółek tam, gdzie “wieje nudą” – w branżach, które leżą poza kręgiem zainteresowań większości inwestorów i analityków. Wartość ich akcji jest często zaniżana, a przez to kryje w sobie duży potencjał wzrostu.
  • Typowanie spółek, które systematycznie powiększają swój udział w rynku ogarniętym zastojem. Takie spółki mogą zapewnić większy zysk niż spółki, które starają utrzymać swój przeciętny udział w “ekscytującym”, będącym aktualnie w modzie, rynku.
  • Unikanie najmodniejszych spółek z najmodniejszych branż. Jako że ich akcje są przedmiotem dużego zainteresowania inwestorów, ich ceny utrzymują się na wysokich poziomach – najczęściej “pompuje” je spekulacja, inwestowanie w nie jest więc bardzo ryzykowne.
  • Posiadane w portfelu spółki należy regularnie monitorować. Należy sprawdzać, czy podstawowe wskaźniki finansowe nie ulegają pogorszeniu. A jeśli ceny akcji staną się okazyjne – dokupić akcje.
  • Unikanie posiadania w portfelu akcyjnym więcej niż 12 spółek. Optymalna liczba spółek to według Lyncha 3-8 firm. Taki poziom dywersyfikacji portfela jest do ogarnięcia przez inwestora indywidualnego, przy większej liczbie spółek ciężko nadążyć za analizowaniem ich sytuacji.

Czego jednocześnie Lynch nie zaleca?

  • Koncentrowania się na analizie technicznej i wykresach (sam był ich zagorzałym przeciwnikiem).
  • Ustawiania zleceń stop loss (jego zdaniem sprzedaż akcji powinna być dziełem analizy i świadomej decyzji, a nie automatu).
  • Kurczowego trzymania w portfelu akcji, które sukcesywnie tracą na wartości, a co do których mamy nadzieję, że się jeszcze odbiją przy jednoczesnym wyprzedawaniu akcji, które zyskują na wartości (takie postępowanie określa mianem “pielenia kwiatków i podlewania chwastów”).
  • Podążania za modą.
  • Timingu rynkowego.

Strategia niszowa Lyncha, choć na pierwszy rzut oka może wydawać się łatwa do zrozumienia, tak naprawdę jest dość trudna do wdrożenia. Jej fundamenty stanowi nie tylko konieczność przeprowadzenia trafnej analizy finansowej spółki, ale także znajomości stosowanego w danej firmie modelu zarządzania i kultury organizacyjnej. A to są elementy nieoczywiste dla inwestorów, którzy nie są “blisko” spółki, np. nie znają bezpośrednio jej pracowników czy członków zarządu, od których mogliby pozyskać decydujące informacje.

Strategie inwestycyjne - krótki przewodnik
Strategie inwestycyjne – krótki przewodnik

Strategie inwestycyjne: strategia timingu rynkowego

Strategia “market timing” zakłada, że kupujemy akcje wtedy, gdy ich cena jest niska i sprzedajemy, gdy jest wysoka. Za takimi posunięciami nie stoi jednak dogłębna analiza finansowa spółki i ocena jej kondycji. Dlatego strategia ta spotykała się ze zdecydowanym sprzeciwem m.in. wspomnianego już Petera Lyncha.

W skrócie strategia ta sprowadza się do zasady: kupuj w dołku, sprzedawaj na szczycie.

Największym jej mankamentem jest to, że dużo inwestorów błędnie ocenia, kiedy pojawia się dołek, a kiedy szczyt. O tym, czy faktycznie nasz domniemany dołek był dołkiem, dowiadujemy się po fakcie.

W efekcie pozornie łatwa strategia jest trudna do opanowania.

Strategia ta może dawać wyniki przy inwestowaniu krótkoterminowym, natomiast nie jest efektywna przy inwestowaniu długoterminowym. Wiążą się z nią m.in. spore kwoty transakcyjne i ponoszone podatki (z uwagi na częste zlecenia kup / sprzedaj).

Strategia inwestycyjna “kup i trzymaj”

Stanowi przeciwieństwo strategii timingu rynkowego. Jak sama nazwa wskazuje, polega ona na utrzymywaniu w portfelu zakupionych akcji i innych instrumentów finansowych w bardzo długim horyzoncie czasowym, np. w przypadku osób rozpoczynających aktywność zawodową – aż do ich emerytury.

Według tej filozofii, czas leczy wszelkie rany, więc jeśli dokonamy wybory akcji wartościowych spółek, to nie musimy przejmować się cyklami na rynku i przejściowymi spadkami. Warunkiem jest jednak także posiadanie zdywersyfikowanego portfela, bo w przypadku posiadania akcji tylko jednej spółki, ponosimy wysokie ryzyko odnotowania strat w długim terminie.

Największą przeszkodą w stosowaniu tej strategii jest ludzka psychika. Trudno zachować stoicki spokój i nie podejmować żadnych akcji, gdy rynek szaleje i leci na łeb, na szyję. To sprawia, że inwestorom w pewnym momencie już puszczają nerwy i wyprzedają akcje z dużą stratą, przekreślając tym samym szansę na odrobienie strat.

