Zaczął się nowy, 2015 rok. Jest to ten moment, kiedy rozmyślamy, co nam wyszło w roku minionym, co można było zrobić lepiej, a także co chce się osiągnąć w nowym roku. Swoisty rachunek sumienia i szczere rozliczenie z przeszłością. Dlatego w dzisiejszym wpisie ja też podsumuję miniony rok i zastanowię się nad wyzwaniami, jakie niosą ze sobą nadchodzące 365 dni. Wpis podzieliłam na kilka bloków tematycznych. Zacznę od “najlżejszego”, a zakończę tym, o czym blog traktuje – stanem mojego budżetu domowego. No, zobaczymy, jak mi poszło z oszczędzaniem i stosowaniem się do stawianych sobie celów.
Wellness
Rok 2014 był raczej dobry pod względem aktywności fizycznej.
Z tego jestem dumna:
- Założenie miałam proste: jak najczęściej przemieszczać się po mieście na rowerze. I udało się! Poza dojeżdżaniem na jednośladzie do pracy, kilkakrotnie wzięłam udział w dłuższych wycieczkach rowerowych, z czego najdłuższą odbyłam na wakacjach – miała ona ponad 100 kilometrów. W efekcie od wiosny 2014 na liczniku Endomondo nabiłam aż 1462 km!!!
- W październiku wróciłam do biegania. Tutaj nie mam takich osiągnięć, jak z rowerem, ale i tak jestem z siebie dumna, że potrafiłam zmusić się do tej aktywności. Kupiłam też specjalny strój na chłodniejsze dni, by biegać nawet w niesprzyjających warunkach. Rok skończyłam z wynikiem 72 przebiegniętych kilometrów.
- Nauczyłam się jeździć na nartach – i to w miarę poprawnie, chociaż nadal bardzo, bardzo ostrożnie. Pojechałam na stok w Alpy. Wierzcie mi, dla osoby z lękiem wysokości to nie lada wyczyn.
- Po raz pierwszy poszłam na saunę do Aquaparku i… polubiłam ją. Naprawdę nie wiem, czemu nie praktykowałam tego wcześniej!
- Pokochałam rollmasaż i seanse w PowerSlim Active – lokal z tymi urządzeniami jest rzut beretem od mojego miejsca zamieszkania.
- Według Endomondo, w 2014 roku spaliłam w sumie 54645 kcal. A przecież nie wszystko rejestrowałam w tym programie, brak tu informacji o moich wizytach w klubach fitness i gimnastyce w domu.
Co mam zamiar poprawić w 2015:
- Dzięki spacerom i wędrówkom w terenie przemierzyłam 40 km. W porównaniu z rokiem 2013 jest to jednak bardzo mało – wtedy dobiłam do 139 km. Zdecydowanie nie przyłożyłam się do spacerów w 2014 roku. Trzeba to zmienić.
- Ze wstydem muszę przyznać, że przestałam chodzić na basen i aqua aerobik. W 2013 była to jedna z moich głównych aktywności, w 2014 umarła śmiercią tragiczną. Czuję się z tym źle i chcę to zmienić.
- Wiem, że powinnam regularnie trenować na siłowni. W 2014 sobie to nieco odpuściłam i w efekcie chodziłam do fitness klubu raz, dwa razy w tygodniu, a czasem nawet w ogóle. W każdym razie, ta aktywnośc była u mnie bardzo nieregularna. Czuję, że siła moich mięśni pozostawia przez to nieco do życzenia.
