Pod hasłem “Polska to chory kraj” wystartowała jakiś czas temu oddolna, ponadpartyjna inicjatywa osób związanych ze środowiskiem medycznym. Okręgowa Izba Lekarska przed wyborami ogłosiła “Narodowy Kryzys Zdrowia”. W całym kraju pojawiło się 180 plakatów rozwieszonych w 180 miastach związanych z tą akcją. A wszystko po to, by zwrócić uwagę na palący problem, od którego kolejne ekipy rządzące umywają ręce (a niektórzy, jak np. pan Terlecki, chyba w ogóle żyją w jakiejś alternatywnej rzeczywistości, ględząc o tym, jakoby polska służba zdrowia była w Europie na jednym z najwyższych poziomów). Problem ów jest bardzo poważny: nasza służba zdrowia mocno podupada na zdrowiu i jeśli kolejne rządy nic z tym fantem nie zrobią – przejdzie w stan agonalny.
Każdy z nas doświadcza problemów zdrowotnych
Temat sprawnej i rzetelnej opieki zdrowotnej jest bliski każdemu z nas, a to z prostej przyczyny. Każdy z nas ma jakieś problemy zdrowotne. Każdy z nas na różnym etapie życia i w różnych sytuacjach zgłasza się do lekarza czy też ląduje w szpitalu. I każdy z nas ma nadzieję, że zapewniona zostanie mu odpowiednia opieka, dzięki czemu jego stan zdrowia “po” nie będzie gorszy niż “przed” taką wizytą.
Niestety, sytuacja w polskiej służbie zdrowia jest tragiczna. I to już nie tylko w państwowej. Korzystam w pracy z ubezpieczenia grupowego, a więc z opieki prywatnej, za którą dodatkowo płacę. Widzę, jak dostępność specjalistów spadła na łeb, na szyję w ostatnich latach. W tym roku na rehabilitację czekałam 3 miesiące, z opieki endokrynologa korzystam w innej sieci medycznej, niż tej, w której jestem ubezpieczona.
Od roku zmagamy się z mężem z przypadkiem nowotworu w rodzinie i z niepokojem śledzimy doniesienia o kolejnych wycofywanych refundacjach na leki onkologiczne nowej generacji. Przy ogłoszeniu listy w lipcu odetchnęliśmy z ulgą (okrutnie to brzmi!), bo oberwali tylko chorzy na nowotwór jelita grubego… A nowoczesne terapie to miesięczny koszt leczenia 8-11 tys. zł. Cofnięcie refundacji to w praktyce dla takich pacjentów wyrok śmierci.
Polska to chory kraj – codziennie zamykane są kolejne oddziały
Pacjenci są zmuszeni czekać do specjalisty tygodniami lub wręcz miesiącami. Według raportu fundacji Watch Health Care, średni czas oczekiwania do specjalisty w 2014 roku wynosił 2,5 miesiąca. 5 lat później wzrósł do 3,8 miesiąca. Ostatnie wydarzenia pokazują, że nawet i to nie daje chorym gwarancji, że będą mieli się gdzie zgłosić. Szpitale borykają się z ogromnymi brakami kadrowymi.
W ciągu ostatnich 4 lat zamknięto w Polsce 70 szpitali. Zamykane są oddziały onkologiczne, ginekologiczne, dziecięce. Do najświeższych należą:
- Szpital Powiatowy im. Tytusa Chałubińskiego – zamknięto oddział położnictwa i ginekologii w Zakopanem. W miniony wtorek wszyscy lekarze odeszli z pracy. Podobnie w szpitalu Św. Jerzego w Kamieniu Podolskim czy w Mrągowie ;
- problemy kadrowe Szpitala Wojewódzkiego w Opolu spowodują najpewniej zamknięcie Szpitalnego Oddziału Ratunkowego. Termin jego likwidacji przesunięto w drodze negocjacji z NFZ do 1 lutego 2020 roku;
- do końca roku zawieszono oddział chirurgii ogólnej w szpitalu w Wodzisławiu Śląskim;
- brakuje chirurgów dziecięcych, którzy chcieliby pracować w szpitalu we Włocławku. Nieczynny do odwołania jest również oddział chirurgii dziecięcej w Szpitalu Śląskim w Cieszynie;
- zamknięto oddział pediatrii w szpitalu w Barlinku.
Pod tym linkiem można znaleźć listę nieczynnych oddziałów dziecięcych i ginekologicznych.
Specjalistów jest po prostu za mało. Dlatego ułożenie grafiku, który zagwarantuje dostępność na dyżurach wszystkich specjalizacji, graniczy niemal z cudem.
Jesteśmy uspokajani, że w związku ze zwiększeniem limitów przyjęć na studia medyczne za kilka lat sytuacja ulegnie poprawie. Zapomina się jednak przy tym, że doświadczeni lekarze, którzy zaraz wejdą w wiek emerytalny, a także ci, którzy już powinni być na emeryturze, a nadal pracują, w końcu też odejdą. I będzie kilku-kilkunastoletnia dziura z dostępnością doświadczonych specjalistów.
Inicjatorzy akcji Polska to chory kraj biją na alarm:
- na 1000 mieszkańców Polski przypada średnio 2,4 lekarza. Średnia w Unii Europejskiej wynosi 3,8.