Strategia rebalancingu

Ta strategia inwestowania ma na celu skorygowanie % udziału poszczególnych składników portfela inwestycyjnego w ten sposób, by cały czas odwzorowywał on im wagi założone na początku podjęcia inwestycji. Pilnujemy więc, by nasz portfel miał “proporcje startowe”, zgodne z naszymi założeniami. I na tej podstawie podejmujemy decyzję o zakupie lub sprzedaży poszczególnych walorów wchodzących w skład portfela.

Np., jeśli ustalimy, że w naszym portfelu 50% posiadanego kapitału ma być ulokowanego w akcje, a z biegiem czasu ta proporcja wzrośnie do 55%, sprzedajemy nadmiar, by powrócić do stanu 50% i w zamian kupić inne instrumenty – np. obligacje

Ta strategia pozwala trzymać portfel w ryzach. Przyjmujemy pewien modelowy skład portfela, dzięki czemu czujemy się komfortowo z reprezentowanym przez niego poziomem ryzyka. Niesie ze sobą jednak także pewne wady. Jedną z nich jest fakt, że trzymając się sztywno struktury portfela, możemy przegapić prawdziwe okazje cenowe, albo sprzedać walory, które są aktualnie atrakcyjnie i które “opłaca się” trzymać w portfelu dalej.

To prawda, jeśli naszym celem inwestowania jest ciągłe zwiększanie zysku, rebalancing może być dla nas hamulcem. Trzeba jednak pamiętać, że głównym zadaniem rebalancingu jest kontrolowanie poziomu ryzyka na zakładanym poziomie, a nie maksymalizacja stopy zwrotu.

Jak często przeprowadzać rebalancing? Lepiej nie przesadzać z częstotliwością, bo można niepotrzebnie przepłacić na kosztach transakcyjnych i podatkach. Dokonywanie go dwa razy w roku wydaje się sensowną częstotliwością.

Strategia uśredniania ceny zakupu

To strategia często wybierana przez początkujących inwestorów i uważana za bezpieczną. Czy słusznie?.

Strategia uśredniania cen zakupu opiera się na regularnym, systematycznym inwestowaniu z góry założonej kwoty. Dzięki takiemu podejściu stopniowo, w równych odstępach czasu, możemy dokonywać transferu zgromadzonych oszczędności w inne instrumenty finansowe.

Ta metoda sprawdza się także, gdy posiadamy duży kapitał i chcemy zmniejszyć ryzyko, że zainwestujemy go jednorazowo w niekorzystnym momencie. Wtedy np. zamiast wpłacać naraz 50 000 zł w akcje danej spółki, rozkładamy wpłaty na pół roku lub rok i w ten sposób “trafiamy” na okresy lepsze i gorsze pod względem cen za jedną akcję. Spłaszczamy więc ceny, minimalizujemy ryzyko zakupu w najgorszym możliwym momencie.

Tyle teorii, w praktyce nigdy nie wiadomo, na jaki moment się trafi. Taki sposób działania podczas bessy na rynku owszem, może pomóc nam zminimalizować straty, jednak przy hossie będziemy przepłacać (bo jedna transakcja na początku “górki” cenowej będzie mniej bolesna, niż stopniowe wydawanie coraz większych kwot za jedną akcję). Wcale nie jest to więc aż taka bezpieczna strategia inwestycyjna!

Zaleta tej strategii polega jednak na czymś innym. Pozwala osobom, które dotychczas trzymały swoje oszczędności wyłącznie w bezpiecznych instrumentach typu lokaty czy konta oszczędnościowe, stopniowo wchodzić na giełdę. Jednorazowa wpłata dla takich zachowawczych graczy mogłaby stanowić zbyt duże obciążenie psychiczne. W razie najmniejszego choćby tąpnięcia, skłonni byliby do szybkiego wycofania środków. A to oznacza często koszmarne straty.

Dozowanie zakupów na giełdzie pozwala takim osobom nie tylko oswoić rynek, ale przede wszystkim własne emocje.

Zadania do wykonania

  1. Sporządź na kartce bilans plusów i minusów każdej z prezentowanych strategii. Uwzględnij także inwestowanie dywidendowe opisane w ostatnim wpisie.
  2. Porównaj swoją listę wad i zalet z Twoim profilem inwestorki – opracowałaś go w ćwiczeniach z tego artykułu. Która z tych strategii najbardziej do Ciebie przemawia w kontekście Twojego “portretu”? Dlaczego?
Podobał Ci się ten wpis? Uważasz go za przydatny? Chcesz mnie wesprzeć?
Będzie mi niezmiernie miło, jeśli podzielisz się nim ze znajomymi!
Nieco niżej znajdziesz przyciski do udostępniania artykułu w różnych serwisach internetowych. Dla Ciebie to jeden klik, który trwa chwilę, a dla mnie szansa na dotarcie z wartościowymi treściami do nowych odbiorców 🙂 DZIĘKUJĘ!

Zapraszam Cię też do polubienia bloga Kobiece Finanse na Facebooku oraz śledzenia go na Twitterze lub obserwowania na Instagramie. Jestem również obecna na platformie Pinterest.