- Silniejsze leki przeciwalergiczne dały mi popalić, szczególnie, że brałam je przez ponad pół roku. Pojawiły się wahania nastrojów, apatia, senność, pomimo aktywności fizycznej przybrało mi się na wadze. Odstawiłam to ustrojstwo w ciemny kąt. Póki co pozostałam tylko przy aerozolu do nosa i wapniu z kwercetyną – oraz naturalnych metodach łagodzenia objawów. Chyba dobrnęłam do momentu, w którym zdecyduję się na kurację odczulającą, a to oznacza kolejne wydatki. Ale za to po kilku latach będę miała spokój z alergią 😉
Mój rozwój
Muszę napisać, że rok 2014 upłynął mi pod znakiem… Kryzysu i słabnącej motywacji. Tak, przyznaję to szczerze, choć dla wielu z Was moje wyznanie może być zaskoczeniem, ale jakoś nie potrafię udawać, że wszystko było “cacy”. Nałożyło się na to wiele czynników. Kilkakrotnie miałam ochotę wywrócić swoje życie do góry nogami. Parę razy miałam poważne wątpliwości, czy to, co robię, w którym kierunku idę, ma sens. Z dzisiejszej perspektywy myślę, że wpływ na moje samopoczucie w głównej mierze miały zażywane leki oraz stres w pracy, ciągłe napięcie. Na szczęście było i minęło, więc skoncentrujmy się na sukcesach 😉
Moim największym sukcesem było to, że pomimo pracy na etacie i prowadzenia bloga po godzinach, udało mi się znaleźć czas, siłę i chęć do napisania książki. Przy tym wszystkim starałam się, by moje życie rodzinne i towarzyskie nie legło w gruzach oraz by mieć choć odrobinę czasu tylko dla siebie – na sport, kino, muzykę, dobrą lekturę – dla zachowania tzw. higieny psychicznej. Do tego dorzucić należy tak prozaiczne rzeczy, jak prowadzenie domu – sprzątanie, szykowanie jedzenia… Wytrwałam, choć momentami było ciężko.
Pomimo napiętego grafiku, przeczytałam w tym roku 39 książek, z czego przytłaczająca większość to pozycje specjalistyczne i poradniki (SEO, analiza web, WordPress, marketing, finanse, samorozwój, biznes) w formie e-booków. Kindle więc bardzo się przydaje. Szkoda, że na liście znalazły się tylko dwie książki przeczytane dla czystej rozrywki… W nadchodzącym roku chcę zmienić te proporcje, by było więcej beletrystyki. Idealnie: jedna książka tego typu miesięcznie. Z ciężkim westchnieniem wspominam moje szkolne czasy, gdy czytałam nawet 100 pozycji w roku. Jaki wtedy człowiek był głupi, gdy narzekał, że nie ma na nic czasu! Dziś chciałabym mieć tyle czasu dla siebie, co wówczas.
Udało mi się też wziąć udział w kilku naprawdę fajnych, kształcących wydarzeniach, np.:
- Konferencji Inwestuj Świadomie – dowiedz się więcej.
- Forum Praktyki Gospodarczej – przeczytaj relację.
- Konferencji o Kontraktach Terminowych – poznaj szczegóły.
- Konferencji Profesjonalny Inwestor – odsyłam do wpisu, za rok też muszę tam być!
Zwieńczeniem mojej tegorocznej ścieżki eksperckiej było przystąpienie do Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych.
Plany dotyczące samorozwoju w 2015 roku:
Wciąż chodzą mi po głowie studia podyplomowe lub kurs. Najgorsze, że mam do zrealizowania dwa marzenia i doskonale zdaję sobie z tego sprawę, że dwóch srok za ogon nie uda mi się uchwycić. Z czegoś będę więc musiała w tym roku zrezygnować i odstawić na przyszły rok lub nawet na kolejne lata. A może zrezygnować w ogóle…?
Pierwszy mój pomysł to zarządzanie projektami informatycznymi (co przydałoby mi się na pewno w mojej pracy etatowej – i ogółem dobrze by wyglądało w CV 😉 ), najlepiej w metodologii scrumowej. Noszę się z tym już któryś rok z rzędu, ale co chwilę musiałam ten pomysł odkładać na bok. Drugi plan to zdobycie certyfikatu analityka finansowego/inwestycyjnego. To już stricte wiążę się z tym, co porabiam w “czasie wolnym”.