- Publiczne wydatki na zdrowie obywatela Polski są 2 razy mniejsze niż unijna średnia…
Wybory to odpowiedni czas na nagłośnienie problemu
Dlatego zdecydowałam się napisać tę krótką notkę i zamieścić ją na blogu na tydzień przed 13 października. Nie wiem, jakie masz Czytelniczko lub Czytelniku poglądy polityczne. Apeluję jednak, by rozliczać wybraną przez Ciebie partię z obietnic związanych z tą dziedziną, jaką jest służba zdrowia. Bo zdrowie jest najważniejsze. Zachęcam do zapoznania się z manifestem i przejrzenia postulatów zamieszczonych na stronie akcji Polska to chory kraj: https://polskatochorykraj.pl/
Podobał Ci się ten wpis? Uważasz go za przydatny? Chcesz mnie wesprzeć? Będzie mi niezmiernie miło, jeśli podzielisz się nim ze znajomymi! Nieco niżej znajdziesz przyciski do udostępniania artykułu w różnych serwisach internetowych. Dla Ciebie to jeden klik, który trwa chwilę, a dla mnie szansa na dotarcie z wartościowymi treściami do nowych odbiorców 🙂 DZIĘKUJĘ! Zapraszam Cię też do polubienia bloga Kobiece Finanse na Facebooku oraz śledzenia go na Twitterze lub obserwowania na Instagramie. Jestem również obecna na platformie Pinterest. Najbardziej zachęcam jednak do zapisania się na mój newsletter. Wtedy zawsze będziesz na bieżąco z nowymi wpisami, ciekawostkami, wartymi odnotowania wydarzeniami i poradami 🙂 |
Dlatego uważam, że lepiej zapobiegać zamiast leczyć.
Ok. 15 lat temu, podczas pobytu na nartach na Słowacji moja córka miała drobny wypadek zakończony wizytą w szpitalu (coś jak nasz SOR). Na drzwiach gabinetów wisiały karteczki: opłata za każdą wizytę 20 kcs (ok 2zł). Przed nami były ze 2 osoby, za może 1. Wszystko (wizyta, rentgen, gips) trwało może godzinę. Drobna rzecz a rozwiązuje problem dziwnego hobby..
Polacy są lekomanami, a do tego przy największej na świecie liczbie rencistów (z których większość jest już na emeryturze) jednym z ciekawszych zajęć jest wyszukiwanie sobie chorób i krucjaty po ośrodkach medycznych i aptekach.
Kilka kilometrów na zachód od Odry ludzie mają identyczne organizmy, ale problem naporu tych ciał na służbę zdrowia i apteki nie występuje.
Oczywiście ludzie chorują na raki, tarczyce i inne przypadłości identycznie na całym świecie, ale to właśnie dla nich należy oczyścić służbę zdrowia z pacjentów, którzy albo z nudów, albo z pazerności niemogącej doczekać się na spadek rodziny blokują miejsce naprawdę potrzebującym.
Sorki za długość, ale uderzyłaś w stół ..
Pozdrawiam serdecznie
Nie ma co przepraszać, Piotrze, bo w sumie sporo jest racji w tym, co piszesz. Na przykład dla niektórych starszych, samotnych osób czekanie w kolejce do lekarza to sposób na socjalizację, budowanie poczucia wspólnoty i możliwość podyskutowania z równolatkami. Jakiś czas temu nawet gdzieś czytałam o tym artykuł. W takim świecie przyszło nam żyć… Pozdrawiam!
Nie miałam pojęcia, że tak to wygląda w naszym kraju. Mogę nawet stwierdzić, że miałam sporo szczęścia, bo np. kiedy potrzebowałam w weekend skorzystać z pomocy ginekologa, mogłam udać się na darmową wizytę od ręki – ale to akurat zasługa tego, kto wprowadził to do Poznania – miasta, w którym mieszkam. Nie wiem jak wygląda kwestia kolejki obecnie – rok temu nie czekałam prawie w ogóle. Po przeczytaniu tekstu, nasuwa mi się pytanie – czyżbyśmy, tak, czy tak, zbliżali się do prywatyzacji służby zdrowia?
Niestety to wygląda u nas fatalnie. Kolejki, długie terminy, za mało miejsc, lekarzy, pieniędzy. Może skupiamy się nie na tym co trzeba? Jakiś czas temu moja siostra przed pracą chciała iść z córką do lekarza. Rejestracja od 7, u nas kto pierwszy ten lepszy. Miało pójść szybko mało ludzi na rano. Jak przyszła to pełno starszych ludzi. Niekoniecznie chorych. Mój tato się zdenerwował i trochę podniósł głos. Lekarz od razu ją jako pierwszą zaprosił do gabinetu. Starsi ludzie często chodzą do lekarza od samego rana bo moga spotkac kogoś znajomego, bo z lekarzem pogadają bo coś tam. Nie mówię że wszyscy udają i nie potrzebują pomocy, ale czasami jest to wszystko nad wyraz.
Taka smutna prawda dlatego zdecydowałam się na prywatne ubezpieczenie medyczne!