Najbardziej zachęcam jednak do zapisania się na mój newsletter. Wtedy zawsze będziesz na bieżąco z nowymi wpisami, ciekawostkami, wartymi odnotowania wydarzeniami i poradami 🙂

Absolwentka germanistyki oraz informatyki i ekonometrii. Propagatorka idei edukacji finansowej. Pomaga kobietom zdobyć pewność siebie w obchodzeniu się z pieniędzmi, wspiera je w budowaniu własnej stabilności i niezależności finansowej. Autorka poradników "Pieniądze dla Pań" oraz "Kariera dla Pań". Zawodowo związana z branżą IT, gdzie pracowała jako twórczyni stron internetowych, kierowniczka projektów, scrum master i dyrektorka finansowa.

6 komentarzy do “Wybrane strategie inwestycyjne w pigułce”

  1. Jakby to zgrabnie ująć {?}: dla 99% Polaków i 99,99% Polek inwestowanie aktualnie kojarzy się co najwyżej z dwupokojowym na wynajem …
    To i tak postęp, bo jeszcze 3 lata temu była to mini kawalerka na krótki..
    choć to raczej optymistyczny szacunek, bo mam wrażenie, że inwestowanie w quleda 65”, bardziejszy pakiet netfilxa, białe szafki do kuchni albo hjundaja z nowym kształtem tylnych świateł mogło by wygrać w konfrontacji

    Odpowiedz
    • Coś w tym niestety jest. Ogółem porównuję sobie odezwę odbiorców na moje wyzwanie edukacyjne sprzed 3 lat poświęcone oszczędzaniu i obecne poświęcone inwestowaniu i widzę dużą różnicę. W sensie: obecnie publikowane materiały nie są aż tak popularne (biorę pod uwagę podstawowe wskaźniki danego wpisu w Google Analytics), a i zaangażowanie uczestników zdecydowanie mniejsze. Póki co dostałam zaledwie kilka maili z pytaniami o “przerabiany materiał”, a i w komentarzach pod artykułami świecą pustki. Niemniej widzę sens w takiej edukacji i nie odpuszczam, bo jak sam piszesz: ludzie mylą konsumpcję z inwestowaniem, trzeba ich wyprowadzić z tych błędnych założeń. Mam nadzieję, że pokazywanie, że te zagadnienia nie są jakąś wiedzą tajemną, z biegiem czasu otworzy kolejne osoby na próbę podjęcia tematu inwestowania. Pozdrawiam serdecznie 🙂

      Odpowiedz
  2. Jak ostatnimi czasy patrzę na to co się dzieje na rynku nieruchomości (pracuję jako ekspert kredytowy), to mam wrażenie że wszyscy, którzy mają jakiekolwiek wolne środki, inwestują w nieruchomości. Ludzi już dawno nie odstraszają ceny mieszkań, działek i domów – każdy wychodzi z założenia że “łatwo już było”.
    Może to i dobra droga, choć ludzie zapominają często o innych formach – co zostało już tu stwierdzone 🙂

    Odpowiedz
    • Fakt, dużo ludzi zaczęło lokować swój kapitał w gruntach, nieruchomościach. Mnie nieco przeraża, że w temat rzucają się osoby bez choćby ogólnej znajomości zagadnienia. Kiedyś już o tym pisałam na blogu – w zeszłym roku usłyszałam od znajomego, że kupuje działkę budowlaną, ponieważ zamożni ludzie tak polecają teraz robić 😉 i to było jego główne kryterium wyboru tej formy inwestycji. Cóż 😉

      Odpowiedz
  3. A co myślisz o ppk? Powiem Ci, że długo się zastanawiałam nad uczestnictwem w programie, bo różne głosy chodziły po firmie i w necie, ale ostatecznie zostaliśmy obydwoje z mężem. Póki co nie żałuję. Jestem wręcz zaskoczona tym jak środki ładnie, regularnie sobie rosną. Po roku oszczedzania u mnie na koncie pojawiła się zacna kwota ponad 1800zł, a u męża ponad 2tys.

    Odpowiedz
    • Cześć Alka! PPK to dobre rozwiązanie dla osób, które dotychczas w żaden inny sposób (IKE, IKZE) samodzielnie nie odkładały dodatkowych środków na emeryturę. Dodatkowym bonusem jest premia na start i na pewno dopłaty państwowe 🙂 Warto rozważyć pozostanie w programie PPK także wtedy, jeśli mamy tendencję do niedotrzymywania sobie słowa i do braku konsekwencji – tutaj te pieniądze odkładają się automatycznie, więc dylemat “wydać czy odłożyć” mamy z głowy. Człowieka nie kusi, by te środki przeznaczyć na coś innego, nie przechodzą one bezpośrednio przez jego ręce. Na pewno o PPK powstanie osobny artykuł na blogu, ale to raczej już plan publikacji na przyszły rok. Gdy skończę cykl SIKF, będę chciała w grudniu nieco odsapnąć 😉 Pozdrawiam serdecznie!

      Odpowiedz

Dodaj komentarz