No i największe wyzwanie roku 2015 to napisanie kolejnej książki. Kontrakt podpisany, tak więc w styczniu zabieram się do roboty pełną parą – bo póki co, to pisanie nowej książki szło mi niemrawo. Tym razem książka nie będzie traktować bezpośrednio o finansach, chociaż jej temat również jest bardzo praktyczny. Chciałabym, by podobnie jak “Pieniądze dla Pań”, książka ta spotkała się również z ciepłym przyjęciem.
Rozwój bloga
Wszystko w swoim czasie, wszystko w swoim tempie – tak mogłabym w skrócie podsumować to, co działo się w minionym roku wokół bloga. Nie chciałam, by jego tworzenie pochłaniało mnie bez reszty, w końcu mam też “zwykłą” pracę etatową. Chyba znalazłam złoty środek, bo pisanie nadal traktuję hobbystycznie, sprawia mi ono dużo radości – ale zaczęło mi też ono przynosić pierwsze profity. I chociaż daleko mi do osiągnięć tuzów polskiej blogosfery, jak choćby Michała Szafrańskiego, który w kilka miesięcy zarobił na swojej działalności prawie 200 tys. zł, to przekonałam się, że na blogowaniu można zarobić. Gdyby nie pisanie na łamach Kobiecych Finansów i gdyby nie moja działalność na polu okołoblogowym, byłabym w tym roku uboższa o ponad 9 tys. zł.
Nie chciałam, by blog przypominał tablicę ogłoszeń, gdzie odwiedzających atakować będą z każdej strony natrętne, pstrokate reklamy, popupy itp. Jeśli polecałam jakieś produkty, to tylko te, z których sama korzystam i do których jestem przekonana. Co do tego nie mam żadnych wątpliwości – mam zamiar utrzymać taką konwencję.
Prowadzenie bloga było też dla mnie pretekstem do tego, by nauczyć się SEO, budowania i promocji marki w sieci. W chwilach wolnych zaczęłam czytać branżowe serwisy i zaznajomiłam się z kilkoma ciekawymi pozycjami książkowymi, np. “Twoja e-platforma. Jak się wybić w świecie pełnym zgiełku” Michaela Hyatta.
Zdobytą wiedzę stopniowo wdrażałam na blogu, z jednej strony optymalizowałam go pod kątem wyszukiwarek, z drugiej chciałam, by zawierał on przede wszystkim dobrej jakości treści, wpisy przydatne dla czytelniczek i czytelników. Dzisiaj widzę, że te działania przyniosły efekty i może obecne wartości ok. 30 tys. odsłon miesięczne przy 6 tys. UU nie są jakimś wielkim dokonaniem w blogosferze, ale to dla mnie naprawdę znaczny wzrost w porównaniu z rokiem ubiegłym. Zwłaszcza, że współczynnik odrzuceń oscyluje na poziomie zaledwie 2-3%. Dzięki, kochani!
Moje wysiłki zostały też docenione przez kilka znaczących w polskiej sieci portali oraz czasopism. Posypały się wyróżnienia od Money.pl, Wprost, Press. Nawiązałam wartościowe kontakty, rozpoczęłam współpracę z agencjami i innymi blogerami. Dlatego rok 2014 uważam za udany pod względem blogowania.
A teraz taka oto ciekawostka – o czym czytaliście u mnie najchętniej? Wśród 20 najczęściej czytanych przez Was wpisów w roku 2014 znalazły się:
- Wspólne konto bankowe – jakie wybrać konto dla pary?
- Wypełnianie PIT-u za 2013 rok
- Budżet domowy w arkuszu kalkulacyjnym
- Planowanie budżetu domowego na nowy rok
- Czy opłaca się prowadzić wspólne konto bankowe?
- Jak skutecznie złożyć reklamację?
- Przegląd programów do prowadzenia budżetu domowego – część trzecia, ostatnia
- Przegląd programów do prowadzenia budżetu domowego, część druga
- Jaką kartę kredytową wybrać i jak bezpiecznie z niej korzystać?
- Nowe przepisy konsumenckie od 25 grudnia 2014 roku
- Ile kosztuje utrzymanie kota?
- Dobre polskie produkty spożywcze, które polecam – cz. 1.
- Studentka w wielkim mieście, czyli 13 podpowiedzi, jak zarabiać na studiach
- Tanie kupowanie – zakupy w second handzie
- Jak zorganizować sobie i oszczędzić czas?
- Przegląd programów do prowadzenia budżetu domowego, część pierwsza
- Najczęstsze błędy popełniane podczas oszczędzania
- Jedzenie w budżecie domowym. Jak rejestrować wydatki na żywność?
- Lokalizacja mieszkania, czyli 6 istotnych szczegółów, o których warto pamiętać
- 10 zasad efektywnego oszczędzania
Wyzwania stojące przed blogiem w 2015 roku:
Utrzymanie obecnej dynamiki pozyskiwania nowych czytelników. Jeszcze lepsze wypozycjonowanie bloga i umocnienie marki.
Nadgonienie webowych trendów w dziedzinie responsywności. Obecny szablon bloga odrobinę mi się już przejadł, pomimo moich własnych poprawek w kodzie. Nie jest też do końca zgodny z wymogami RWD. Przymierzam się więc do zmiany szablonu. Chcę, by był minimalistyczny, bez fajerwerków graficznych, w tonacji kolorystycznej zbliżonej do obecnego wyglądu. Wbrew pozorom, wcale niełatwo takowy znaleźć i jest to w tej chwili moja największa bolączka 😉 nie zdziwię się, jeśli skończy się na tym, że sama stworzę sobie template do WP.
Mój domowy budżet
Czy udało się mi dotrzymać złożonych sobie w zeszłym roku obietnic? Przypomnę, że moimi głównymi problemami były dwie kategorie wydatków – odzież oraz jedzenie poza domem. Miałam co do nich następujące plany:
- Zmniejszenie wydatków na odzież o połowę (w zeszłym roku na odzież wydałam 2 496,71 zł).
- Częstsze szykowanie własnych obiadów, dzięki czemu zmniejszeniu ulegną wydatki w restauracjach i barach (w zeszłym roku na jedzenie na mieście przeznaczyłam 3 135,04 zł) – chciałam, by tutaj też wydatki zmniejszyły się o połowę.
Jak to wygląda po roku? Faktycznie zmniejszyłam wydatki, chociaż nie udało mi się ich zredukować dokładnie o zakładane 50%. Wygląda to następująco:
- Wydatki na odzież: 1 325,59 zł.
- Wydatki na jedzenie na mieście: 2 138,02 zł.
Można powiedzieć, że odniosłam sukces i porażkę zarazem. W każdym razie przynajmniej z odzieżą prawie mi się udało (wyszło mniej o ok. 46,9%). Gorzej z tym jedzeniem na mieście. Zbyt optymistycznie założyłam, że zawsze będę miała czas, by przygotować sobie posiłki do pracy w domu. Gdy sporządzałam plany, nie brałam pod uwagę, że dojdzie mi tak czasochłonne zadanie, jak pisanie książki. I to w zasadzie jest główny powód, dla którego nie do końca wyszło mi z gotowaniem tak, jakbym chciała. Mimo to ogólnie jestem zadowolona.
Zmniejszone wydatki na jedzenie poza domem nie przełożyły mi się szczególnie na zwiększenie wydatków poczynionych na zakup produktów spożywczych – wyszło drożej o zaledwie 100 zł w porównaniu z zeszłym rokiem. Jestem z siebie dumna, bo duży nacisk położyłam na wynajdowanie tańszych i zdrowszych zamienników. Część mięsnych obiadów zamieniałam na rybne. Jeśli już kupowałam mięso, to nieco droższe, ale za to lepszej jakości. Pewnie też dlatego rzadziej na stole pojawiało się u mnie spaghetti z mięsem mielonym. Ogółem jadłam mniej przetworzonych wędlin, a więcej świeżych produktów roślinnych (szczególnie z roślin strączkowych), kasz oraz nabiału. Kupiłam sobie blender i rozpoczęłam przygodę z różnymi zupami w formie kremów. Trzymam się więc założeń, że wcale codziennie nie trzeba jeść mięsa, by zjeść smacznie.
Plany budżetowe na 2015 rok:
- Jeszcze bardziej zmniejszyć wydatki na odzież, do poziomu nie przekraczającego 1 000 zł rocznie. Gdyby nie liczne wydarzenia towarzyskie (5 wesel, dwie duże imprezy w zakładzie pracy), to tak naprawdę tegoroczne moje wydatki na ubrania i obuwie wyniosłyby o wiele mniej.
- Zwiększyć źródła uzyskiwania dochodów. W 2014 przystopowałam z pozbywaniem się niepotrzebnych rzeczy na Allegro, a jeszcze mam co tam “upchać” – trzeba z tym zrobić porządek. Pod koniec roku przyjęłam też kilka drobnych zleceń na umowę o dzieło (głównie pisanie tekstów), wyszła z tego całkiem niezła suma, więc myślę, że to ciekawe urozmaicenie, które warto kontynuować.
- Odłożyć jeszcze 10 tys. zł na wkład własny pod zakup mieszkania. Jeśli się uda, to nawet więcej. Punkt poprzedni mam nadzieję pomoże mi w realizacji tego celu.
- Otworzyć rachunek IKZE. Póki co swoją emerytalną przyszłość budowałam tylko na IKE. Zastanawiam się nad planem emerytalnym w Skarbcu. Przy okazji, ma ktoś z Was może u nich IKZE? Jak wrażenia?
Ufff, tyle z moich planów. Ciekawe, ile z nich uda mi się doprowadzić do końca.
Polecam spisywanie swoich postanowień. Wtedy łatwiej egzekwować ich realizację. Najlepiej odnotować je w takim miejscu, do którego będziecie mieć łatwy i częsty dostęp. Ja np. swoje plany budżetowe mam spisane w tym samym pliku, w którym prowadzę arkusz domowego budżetu.
I na koniec – jako że nie wszyscy z Was śledzą na bieżąco mój profil na Facebooku – chciałabym życzyć Wam samej pomyślności w 2015 roku! Oby Wam się ziściły najskrytsze marzenia 🙂
Cześć 🙂 Więc ten blog w roku 2014 zarobił 9 tys? Ładna sumka 🙂
Ja osobiście mam niechęć do wszelkich blogów, zwłaszcza finansowych, bo wszyscy piszą o tym samym i papugują od siebie na wzajem. Skoro jednak to się opłaca, to ok. Życzę zwielokrotnienia tej kwoty w 2015tym 🙂
Cześć Igor 😉 Dzięki za życzenia. Co do opinii o blogowaniu to nie zgadzam się, w ten sposób każdą ideę można spłycić i stwierdzić, że coś jest zbyteczne. Każdy bloger ma inne spojrzenie na pewne kwestie i dodaje coś od siebie, nawet jeśli trafi się “oklepany” temat. Widzę też, że sam bloga posiadasz, więc jak to – zajmujesz się czymś, do czego odczuwasz niechęć? 🙂 Z ciekawości pytam. Pozdrawiam, Dana.
Bardzo ciekawe podsumowanie! Szczególnie cieszy mnie rozwój bloga (co widać wyraźnie w statystykach) i zarobki z blogowania (oby w 2015 było ich więcej!). Trzeba szerzyć świadomość finansową w Polsce a Ty robisz to dobrze! 🙂
Powodzenia w 2015 i dużo motywacji do działania!
Mateusz
Cześć Mateusz, dzięki za życzenia 🙂 Zarobki są nie tylko z bloga, jak zaznaczyłam, również z działalności okołoblogowej – póki co, to większa ich część ma swe źródło w napisaniu książki 😉 Pozdrawiam, Dana.
Aż nie chce się wierzyć, że miałaś kryzys 🙂 Książka, tyle aktywności fizycznych, blog i jeszcze więcej to naprawdę świetne osiągnięcie.
Odnośnie alergii to ja się odczulałem przez prawie trzy lata. Niestety nic to nie dało, ale słyszałem, że z roztoczy najtrudniej się wyleczyć. Niby można jeszcze inną szczepionkę spróbować, ale nie wiem czy miałbym siły i czas drugi raz przez to przechodzić.
Na narty to od razu pojechałaś w Alpy się uczyć? 🙂
Hej Darek. Zmartwiłeś mnie informacją, że odczulanie może nie odnieść pożądanego skutku… Przyznam, że pokładam w nim duże nadzieje. Chcę się uwolnić od leków (dotychczas brałam Allertec, Milukante, Rupafin, Telfexo – ten ostatnio znosiłam najgorzej), w których przypadku lista skutków ubocznych często jest niebotycznie długa… Ja niestety bardzo źle znoszę te preparaty, jeśli przyjmuję je dłużej. I w zasadzie po części to właśnie ich przyjmowanie wpływało negatywnie na moją motywację.
W Alpy zdecydowaliśmy się pojechać, gdy na czeskich stokach przestałam jeździć pługiem 😉 Na miejscu wykupiłam dodatkowy kurs doszkalający, by szlifować technikę.
Przypuszczam, że w przeliczeniu na godziny poświęcone na Bloga to te 9 tyś. nie robiłyby już takiego wrażenia. Nie mniej na pewno nie chcę tu nikomu nic ujmować, bo kwota jak na blogi jest już całkiem przystępna, oby tak dalej – życzę szczerze jeszcze większego powodzenia.
Hej “Ktosiu” (bo niestety nie wiem, z kim mam przyjemność – następnym razem zajrzyj na “Politykę komentarzy”). Masz rację, suma nie wychodzi zawrotna. Dlatego napisałam, że do “Mistrzów” sporo mi jeszcze brakuje 🙂 Dziękuję za życzenia!
Cześć. Widzę, że większość blogerów pilnie podsumowuje 2014r. :). Czytam wszystko z zainteresowaniem i dochodzę do wniosku, że to bardzo pracowici ludzie :). Ja też tak chcę :). Dopiero raczkuję ze swoim blogiem więc na pierwsze podsumowania zdecyduje się za rok. A z Twoich podsumowań ukradnę pomysł z odmierzaniem przebiegniętych km :). Marzy mi się też przyszłości własna książka.. może kiedyś… pozdrawiam 🙂
Cześć Łukasz 🙂 życzę zatem powodzenia na blogerskiej ścieżce. Podsumowania są dobre, bo pokazują, czy udało się osiągnąć wyznaczone cele. Stawianie sobie wyzwań bez analizowania postępów i rezultatów to sztuka dla sztuki. Pozdrawiam, D.
Zatkało mnie z ilości Twojej aktywności. Zazdroszczę (i nawet trochę przydołowałam, że jestem takim leniem), trzymam kciuki za rozwój w interesujących Cię obszarach! Tylko nie zapominaj o relaksie i wyłączeniu się raz na jakiś czas 🙂
Hej karo! Nie nazywaj siebie leniem, bo też działasz, tyle że w innej dziedzinie 🙂 O relaksie na pewno będę pamiętać, bo czuję, że w 2014 troszkę się “nadwerężyłam” 🙂 Również życzę owocnego rozwoju w 2015 roku! 🙂
Widzę, że miałeś wzloty i upadki. W niektórych sferach jesteś z siebie zadowolony, a w niektórych wręcz przeciwnie. No cóż… ja mogę stwierdzić tylko na podstawie bloga, a według niego, moim zdaniem, możesz być bardzo z siebie zadowolony. Ciężko wybrać jeden temat, bo każdy czytało się dobrze i był pomocny, pouczający. Trzymaj tak dalej. Samych sukcesów!
Witaj Ktosiu – proszę, czytaj politykę komentarzy 🙂 to po pierwsze… Po drugie, jam ONA, nie ON – niemniej dziękuję za życzenia. I też życzę sukcesów w Nowym Roku!
Gratuluje taki procent porzuceń bo na poziomie 3%. Jak ktos ma 15% to już jest całkiem nieźle.
Stopniowo się on u mnie zmniejszał. Obecnie znowu rośnie, bo wielkim powodzeniem cieszy się u mnie wpis o zmianach w przepisach konsumenckich – podobnie miałam w zeszłym roku w kwietniu, po opublikowaniu wpisu o uzupełnianiu PIT-ów. Ludzie wchodzą masowo na jeden wpis a potem opuszczają blog. Taki urok wpisów sezonowych 😉
Prowadząc taki arkusz domowego budżetu można nieźle się zaskoczyć ile pieniędzy wydaje się na… no własnie, na przykład katering. Warto! Choć z drugiej strony zastanawiam się czy taki arkusz nie wpędza w poczucie winy i nie odbiera radości zakupów. Bo wydatki np. na ubrania (w tym pewnie obuwie i nowy strój na narty) w wysokości 2,5K nie są sumą zawrotnie wysoką, a wręcz skromną – i jeszcze idą do ściachania w 2015. Zdecydowanie wolę oszczędzić na jedzeniu przez samodzielne gotowanie. To praktykuję od 2 lat z pożytkiem dla portfela i żołądka. Pozdrawiam:)
Nigdy nie odczuwałam poczucia winy, co najwyżej mobilizuje mnie to do zwielokrotnienia wysiłków, gdy widzę, że odbiegam od planu. Ale fakt, każdy podchodzi do tego inaczej.
Ubranie narciarskie to wydatek może nie jednorazowy, ale na kilka lat umiarkowanego narciarstwa starczy. Dla mnie 2,5k to efekt też tego, że znaczna część mojej garderoby pochodzi z outletów i second handów. Przy kupowaniu wyłącznie w galeriach liczba poszłaby w górę 😉
Witaj,
Trafilem do Cb pierwszy raz i jestem pod wrazeniem precyzji Twoich postanowien noworocznych. Mimo ze roznica plci wystepuje masz dokladnie takie same postanowienia jak ja 🙂 Pozdrawiam cieplutko KM
W takim razie nie pozostaje nam nic innego, jak wzajemnie się dopingować w ich realizacji 😉
Trzymam kciuki szczególnie za książkę, mam nadzieję, że znowu będzie na temat, który jest mi bliski, to chętnie kupię jak poprzednią 🙂
Mam nadzieję, że też się spodoba 🙂 póki co jeszcze jest za wcześnie na zdradzanie konkretów 😉
Twój wpis daje do myślenia 🙂 Zainspirowałaś mnie do dodania paru rzeczy w moich planach 😛 Podziwiam, że potrafisz tak konkretnie określać postanowienia na dany rok i tak skutecznie się ich trzymać 😉
Powodzenia w 2015!
Dzięki wielkie! Tobie też życzę powodzenia, również we wdrażaniu paru rzeczy podpatrzonych u mnie – zdradzisz, które to punkty? 😉 Pozdrawiam, Dana.
I jak tam idą prace nad książką?:)
Do przodu! Ostatnio udało mi się napisać ponad 50 stron znormalizowanego maszynopisu 🙂 plus do tego szkice diagramów, schematów, tabel itp.